Czy możliwe byłoby likwidowanie suwerennej polityki zagranicznej, gdyby żył Lech Kaczyński? – pyta retorycznie Tomasz Sakiewicz w swojej „Gazecie Polskiej”. Odpowiadam – oczywiście, że tak, w końcu to nie krasnoludek podpisał Traktat Lizboński, tylko przywołany Lech Kaczyński.
Obserwowany na prawicy, dość intensywny w ostatnim czasie, proces politycznej beatyfikacji Lecha Kaczyńskiego ma swoich licznych i zagorzałych postulatorów. Za ich sprawą dowiadujemy się o heroicznych czynach Lecha Kaczyńskiego, których nie było oraz o męczeńskiej śmierci, której – z całym szacunkiem dla jej dramatu – również nie było.
W przypadku Lecha Kaczyńskiego nie ma mowy, by pojawił się jakiś Advocatus Diaboli. Ta beatyfikacja rządzi się swoimi prawami. Odbywa się w rytmie pieśni „O małym rycerzu”, który był bez skazy. Każdy, kto ma inne zdanie, prawicą nie jest. Ona rozpoznaje swoich wyznawców w myśl zasady – powiedz, co sądzisz o Lechu Kaczyńskim, a powiem ci, kim jesteś.
Leżą ciała na kupę rzucone rozpędem
Huczy cisza przerywana syren ostrych chrzęstem
Skrzypią buty wojskowe, echo kończy strzelać
Ze służbowej broni w trawy od krwi gęste
Ktoś ich zabił nad ranem, tak jak pod Katyniem
Tamtych szarych, sczerniałych, naszych polskich braci
I mundury im wyprał i wyczyścił winę
I do ust nalał gipsu z bolszewickiej kadzi
Tułacze bezdomni, bezcieleśni, niemi
Pomieszane w trumnach ciała leżą nagie
Krew zmieszana z tkanką podsmoleńskiej ziemi
Ktoś ich zabił i teraz kłamie, kłamie, kłamie…
Oto prawica polska Anno Domini 2012. Alternatywa dla Platformy Obywatelskiej. Nie ma się co dziwić, że Palikot zaciera ręce.
www.eckardt.pl
Inne tematy w dziale Polityka