Nie pisałem ponad miesiąc na bieżące tematy i wcale nie czuję z tego powodu stratny. W tym czasie wydarzyło się sporo i muszę przyznać, z obserwacja zachowań blogerów na salonie była bardzo ciekawym zjawiskiem. Jak grzyby po deszczu wyrastali bowiem kilkudniowi prorocy, których proroctwa upadały po cichu i szły w zapomnienie. Jeszcze inni mieli wiadomości z „pierwszej ręki”, które okazywały się funta kłaków warte. Jeszcze inni byli srogo zawiedzionymi krewnymi i znajomymi królika, który został pozbawiony wpływów. Warto więc podsumować kilka spraw, teraz, gdy opadł już kurz bitewny i nagle zapanował dziwny spokój.
Po pierwsze to wielki szacunek dla premier Beaty Szydło, która zachowuje się jak przystało na polityka wysokiej klasy, który uznaje hierarchię w strukturach a nie chlapie na około sensacje i sensacyjki. Nie usłyszałem od niej ani słowa narzekania, czy wypowiadania posłuszeństwa. Włączyła się w prace rządu pod nowym kierownictwem. Czego nie można powiedzieć o jej werbalnych sojusznikach, który rzucali błotem w innych wyświadczając jej wizerunkową niedźwiedzią przysługę.
Przy okazji tych wszystkich wydarzeń wyszło szydło (!) z worka i okazało się ile jest skrywanej wściekłości i nienawiści w – tak zwanych – szeregach pisowskiej prawicy wobec Jarosława Kaczyńskiego. Widać jak na dłoni, że pragnienia stworzenia „nowego, lepszego PIS-u bez JK” są wciąż żywe mimo przykładu migalskich, kluzików, miśków kamińskich, którzy obecnie w polityce są nikim. Ale oczywiście próbujcie, twórzcie. Nikt wam nie zabroni. I powiem więcej, im szybciej zaczniecie tworzyć tym lepiej. A nam balastu będzie mniej i piasku w tryby nie będziecie sypać. Ja zostaję z JK, a wam droga wolna. Ale na końcu tej drogi każdy w takiej kanapowej partyjce będzie chciał być prezesem. Pa-aa.
Ulicę zostawiam samą sobie. Marnieje i kruszeje nawet na niewielkim chłodzie, co mnie bardzo cieszy. A Zagranica? Tu może ktoś być zaskoczony. Otóż uważam, że uruchomienie sławetnego „punktu 7” jest bardzo dobrym wydarzeniem w skali całego kontynentu. Otóż nikt już tu nie udaje żadnej finezji. Niemcy zachowują się po swojemu, do czego nas przyzwyczaili w historii, butnie i brutalnie. Jak uczy historia, źle na tym wychodzili w ostateczności. No i cóż, nikt nie jest w stanie już udawać, że istniej coś takiego jak unia suwerennych państw. Z tej idei powstała poczwarka niemieckiej republiki demokratycznej. Nie, jednak nie do końca, należy się małe sprostowanie: niemieckiej republiki demokratycznej. Bo tu nie ma żadnej demokracji, rozkazy idą z Berlina i mają być ruki pa szwam, bo inaczej to w mordę i z buta. A przyglądając się tej poczwarce jeszcze dokładniej dochodzę do wniosku, że nie jest to żadna res publica lecz raczej Rzesza, więc należy dokonać kolejnej korekty: niemiecka republika demokratyczna. Czyli: mówisz Unia, myślisz Niemcy. Myślisz Niemcy, mówisz Niemcy. Klarownie i jasno. Kto ma uszy niechaj słucha.
Jak to jest możliwe? A no tak, że w każdym narodzie jest mniej lub więcej gorszego sortu, który sam z siebie nigdy nie jest w stanie wygrać żadnych wyborów. Ten sort jest w stanie sprzedać nawet swoją matkę, o ile zrobi na tym dobry interes. Tylko widać, ze ten interes wymaga coraz większych nakładów. O ile wcześniej koszty były niższe od Wehrmachtu i Gestapo, to teraz widać, że nakłady ponoszone na zwykłych głupców, który bez ciężkiego wsparcia nie są w stanie samodzielnie cokolwiek zrobić są wyrzucaniem kasy w błoto. Myślę, ze na gorsze sorty w całej Europie zacznie prędzej czy później padać blady strach, bo kasa wzięta, a tu nie widać efektów. Ktoś może się wku…. zdenerwować. a wtedy będzie bieda i bynajmniej nie z tej strony, z której mogliby się spodziewać. Ale i tu jest jeszcze jedna pozytywna wiadomość. Po pierwsze jest ich mało, po drugie nie są to orły intelektualne. I to jest też rzecz pokrzepiająca, bo świadczy to tylko o tym, że porządny człowiek nie wchodzi w to szemrane towarzystwo jawnie lub niejawnie ocierające się o zdradę.
Aby nie było za dobrze to jest jeden zgrzyt metalem po szkle. To postać Prezydenta. Kiedy już było jasne, że ustawy o SN i KRS zostaną podpisane i zacząłem myśleć sobie, że Prezydent świetnie odgrywa rolę opozycji, rodem niczym z filmu „Żądło”, gdy na końcu pokonawszy buca mafii wszyscy śmieją się z wyciętego mu numeru. Aż tu w ten sam dzień zgrzyt na gali Polsatu, gdy na scenie odgrywano kretyńskie kabarety o Katastrofie Smoleńskiej. Człowiek niezłomny z kampanii prezydenckiej, nie wstał, nie rzucił rękawicą pod nogi Solorza i nie chwycił żony za rękę mówiąc: Agata, nic tu po nas, wychodzimy.
Nic takiego się nie stało, szkoda.
296
BLOG
Komentarze