Zgodnie z przewidywaniami film „Towarzysz generał” nadany przez publiczną telewizję wzbudził oczekiwane przez wszystkich kontrowersje. Obejrzałem film, jak i dyskusję redakcyjną po jego zakończeniu. I jedno i drugie było ciekawe. Film, choć z jednoznaczną i mocno zarysowana tezą, okazał się filmem dobrym, świetnie zmontowanym, dynamicznie penetrującym osobowość generała, w rytmie rockowych riffów, co filmowi przydało nowoczesnego uroku.
Sama dyskusja, ze względu na dobór uczestników, była do bólu przewidywalna, acz ciekawa. Dla mnie najciekawszym fragmentem filmu, jak i dyskusji, był wątek antysemickich czystek dokonywanych przez Jaruzelskiego. Otóż, okazało się, że generał nadzwyczaj skwapliwie zdegradował z powodu „przeszkód moralnych” grubo ponad tysiąc oficerów żydowskiego pochodzenia, a ostanie dyspozycje w tej sprawie podpisał na początku lat osiemdziesiątych. Wśród „wyczyszczonych” przez Jaruzelskiego generałów byli także ci, którym zawdzięczał swoją karierę.
Wydawać by się mogło, że po takich informacjach postępowe dziennikarstwo w osobach Jacka Żakowskiego i Wojciecha Mazowieckiego, które brało udział w dyskusji po filmie, powinno zawyć i rozpalić ogień świętego oburzenia, wezwać na pomoc najtęższe autorytety świata, uznać Jaruzelskiego za persona non grata, ogłosić infamię i śmierć publiczną tak przecież bezwzględnego antysemity. Po programie na czołówkach postępowych gazet powinno stać wielkimi bukwami: „Generał Antysemita!”, „Polski Petain nieosądzony!” czy „Epigon Goebbelsa pobiera polską emeryturę”. A tu proszę, cisza.
Okazuje się, co pokazali w studiu Żakowski i Mazowiecki, że wprawdzie antysemickie rugi Jaruzelskiego były naganne i nieestetyczne, ale na historię należy patrzeć w sposób bardziej zniuansowany (Mazowiecki) i nie oceniać jej tylko przez pryzmat czarno-biały. Przyznam, że robiło to podłe wrażenie. Oto ewidentny czyn o posmaku rasistowskim, ba wieloletnia i świadoma sekwencja takich czynów, uznawanych przez medialno-polityczny mainstream za zbrodnię i hańbę, tutaj przez przedstawicieli tego mainstreamu zostaje nagle spłycona do nagannego wprawdzie, ale jednak epizodu w chwalebnym życiu towarzysza generała.
Wyobrażają sobie Państwo, co by się działo w mediach redaktorów Mazowieckiego i Żakowskiego, gdyby - dajmy na to - jakiś poseł czy polityk prawicy wyrzucił z pracy ze swojego biura osobę żydowskiego pochodzenia, tylko z uwagi na fakt, że jest Żydem? Czy widzicie Państwo oczyma wyobraźni tytuły gazet, te wszystkie „Teraz My”, „Kropki na i…”, „Uwagi!”, „Tomasze Lisy na żywo”? Te listy otwarte, zgłoszenia do prokuratury, publiczne osądzania od czci i wiary? W przypadku Jaruzelskiego trwa jednak cisza. Cóż, okazuje się, że dobry antysemita, to po prostu nasz antysemita. Ot, samo życie.
www.eckardt.pl
www.ojczyzny.pl
Inne tematy w dziale Polityka