Tym, którzy będą uciekac.
Początek drugiego millenium na zawsze będzie mi się kojarzył z podsycaną przez media paniką jakoby to komputery przestaną działać i nastąpi w zawiązku z tym pierwsza w drugim tysiącleciu katastrofa cywilizacyjna i wogóle prawie koniec świata. Im szybciej przybliżał sie koniec starego roku tym szybciej przezorni gnali do sklepów i pustoszały sklepowe półki. Ludzie wykupywali co się dało. Prowiant, pitną wode, generatory prądotwórcze, latarki elektryczne i radyjka tranzystorowe i ciepłe skarpety. Napełniano benzyną baki samochodów i lano paliwo na zapas do metalowych kanistrów. Wybiła dwunasta i nic sie wydarzyło. Ziemia jak się kręciła wcześniej, tak sie i kręciła nadal. W komputerach data przeskoczyła bez najmnieszego, z przewidywanych przez ekspertów problemu i wszystko funkcjonowało tak jak dawniej. Wielka ulga i tylko zapasy nagromadzone po piwnicach i w garażach, przeszkadzały co poniektórym, kiedy trzeba było szybko coś znaleść. Ale to nie ta panika medialna jest najważniejszą rzeczą z którą kojarzy mi się poczatek roku 2000. W noworocznym wydaniu, najważniejszego z nowojorskich dzienników, piśmie ”Nowy Dziennik ”, opublikowane zostały życzenia noworoczne dla narodu napisane piórem Jana Nowaka Jeziorańskiego. Nie pamietam całego przekazu, ale w głowie utkwiły mi słowa, którymi były kurier, uczestnik Powstania Warszawskiego, żegnał sie z narodem. Zdając sobie sprawe ze swego podeszłego wieku i nieuchronie zbliżającej się Śmierci, nie będąc już może zobowiązany do przestrzegania powszechnie stosowanej ”polpoprawnści” nawiązał Jeziorański do wydarzeń w których poprzez zrządzenie losu i wyższą konieczność, był czynnym uczestnikiem i ważnym świadkiem. Nawiązał do swego uczestnictwa w Powstaniu Warszawskim i podkreślił że był to najważniejszy czas jego życia. Dając odpowiedz na samemu sobie zadane pytanie – Czy zmieniłby coś w swoim życiu? – kategorycznie mówi – Nie. Nie zamieniłby swego życia na żadne inne pomimo że nie było łatwe i przypadało, najlepsza jego część, w czasach krwawej, okrutnej wojny. Nie zamieniłby i gdyby było mu to dane, to jeszcze raz przeżyłby to z ochotą. W swojej książce życia, ” Kurier z Warszawy” tak pamięta drugi dzień Sierpnia:
- Tu, w tym tlumie pod nami zacierają się wszelkie różnice: robotnik ze sklepikarzem obok profesora uniwersytetu, żołnierz z biało-czerwoną opaską z cywilem, starzy z młodymi, chłopcy i dziewczęta. Dzwigają ciężkie kamienne płyty wyrwane z chodników, znoszą skrzynie i meble. Wydaje się że w tej ekstazie gotowi by własne ciała rzucić na bezkształtny stos rosnącej z każdą minutą barykady.
W bramie naprzeciwko pokazuje się dozorca z biało-czerwoną chorągwią na drzewcu. Płótno jest niemiłosiernie pomięte.
- Przez pięć lat w piwnicy trzymałem – drze się na całą ulice.
Odpowiadają mu oklaski. Tryumfalnie zawiesza chorągiew nad bramą. A już przedtem w niektórych oknach pojawiły się biało-czerwone chorągwie naprędce zszyte z jakiś prześcieradeł i kawałków płótna.
Wtem z dala ukazuje się zdobyczny samochód pancerny z wymalowaną kotwicą ”PW”, obwieszony naszymi żołnierzami. Następuje wybuch szalonego entuzjazmu. Ludzie odrzucają kilofy i łopaty i jak na komendę rzuconą przez kogoś niewidocznego zaczynają spiewać Warszawiankę. Śpiewa cała ulica od placu Napoleona aż po Marszałkowską. Ci na jezdni i na chodnikach i ci, którzy wylegli na balkony i ci stojący na oknach. Niskim, potężnym basem śpiewa stary Hełczyński, wychowanek Apuchtinowskiej szkoły:
Oto dziś dzień krwi i chwały
Oby dniem wskrzeszenia był
Ogarnia mnie uniesienie, jakiego nie doznałem nigdy przedtem i nigdy pózniej. Za tę jedną chwilę oddałbym całe życie. Czuję obecność tych spod Belwederu i Arsenału.Niewidoczni są teraz z nami, wmieszani w ten radosny tłum.Wydaje mi sie w tym momencie że własnymi oczyma widzę Polskę, nie oglądaną na co dzień, lecz Polskę wszystkich minionych pokoleń, tę samą, która ustami warszawskiego ludu wołała: ” Wiwat król, wiwat naród, wiwat wszystkie stany!”. Byliśmy znowu wolni na tym małym skrawku warszawskich ulic i domów, przed kilkunastoma godzinami wydartych wrogowi własnymi siłami.
Są wydarzenia i chwile, które przerastają w życiu człowieka wszystko inne. Dla mnie takim momentem było i pozostanie na zawsze to, na co własnymi oczami patrzyłem na Świetokrzyskiej – w drugim dniu Powstania Warszawskiego.
Żegnając sie z Narodem sędziwy kurier stwierdził że żal mu jest nas, którym żyć przypadnie w drugim millenium. Sam przeżył ciężkie chwile, ale nie zazdrości nam tego co nas czeka.
Nigdy nie słyszałem huku eksplodujących bomb. Nigdy nie słyszałem syren nurkującego bombowca. Widziałem zgliszcza i pozbawione życia ciała. Czułem w nozdrzach zapach Smierci i ciało moje pokrywał kurz. Widziałem patrole National Guard chodzące po opustoszałych, mrocznych ulicach z bronią gotową do strzału i zamontowane na Humvee karabiny maszynowe z wycelowanymi w niebo lufami. Działo się to po 11 Września na World Trade Center. Widziałem polowe szpitale w których nie leżeli ranni bo takich sie nie odnajdywało ( z nielicznymi wyjatkami ) wśród gruzów. Ulice Miasta pokryły sie tysiącami, nalepianymi na murch domów kartek z fotografiami zaginionych pod gruzami WTC z prośbą o kontakt z rodziną. Byłem pośród tłumu gotowego z gołymi rekami, nie bacząc na konsekwencje, rzucić sie na wroga by pomścić smierć brata, ojca, żony, nieznanch ludzi i przyjaciół. Gdyby tylko ten wróg był blisko...Niedługo po tym bombardierzy amerykańscy zaczeli opróżniać luki bombowe nad Afganistanem.
Nie wydaje mi się żebyśmy mieli byc pokoleniem szczególnie uprzywilejowanym i będzie nam dane uniknąć poznania smaku wojny. Niby dlaczego tamci polegli w Warszawie mieli mieć pecha a my nie? Zmieniają się czasy, zmieniaja się sposby prowadzenia wojen. Maszyny do zabijania są coraz wymyslniejsze i łatwiejsze w obsłudze a propaganda coraz bezczelniejsza. Nie zmienia się tylko czlowiek. Ci, którym ucieczka z pola bitwy wydaje sie najlepszym sposobem na zachowanie własnego życia, niech uciekają w spokoju bo nikt ich zatrzymywać nie będzie.Nie ma potrzeby szukac żadnych usprawiedliwień i zasłaniac sie ofiarami Zrywu. Po latach upokorzeń, terroru, poniżenia i śmierci każdego dnia na nowo, tego Powstania nie dałoby sie nikomu powstrzymać. Nikt nie mógł wiedziec do czego zdolni będą bandyci w niemiecckich mundurach u schyłku przegranej wojny. Polacy umierali dalej, tak jak zabijano Naród, każdego dnia od pięciu lat, tyle że Sierpniu i Wrześniu w Warszawie, umierali jako wolni ludzie. Krytykujcie tych którzy nie mogą się bronic i uciekajcie zatem w chwilach próby i żyjcie te swoje malutkie życia bez emocji. Uciekajcie, ale wiedzcie że uciekac mozna całe zycie, ale przed samymi sobą, nie jesteście w stanie uciec.