Maciej Eckardt Maciej Eckardt
913
BLOG

Pisowszczyzna

Maciej Eckardt Maciej Eckardt Polityka Obserwuj notkę 8

– Jeszcze bardziej przeczołgać. Takim rozwiązaniem byłaby na przykład kara nagany z wpisem do akt i zakaz publicznego występowania – stwierdził onegdaj na łamach „Rzeczpospolitej” anonimowy członek Komitetu Politycznego PiS, odnosząc się do Zbigniewa Ziobry, który po kolejnych przegranych przez PiS wyborach dał do zrozumienia, że Prawo i Sprawiedliwość zaczyna zalatywać stęchlizną, a w związku z tym przydałby się PiS-owi lifting i wietrzenie, a nawet powołanie kooperującej z nim bratniej formacji „narodowo-konserwatywnej” o inklinacjach endeckich.

Przedsięwzięta przez Zbigniewa Ziobrę akcja, to nie był zwykły strzał w kuper prezesa. Kula choć nie trafiła w komorę serca, to jednak weszła w korpus ofiary. Pomimo, że strzał nie okazał się od razu śmiertelny, to jednak sprawił, że cieniutką strużką zaczęła sączyć się krew. Jeśli postrzałek w porę się nie połapie, że właśnie zaczęło uchodzić z niego życie, tym trudniej będzie mu coś zaradzić i tym większe będzie jego zaskoczenie. Póki co ofiara bagatelizuje postrzał, podobnie jak jej najbliższe otoczenie, którę jęło uspokajać także samych siebie, że w końcu nie z takich srogich terminów prezes uchodził z życiem. Co najwyżej z postrzępionym pierzem.

Wykopanie Ziobry z PiS-u – nieuchronne zważywszy na standardy tej formacji – to w sumie dobra i zła wiadomość. Dobra dlatego, że każde pęknięcie w PiS-ie powoduje wytracanie siły przez partię narowistą i niezrównoważoną, która uprawiając hałaśliwy PR, skutecznie zdominowała prawicę, pomimo, że z przyczyn mentalnych (i nie tylko) do niej nie przynależy. Dlatego każdy wyciek wyrazistych osobowości z konduktu martyrologiczno-insurekcyjnego, jakim jest dzisiejsze Prawo i Sprawiedliwość, to wiadomość dla Polski ze wszech miar dobra. Oznacza bowiem przyspieszenie początku końca formacji, która beznadziejnie zmarnotrawiła swoje pięć minut.

Jałowienie PiS-u, które poza infantylnym hasłem, że Polacy zasługują na więcej, niczego sensownego nie było w stanie zaproponować w ostatnim czasie, jest procesem logicznym. Kultura organizacyjna tej formacji z daleko posuniętą homogenicznością, oparta na groteskowym i niewyszukanym kulcie jednostki, jest zaskakującym dysonansem, jeśli wziąć pod uwagę sporą grupę ludzi młodych działających w strukturach PiS-u. Choć jeśli przyjąć, że „metrem z Sèvres” młodego PiS-u jest Adam Hofman, to w zasadzie temu dysonansowi dziwić się nie powinniśmy. To on w końcu raczył stwierdzić ostatnio, że akcja Ziobry szkodzi… Polsce. Czujecie Państwo ten specyficzny odlot?

No i czas wskazać na złą stronę przedsięwzięcia Ziobry, czyli poglądy byłego ministra sprawiedliwości, a właściwie ich brak. Ja ich nie znam, a to tylko wzmaga moją nieufność, bo Ziobro stara się podczepić pod myśl „konserwatywno-narodową”, zezując wyraźnie w kierunku endeckim. Przyznam, że choć funkcjonuję w ruchu narodowym (z większym lub mniejszym zaangażowaniem od 1989 roku), to o Zbigniewie Ziobrze w jego obrębie nie słyszałem. Raczej dał się poznać, jako najczystsze i najdoskonalsze wcielenie PiS-u, a ten, jak wiadomo, jest niczym innym jak „neo-piłsudczyzną”, przystającą do myśli narodowo-konserwatywnej jak – nie przymierzając – Nergal do chóru gospel.

O co może zatem chodzić? Zapewne o ambicje. Zapewne o wybory prezydenckie. Zapewne o zagospodarowanie części elektoratu prawicy, który w sensie wyboru politycznego zaczął odcinać się od pisowszczyzny, dochodząc najwyraźniej do wniosku, że to jednak sicz polityczna, a nie stateczna, racjonalna politycznie i pragmatyczna gospodarczo endecja. I Ziobro dobrze te nastroje rozpoznał, stąd jego „konserwatywno-narodowa” serenada via „Nasz Dziennik”, a więc pismo traktowane przez wszystkie klony PiS-u z wielką nabożnością, które jednak z narodowego punktu widzenia – jeśli wziąć pod uwagę linię polityczną prezentowaną przez tę gazetę – z endecją ma niewiele wspólnego.

Kłótnia w pisowskiej rodzinie, którą właśnie obserwujemy nie ma podłoża ideowego. W trakcie jej trwania nigdzie nie padły słowa o wizji Polski, ustroju, polityce międzynarodowej czy gospodarce. Ale nawet gdyby padły, nie sposób byłoby odróżnić, czy mówią to „ziobryści” czy „kaczyści”, gdyż wszyscy oni do imentu siedzą mentalnie w IV RP, swoistym politycznym totemie, za którym teraz ganiają z dzidami wzajemnie sobie go wyrywając. Jest to w zasadzie spór kompletnie nieistotny dla Polski, wtórny i bezpłciowy. Spór, którego celem nie jest stworzenie nowoczesnej endecji, czy formacji „narodowo-konserwatywnej” ale zagospodarowanie potencjału, który wciąż w sobie ma ruch narodowy, pomimo że nie jest politycznie reprezentowany.

PiS, Ziobryści, PJN… Trzygłowy smok. Trzy ziejące na siebie ogniem pyski, które zapomniały, że wyrastają z tego samego tułowia. 

www.eckardt.pl

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka