Dziś, według odnowionego kalendarza obchodzimy wspomnienie św. Piusa X,
jedynego jak na razie spośród papiezy żyjących w XX wieku,
który ogłoszony został świętym.
Poprzedni paież został ogłoszony świętym w XVII wieku, był nim dominikanin,
św. Pius V.
Pontyfikat św. Piusa X jest dziś mało znany, a jego nauczanie nawet wśród specjalistów zapomniane. A szkoda - był to człowiek niezykłej prostoty i głębi. Jako motto swojego pontyfikatu obrał słowa: "Instaurare omnia in Christo" - Odnowić wszystko w Chrystusie. Św. Pius X był żarlwym dnowicielem muzyki liturgicznej - w swoich pracach i dokumentach ukazywał jej wagę w liturgii i w przyciąganiu ludzi do Chrystusa. Był też tym, który zachęcał do adoracji Jezusa Eucharystycznego, a także, pomny na swe doświadczenia z dzieciństwa, kiedy nie mógł doczekaćsię, kiedy będzie mógł po raz pierwszy przyjąć Komunię św., obnizył do lat 7 wiek dzieci przystepujących po raz pierwszy do Eucharystii. Zachęcał przy tym, żeby kapłani i wychowawcy, rodzice, zachęcali, by dzieci czyniły o jak najczęściej, by jako dorośli bez Komunii św. nie mogli żyć. Był też tym, który stanął w obronie ortodoksji katolickiej.
Żył w czasach szerzącej się herezji modenizmu - sumy wszystkich herezji. Widział poważne zagrożenia dla wiary, kórej doktryna była podkopywana. Jest autorem Przysięgi antymodernistycznej, którą każdy neoprezbiter składał w dniu święceń.
Jest też autorem bardzo przez współczesnych teologów nie lubianej (ina rzecz, że praie dziś nie znanej) encykliki Pascendi Dominici Gregis. Zwraca w niej nie tylko uwagę na konieczność rzetelnej formacji intelektualnej, filozoficznej, dla kapłanów. Pisze także o zagrożeniach dla Kościoła, płynących z wewnątrz Kościoła:
„Będziemy więc mówić, Czcigodni Bracia, nie o niekatolikach, lecz o wielu z liczby katolików świeckich, oraz – co jest boleśniejsze – o wielu z grona samych kapłanów, którzy wiedzeni pozorną miłością do Kościoła, pozbawieni silnej podstawy filozoficznej i teologicznej, przepojeni natomiast do gruntu zatrutymi doktrynami, głoszonymi przez wrogów Kościoła, zarozumiale siebie mienią odnowicielami tego Kościoła i rozzuchwaleni liczbą swych zwolenników napadają nawet na to, co tylko jest najświętszego w dziele Chrystusowym (...). (...) przeprowadzają oni swe plany nie poza tym Kościołem, ale w nim samym: stąd też niebezpieczeństwo ma swoje siedlisko niejako w samych żyłach i wnętrznościach Kościoła, ku tym pewniejszej szkodzie, im lepiej go znają”. (Pascendi... 2-3).
Ciekawe, minęły cztery zaledwie dziesięciolecia od napisania tych słów, a o wrogach Kościoła przestało się otwarcie mówić. Wytłumaczenia są trzy możliwe: Albo św. Pius X (i inni papieże do Vaticanum II, którzy w podobnym duchu się wypowaidali) cierpieli na manię prześladowczą i bezpodstawnie dopatywali się w niektórych działaniach ludzi wewnątrz Kościołą wojny wydanej Kościołowi, albo wrogowie ci z dnia na dzień wymarli, albo...
Pewną podpowiedzią w rozwiązaniu zagadki mogą być współczesne wypowiedzi hierarchów i rzetelna analiza sytuacji w jakiej znalazł się Kościół.Oto te wypowiedzi:
Papież Benedykt XVI za czasów gdy stał na czele Kongregacji Doktryny Wiary pisał: „Bezsprzecznie ostatnie dwudziestolecie było dka Kościoła katolickiego niefortunne. Skutki tego, co nastąpiło po soborze są przeciwne oczekiwaniom wszystkich, także oczekiwaniom papieży Jana XXIII i Pawła VI. Chrześcijanie na nowo są w mniejszości i to bardziej jeszcze niż byli u schyłku starożytności. (...) Papieże i Ojcowie Soborowi oczekiwali nowego zjednoczenia katolików a tymczasem nastąpiła taka niezgoda, że wydaje się – używając słów Pawła VI – iż autokrytyka przerodziła się w autodestrukcję. (...) Oczekiwano skoku w przód, a tymczasem nastąpiła dekadencja spod znaku rzekomego „ducha soboru”, natomiast jego prawdziwy duch został w ten sposób zdyskredytowany. (...) Kardynał Julius Dopfner powiedział, że Kościół po soborze przypomina wielki plac budowy. Ktoś złośliwie dodał – tak, ale na tym placu zgubiono projekt budowy i każdy teraz ją kontynuje wedle swego upodobania” (Raport o stanie wiary, s. 25)
Dziś, zwłaszcza w Polsce, w czasie rozmów z księżmi i świeckimi aktywnymi uczestnikami życia Kościoła można odnieść wrażenie, jakby jedynymi Następcami św. Piotra byli Jan XXIII, Paweł VI, a swój szczyt papiestwo osiągnęło w Osobie Jana Pawła II. Podobnie, gdy się przegląda tematy prac dotyczących choćby nauczania społecznego Kościoła można odnieść nieodparte wrażenie, że na dobre zaczęło się ono na Soborze Watykańskim II, zaś pełną dojrzałość osiągnęła katolicka myśl społeczna w nauczaniu naszego wielkiego Rodaka, zasiadającego na Tronie Piotrowym. Czy jest to rzetelne i zgodne ze stanem faktycznym? Czy rzeczywiście wszystko, co było przed, było tylko niedojrzałą próbą określenia stosunku Kościoła do świata, państwa, do zagadnień pracy, kapitału, etc? Jakimś bardzo niedojrzałym, bardzo płaskim i niedoskonałym wyrazem katolickiej doktryny? Myślę, że trzeba znaleźć na te pytania rzetelną odpowiedź. Nie zamierzam poddawać w wątpliwość znaczenia w dziejach Kościoła i współczesnego świata pontyfikatu Jana Pawła II. Ale czynienie z Jego nauczania jedynego punktu odniesienia (a wielu tak czyni) jest z pewnością błędem. On sam mówił w swojej ostatniej książce „Pamięć i tożsamość”: „Europę na przełomie tysiącleci można określić jako kontynent spustoszeń”. Czyż za owym spustoszeniem nie stoi także spustoszenie Kościoła, fakt, iż w pewnym momencie on sam próbował przestać być „znakiem sprzeciwu”, że otworzył się na nurty ze świata, które okazały się niszczące?
A oto inne wypowiedzi na temat Vaticanum II, których autorami są osoby o niekwestionowanym autorytecie teologicznym i pastoralnym: "Kościół znajduje się w okresie niepokoju. Myśleliśmy, że po soborze rozpoczną się słoneczne dni w historii Kościoła. A zamiast tego nadszedł dzień pochmurny, burzliwy i ciemny, pełen pytań i niepewności" (Paweł VI )
O niektórych hierarchach i teologach posoborowych: "Pragną oni ustanowić nowy Kościół, różny od Kościoła Chrystusowego; pragną oni stworzyć społeczeństwo antropocentryczne, zagrożone wpisaną weń immanentnie apostazją. Jesteśmy zdani na łaskę powszechnego ruchu potknięć i kapitulacji, irenizmu i dostosowania"( Kardynał Henri de Lubac )
"Trzeba być realistą i uznać z głębokim i bolesnym odczuciem, że duża część dzisiejszych chrześcijan czuje się zagubiona, zmieszana, zakłopotana, a nawet rozczarowana: idee sprzeciwiające się objawionej i niezmiennej Prawdzie rozprzestrzeniają się szeroko i daleko; otwarte herezje w dziedzinie dogmatów i moralności zostały rozpowszechnione wywołując zwątpienie, zamęt i bunt; nawet liturgia została zmieniona."(Jan Paweł II )
Czasem myślę, że pozyteczne byłoby zarówno dla teologów, jak i dla świeckich, którzy są obecnośc w Kościele przeżywają świadomie sięgnięcie do pism i postawy tego świętego, dobrego Papieża, którego pragnieniem było odnowić wszystko w Chrystusie". Jestem pewniem, że jeżeli dziś ktokolwiek tej odnowy pragnie - u św. Piusa X znaleźć może nieocenioną pomoc.
Inne tematy w dziale Polityka