Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska
5916
BLOG

Polska i klęska multikulturalizmu

Agnieszka Romaszewska Agnieszka Romaszewska Polityka Obserwuj notkę 130

 

Polska i klęska multikulturalizmu

Dobiegającym do Polski wieściom, o coraz poważniejszych, zwłaszcza w Europie zachodniej problemach z imigrantami, towarzyszą odgłosy dyskusji o rasistowskiej przemocy w samej Polsce…. Część środowisk straszy „zagrażającym faszyzmem”, część emocjonuje się "muzułmańskim zagrożeniem” (gdzie? W Polsce?) Cała ta sytuacja każe mi się zastanawiać nad pewnym szczególnym polskim fenomenem – skłonnością do naśladownictwa. Nawet wówczas, gdy zachowania naśladowane nijak się do naszej sytuacji nie mają, naśladownictwo może przynieść jak najgorsze skutki.

Jest dla mnie oczywiste, że jedno ze  źródeł incydentów z imigrantami w krajach Europy Zachodniej,  zamieszek prowokowanych przez muzułmańską młodzież,  a nawet zbrodni, stanowi tak zwana „polityczna poprawność”. Nie pozwalając bowiem nazywać rzeczy po imieniu, nie pozwala ona zarazem dokonać prawidłowej, krytycznej analizy i diagnozy zjawisk, zagrażających zachodnioeuropejskim społeczeństwom. W myśl poprawności politycznej – niektórych rzeczy się nie nazywa, choćby chodziło o najbardziej podstawowe podglebie problemów z asymilacją imigranckich społeczności w Europie.

Między innymi nie zadaje się wystarczająco wnikliwie pytania, czy ideologia tak zwanego multikulturalizmu w jednym społeczeństwie – ma sens i czy w ogóle jest do utrzymania.

Dotychczas pozytywny przykład społeczeństwa mieszanego, imigranckiego – stanowiły Stany Zjednoczone. Tam jednak poza wymordowanymi Indianami, których resztki zepchnięto następnie w ekonomiczny niebyt – nie było w zasadzie nacji gospodarzy. Był to kraj gdzie przybyszami byli niemal wszyscy. Ponadto kultywowanie swojej tożsamości i korzeni w społeczeństwie amerykańskim było i jest do dzisiaj możliwe, ale tylko w ramach pewnego wspólnego, bardzo jasno dookreślonego projektu obywatelskiego. W ten sposób USA były i są bardziej przykładem na relatywny sukces ideologii „melting pot” (wymieszanego garnka), niż współczesnej ideologii multikulturalizmu, zakładającego zachowanie pełni odrębnej tożsamości przez każdą z grup, które wchodzą w skład społeczeństwa. Bez jakiejkolwiek ogólniejszej, wspólnej identyfikacji. Uznano, z wystarczy przestrzeganie zasad prawa. Nie wystarczy. Ludzie gdy zyja razem powinni czuć jakakolwiek wspólnotę wartości, bez niej – powstają silne podziały na my i wy co ostatecznie prowadzi do konfliktu.

Człowiek tak jest skonstruowany, że nie funkcjonuje w świecie doczesnym poza społeczeństwem i poza kulturą. Musi, chce, potrzebuje się identyfikować z grupą, a  jeśli z nią się identyfikuje, a ona odbiera go jako swojego, to odróżnia się zarazem od kogoś, kto jest obcy. Nikt jeszcze na świecie nie wymyślił, jak tę ludzka naturę zmienić. Mnie się wydaje to równie niemożliwe jak nauczenie tygrysa by się odżywiał marchewką i kiszonkami. Tylko, że zasadniczo nie ma w tym nic złego. Zły jest dopiero konflikt jaki się z tego niekiedy wylęga i zła jest przemoc. Paradoksalnie całkiem często rodzi się ona w kontrze do prób wyrugowania tych naturalnych ludzkich skłonności. Wygłodniały tygrys, zamiast zajadać kiszonki, próbuje zjeść swego trenera wegetarianizmu.

Myślę, że nie ma szans na integrację imigrantów do europejskich społeczeństw, jeśli te grupy będą zbyt znaczace liczebnie i jesli nie będzie się ich integrowało do bardzo konkretnej wspólnoty wartości. Owszem w ramach tej wspólnoty mogą  istnieć najrozmaitsze tradycje i  mogą być kultywowane różne, jednak tylko w ramach respektowania pewnych podstawowych norm wyznawanych przez gospodarzy.  Hodowanie obok siebie kilku drastycznie odmiennych od siebie grup, które nie czują ŻADNEGO wspólnego spoiwa poza przymusem – musi skończyć się niechęcią gospodarzy, poczuciem krzywdy przybyszów i ostatecznie - awanturą.
Osobną kwestia jest to od czego zaczęłam:  próby przenoszenia tego problemu do Polski. Otóż trzeba sobie powiedzieć jasno – choć nie wiadomo co nas czeka za 10 lat, obecnie w Polsce NIE MAMY problemu z dużymi grupami drastycznie odmiennych kulturowo przybyszów, a zwłaszcza ortodoksyjnych muzułmanów. Wiem że sprawię tym zawód zarówno wielbicielom politycznej poprawności, którzy już chcieliby ostrzec przed „straszliwymi następstwami narastającej nietolerancji wobec obcych”, które wprost prowadza do faszyzmu, jak i zagorzałej prawicy, która koniecznie chciałaby , tak samo jak na Zachodzie, ostrzegać przed imigrantami „zabierającymi pracę” i „muzułmańskim zagrożeniem”, bo to tak światowo i zachowawczo brzmi... Niestety dla jednych i drugich, a na szczęście dla Polski, ten problem jest  u nas  wciąż jeszcze w powijakach. Ani kilka tysięcy czeczeńskich uchodźców, którym zresztą bardzo daleko do ortodoksyjnego islamu, nie tworzy groźnych gett w polskich miastach, ani nawet kilka przykładów, godnej skąd inąd potępienia i sprawnego przeciwdziałania, skinowskiej agresji wobec „czarnych”, nie stanowi wciąż problemu społecznego, który może wstrząsnąć Polską.
Ogromna większość gastarbeiterów i imigrantów w Polsce to obecnie kulturowo zbliżeni i stosunkowo łatwo adaptujący się w polskim społeczeństwie Ukraińcy i Białorusini. Trochę jest tez Wietnamczyków, nieco Ormian, Azerów, Gruzinów i dosłownie garstka przybyszów z Afryki.

My wciąż jeszcze mamy czas by zastanowić się jak sensownie uniknąć problemów zachodniej Europy. Jak odwołać się mądrze i skutecznie do realnie w Polsce istniejącej tradycji wielokulturowości, w ramach której, nikt poza grupami marginalnymi, nie robił w swoim czasie wielkiego problemu, z żydowskiego pochodzenia ważnego ministra spraw zagranicznych, ani z tego, że w bardzo katolickim kraju premierem był luteranin. Możemy też oczywiście zająć się naśladownictwem i zadając sobie wzajemnie retoryczne ciosy, bronić przed wyimaginowanymi śmiertelnymi zagrożeniami („faszyzmem”, albo „muzułmańską agresją”), które w międzyczasie będą się stawały coraz bardziej realne. Jedno jest pewne: ten kto dla doraźnych celów politycznych, po to by pognębić politycznego przeciwnika, wyolbrzymia dzisiejsze problemy, lub przeciwnie – ich nie dostrzega – ten będzie ponosił w przyszłości odpowiedzialność, gdy sytuacja naprawdę wymknie się spod kontroli.
Takst powstał dla "Przewodnika Katolickiego"

myślę że ludzka natura pozostaje podobna od wieków i ze wiedz o przeszłosci może nas wiele nauczyć. Jestem umiarkowanie konserwatywna w opiniach o kulturze i tradycji, zaś w miarę lewicowa (jeslli za lewicowy uznamy solidaryzm ) w pogladach społeczno - ekonomicznych. Bardzo szanuję pojęcie TOLERANCJI. Nie lewackiej "toleranci", która każe wręcz zachwycać się tym wszystkim do czego przeciętny Polak nie ma zaufania, ale prawdziwej, trudnej tolerancji oznaczającej szacunek dla drugiego człowieka i jego pogladów, nawet gdy nam sie nie podobają. Staram się oceniac ludzi po czynach a nie po przynależności do bandy. Wielka róznica.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka