Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki
497
BLOG

Rewolucyjna kołysanka

Stary człowiek znad rzeki Stary człowiek znad rzeki Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Nie miałem pojęcia, że coś takiego istnieje. Okazuje się, że istnieje i to od roku 2016. Idę o zakład, że zdecydowana większość tych, którzy się natknęli na to i próbowali to obejrzeć i wysłuchać już po kilkunastu sekundach jazgotu i bełkotu miało tego serdecznie dość. A niesłusznie. Z kronikarskiego obowiązku obserwatora przepływającej obok mnie rzeki wydarzeń postanowiłem obejrzeć do końca tę i następną produkcję tego chóru. Piszę świadomie “produkcję” a nie “utwór muzyczny” ponieważ żadną siłą nie da się tego zakwalifikować do twórczości artystycznej. Jest to raczej stylizacja na socrealistyczną pieśń chóru traktorzystek przeciwko kułakom i zaplutym karłom reakcji.

Wyżej wspomniana produkcja tego chóru jest pełna symboliki. Ba, sama nazwa chóru nawiązuje do spalenia na stosie w 1511 roku kobiety posądzonej o zatrucie piwa. Rzecz miała miejsce w Poznaniu, który pięćset lat później będzie rządzony przez prezydenta z platformy zwanej żartobliwie obywatelską. No kto by pomyślał. A takie były korzenie historyczne, same uczestniczki tego projektu to przyznają. Wstyd na całą Polskę.

Zostawmy jednak historyczne odwołania. De facto projekt ten miał wskazywać ciemnym kobietom parszywą stronę ich życia i zachęcić je, aby przeszły na jasną stronę mocy. Dlatego projekt ten stworzył właśnie produkcyjniak ten został wybrany jako hymn Czarnych Marszów. Ktoś mógłby spytać dlaczego “jasna strona” i “czarny marsz”? Przecież to się nie trzyma kupy. To ja się odpowiem sposobem często spotykanym, czyli pytaniem odpowiem na pytanie: a ma się trzymać kupy? Chodziło o to, aby pokazać światu, że Polska od roku 2015 to kraj płonących stosów, na których dzień i noc płoną czarownice. Tylko proszę nie udawać, że nic o tym nie wiedzieliście.

Przejdźmy jednak do faktów. Warstwa muzyczna. Często narzekamy, że zespoły góralskie grają na ograniczonym zestawie nut. Przy wyżej wspomnianej produkcji kapela góralska grająca na góralski weselach to kompozycje polifoniczne, z rozbudowaną orkiestracją i skompliowaną aranżacją. Tu mamy może dwie, trzy nuty. Plus bęben. Przypomina mi to raczej “pieśń” oddziałów ZOMO walących pałami w plastikowe tarcze. Miało to wywoływać u demonstrantów neandertalski, pierwotny strach. No i ten efekt w pełni zostaje osiągnięty. Z duszą na ramieniu trwałem do końca owej produkcji.

Warstwa tekstowa. Twórcy wykorzystują bardzo proste środki przekazu skupiające się wokół kilku słów. Jeżeli można szukać podobieństw na realnym rynku muzycznym to jest to jakaś analogia do rapu. Czyli muzyki gwałtu czarnych blokersów. Z feminizmem ich nie da się w żaden sposób pożenić. Treść utworu nawiązuje do wydarzenia, gdy kobieta wstaje rano po odbytym wcześniej stosunku seksualnym i stwierdza, że właśnie zaciążyła. No i oskarża faceta słowami: “twoja wina, twoja wina, twoja wina, twoja bardzo wielka wina”. I teraz chodzi o to aby uniknąć kary a jednocześnie aby po uniknięciu kary dało się jeszcze tym bębnem zagłuszyć jakoś sumienie. Idealnie byłoby aby zagłuszyć to sumienie psychologiczną projekcją, poprzez przerzucenie winy na całe zacofane, XXI wieczne społeczeństwo, które chce ją ukarać za zbrodnię zabicia człowieka. Myślę, że kobiety w XVI wieku kojarzyły odbyty stosunek seksualny z mężczyzną z faktem zajścia w ciążę i poczęcia człowieka. No ale mógłby ktoś powiedzieć, że się czepiam szczegółów.

W warstwie tekstowej są również elementy z ewolucji, gdy performerki tej produkcji oznajmiają, że po milione lat ewolucji - “miałeś mnie w garści przez milion lat” - właśnie się przekształciły do nowej formy. Zmiana nastąpiła jednak nie w formie ewolucyjnej a rewolucyjnej. Nagle, w przeciągu kilku miesięcy pojawiło się około miliona osobnikiń nowej płci. Aż korci aby za S. Lemem powiedzieć, ze powstała nowa płeć: kobietony.

Warstwa scenograficzna. Również rewolucyjnie uboga. Bose, ubogie istoty. Jedynie w w długich, za kolana halkach noszonych z rana przez ubogie kobiety, których nie stać na dobry szlafrok. Pogłębia to zamierzony efekt brzydoty. Hmm, to trochę dziwne. Bo ja na przykład gdy w TV zobaczę skąpo ubraną Dodę, to zawsze mówię - nie słuchając nawet muzyki ani słów jej utworu - “O, jaka fajna piosenka!’. No i to trochę mnie dziwi, bo w ten sposób autorzy osiągają chyba efekt odwrotny od zamierzonego. No ale może ja czegoś nie rozumiem w tym przekazie.

Ekspresja wykonania. Zwraca uwagę jedna z performerek, niska i krępa, na środku sceny. Sprawia wrażenie boksera, który uderza się rękawicami, aby się zagrzać do boju i nastraszyć przeciwnika. Moc truchleje.

Rewolucyjność przekazu. Ostatni gest, podniesiona w górę pięść, niczym gest hiszpańskiej euro-komunistki Dolores Ibárruri - “No pasaran!”. Nie przejdą! Tylko po co uzbrojona w gumową rękawicę do czyszczenia sedesów? Coraz mniej rozumiem współczesne reklamy. To już chyba lepiej byłoby z wałkiem do ciasta. Bardziej pasowałoby do tego “nie przejdą!”.

Całość ma formę nowego typu kołysanki. Rewolucyjnej kołysanki doby rewolucji seksualnej.

Stylizacja performerek jest zamierzona w ukazywaniu brzydoty. Wałki na brzuchach. Beznadziejny makijaż, włosy w nieładzie. Wściekle miotane spojrzenia. Brakuje tylko odurzającego zapachu potu.

No ale przecież nie ma brzydkich kobiet.

Tylko czasami wina brak. 


Jestem starym człowiekiem patrzącym na przepływającą rzekę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo