Czego Giertych nie zrobił, to Legutko wykona?
Lamenty nad stanem polskiej polityki i polskiego życia publicznego nie mają granic. Utyskujemy na polityków, na dziennikarzy, na siebie nawzajem. Nie tylko dziś, tak było trzy lata temu, tak będzie pewnie za lat kilka.
Mnożą się jednocześnie recepty: odsunąć od władzy czerwonych, dopuścić lud, teraz znowu odsunąć Kaczorów, niech rządzi PO z lewakami, niech się Kościół nie wtrąca, dać szansę młodym, więcej patriotyzmu i tolerancji, albo zero tolerancji a naszą Ojczyzną jest cały świat. I jeszcze do tego konieczne obniżyć liniowo podatki, zwiększyć stopy procentowe, wszystko się zbilansuje. Wyjdziemy z kryzysu.
Oczywiście wszystkie te sprawy są ważne, rozstrzygnięcia ich, takie lub inne – posiadają niesłychane społecznie ważne znaczenie.
Ważniejsze jednak i poniekąd warunkujące jakiekolwiek inne zdarzenia jest to, czego naucza się w szkołach. Nie chodzi tu o nauczanie patriotyzmu, nie da się tego bowiem, jak chciał niedawno zdymisjonowany minister, nauczyć „mechanicznie”, wprowadzając przedmiot o nazwie "wychowanie do patriotyzmu", nie chodzi też o odgórne zaprowadzanie dyscypliny. Ona, owszem, człowiekowi w pewnym wieku musi być narzucona, ale nie jako zewnętrzne rozporządzenie, tylko jako jeden z wielu elementów systemu edukacji.
Tu Roman Giertych który choć był ministrem, mającym świadomość wagi edukacji, popełnił, powiedzmy, poważne zaniedbanie. Skutkiem tego, bodaj jedyną wykraczająca poza doraźność jego zasługą, nie mówiąc o jakiś szczegółowych rozwiązaniach, będzie to, że o edukacji zaczęło się mówić.
A jest o czym mówić i należy o szkole i edukacji mówić. Bowiem reformując szkołę, można zreformować wszystkie inne dziedziny, które dziś objęte są bolączkami, można zreformować państwo i społeczeństwo, w ogóle nie zajmując się nimi. Nie proponuję żadnej łatwej recepty na naprawę świata – takiej bowiem nie ma. Jednakże zwracam uwagę na coś, co umyka współczesnym decydentom: naprawa świata odbywa się poprzez wychowanie. Wychowanie zaś to kultura, czyli uprawa.
Tak, jak uprawia się ziemię, by wydawała dobre plony, tak też należy uprawiać człowieka – by jego działania były dobre.
1. I tu jest, póki istnieje Ministerstwo Edukacji Narodowej i szkoły państwowe, zadanie dla ministra edukacji. Szczęśliwie się składa, że jest nim filozof. Fakt ten każe mieć nadzieję, że w krwiobieg edukacji i wychowania powróci namysł nad sprawami dla naszej ludzkiej kondycji i człowieczego losu podstawowymi. Coś czego zabrakło – i o to należy mieć największy do niego żal – Romanowi Giertychowi.2. Każdy rozsądny człowiek jest za likwidacją MEN i odpaństwowieniem szkolnictwa. Szkoły poddane władzy pojawiły się w Europie w zasadzie dopiero w XVIII wieku. Wcześniej były we władaniu Kościoła, niezależne od władzy, a ich celem było poszukiwanie prawdy – o Bogu, człowieku i świecie. Dopiero rewolucja protestancka uczyniła ze szkół narzędzia w rękach władzy. Od kiedy szkolnictwo przez protestanckich władców było wydzierane Kościołowi, przestało być wolne – stało się poddane takim czy innym interesom władzy. Potem, po rewolucjach: francuskiej i bolszewickiej, ten stan się pogłebiał I mamy co mamy. Dziedzina, która powinna być wolna od ideologicznych wpływów, która powinna kształtować człowieka - intelekt, aby był zdolny odkrywać prawdę i wolę, aby mogła podążać za dobrem, panować nad uczuciami i instynktami - stała się dziedziną walki ideideologicznej.
Mentalność technologiczna, nastawiająca nasze myślenie i działanie na to, co skuteczne, mierzalne, policzalne sprawiła, że znika z obszaru naszej osobowej aktywności namysł nad tym, co naprawdę istotne, a co jest wielkim dorobkiem i rezultatem wysiłku geniuszy i rzemieślników intelektu na przestrzeni setek lat. To oni precyzowali i doskonalili metody odróżniania prawdy od fałszu, dobra od zła, piękna od szpetoty. Uczyli człowieka patrzeć na niego samego, wyrażać tajemnice ducha, dokonywać, nieraz bolesnej i kosztownej, ale zarazem koniecznej dla godnego życia refleksji nad własnym losem i wyborami, które ten los kształtują. Temu służył cały humanistyczny dorobek ludzkości – cała filozofia, literatura, inne dziedziny sztuki – one „uprawiały” człowieka, pozwalały każdemu, ko w taki czy inny sposób się z nimi stykał, być świadomym siebie, dramatyzmu własnego losu, swojej wyjątkowości – ze względu na cel przekraczający doczesność, który jest w sposób konieczny związany z każdym ludzkim życiem.
Dziś przychodzą na uniwersytet studenci, którzy nigdy w życiu nawet w sposób amatorski i dyletancki nie dokonywali refleksji nad ważnymi pytaniami, którzy nie zastanawiali się nad naturą dobra, odpowiedzialności, wolności. Dla nich zagadnienia te nie istnieją.
Ich świat jest prosty – jak przyciśnięcie guzika w komputerze.
To wszystko, co naszą kulturę uczyniło wyjątkową, i co nas uczyniło ludźmi – dziś nie istnieje.
Nie interesuje mnie opcja polityczna prof. Ryszarda Legutki ani jego polityczne uwarunkowania. Wiem, że czyta Platona, Arystotelesa, że zna wagę wielkich rozstrzygnięć wielkich pytań, jakich geniusze dokonywali na przestrzeni wieków. Z pewnością rozumie, że bez nich człowiek w swej godności nie może być ocalony. Dlatego mam nadzieję, mam do tego prawo, że oprócz mundurków i dyscypliny powrócą do szkoły zagadnienia, bez namysłu nad którymi nie można dokonywać odpowiedzialnych wyborów i mądrze rządzić państwem. Bez których nie ma życia po ludzku.
Inne tematy w dziale Polityka