Liderzy Solidarnej Polski na briefingu prasowym w przerwie kongresu przekonywali, że dla polskiej prawicy korzystne jest, aby „miała dwa płuca”, czyli PiS i Solidarną Polskę. Jak mówili, formuła „dwóch płuc prawicy” przyczyniła się do podwójnego zwycięstwa – w wyborach parlamentarnych i prezydenckich w 2005 roku – doniosły media.
Przyznam, że się zdziwiłem. Owszem, prawica mogłaby mieć dwa płuca, tyle że PiS i Solidarna Polska są tym samym płucem. Idea dwóch płuc, skądinąd ciekawa, w przypadku PiS i SP nie wchodzi w rachubę, gdyż oba te ugrupowania są monolityczne, reprezentują tę samą opcję socjalno-niepodległościową o istotnym zabarwieniu konfesyjnym, nieadekwatną do wyzwań współczesności, cierpiętniczą i capstrzykową, rozumiejącą patriotyzm jako odruch plemienny, megalomańsko zapatrzoną w swoją misję dziejową.
Solidarna Polska nie jest nową jakością. To polityczna wędlina z Constaru. Odświeżona nabłyszczaczem, bez śladu pleśni, do tego ładne zakonfekcjonowana. W biało-czerwone pazłotko, żeby była jasność. W przypadku SP mamy do czynienia z bardzo ciekawą operacją PR-owską, pragmatyczną do bólu, obliczoną na upuszczanie krwi Prawu i Sprawiedliwości, ale nie za pomocą maczety, tylko wyrafinowanego breloczka-skalpela, nacinającego tyle ile trzeba. Takie nano-szlachtowanie. Najmodniejsza odmiana prawicowego znaku pokoju.
Przeczytaj również:
Wojna Pepsi z Coca Colą
Inne tematy w dziale Polityka