Daniel Wróblewski Daniel Wróblewski
79
BLOG

Polska na nuklearnej szachownicy

Daniel Wróblewski Daniel Wróblewski Polityka Obserwuj notkę 6
To mój pierwszy wpis, więc witam wszystkich publicystów z salonu 24!W Polsce od kilku miesięcy toczy się zażarta dyskusja na temat opłacalności oraz potencjalnych korzyści ulokowania w naszym kraju elementów amerykańskiej tzw. Tarczy Antyrakietowej. Z jednej strony padają argumenty o zacieśnieniu współpracy z USA, możliwości uzyskania ciekawego offsetu, wzmocnienia obronności kraju, czy też umocnienia naszej pozycji dyplomatycznej w świecie. Z drugiej strony słychać głosy o pogorszeniu naszych kontaktów z UE i Rosją, potencjalnych problemach z offsetem (wystarczy przypomnieć jak wygląda offset przy zakupie F16...) i niepotrzebnym zakwalifikowaniu się naszego kraju do światowej awangardy walki z terroryzmem. W całym tym dyskusyjnym bałaganie zgubione zostało gdzieś meritum sprawy – na jakie okoliczności jest opracowywana Tarcza Antyrakietowa?  Oczywiście, jej celem jest zestrzeliwanie pocisków rakietowych dalekiego i średniego zasięgu zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych. Może warto więc się chwilę zastanowić jakie będą konsekwencje posiadania tej instalacji w naszym kraju na wypadek globalnej (lub nawet lokalnej) wojny nuklearnej. Wybuch wojny nuklearnej mogącej w pierwszej kolejności objąć zasięgiem Europę rozgrywać się będzie najprawdopodobniej według scenariusza rosyjskiego, lub bliskowschodniego. Na chwilę obecną oba te scenariusze wydają się być fikcją, ale wystarczy uświadomić sobie że obie te grupy państw (Rosja wg analityków CIA ma spore szanse rozpaść się w ciągu najbliższych lat na kilka mniejszych państewek) są bardzo niestabilne politycznie, a to przy jednoczesnych tendencjach do ksenofobii i ogólnej niechęci do Zachodu tworzy mieszankę do której dodanie arsenału nuklearnego wydaje się być prostym przepisem na brzemienny w tragiczne skutki konflikt. Wystarczy że niewielka grupa desperatów (mogą być to zarówno islamscy fundamentaliści, partyzanci którejś z nacji, zbuntowane komando, czy też zwykli szaleńcy – autorzy książek z gatunku political fiction mają w tej kwestii z całą pewnością więcej pomysłów) przejmie kontrolę nad systemem rakietowym i użyje go do swoich celów. Co się dzieje od tego momentu?  Światowe potęgi nuklearne na rozpoznanie zagrożenia mają zaledwie kilka minut. Po tym czasie musi zostać podjęta decyzja o odpaleniu własnego arsenału, bądź też zaniechaniu tego kroku. Jak będzie wyglądała sytuacja widziana oczami sztabów światowych potęg?Po kolei... Została odpalona rakieta. Nie wiadomo jaki przenosi ładunek (czy ma głowicę jądrową, jak tak to jaką). Nie ma pewności co do celu w kierunku którego zmierza rakieta (konia z rzędem temu kto jasno powie w 5 minut po odpaleniu rakiety w które miasto ona trafi). Nie ma pewności co do tego kto odpalił pocisk. Nie wiadomo czy to przypadkowy strzał, czy też preludium do większego ataku. Nie wiadomo czy należy kontratakować, czy też poczekać na rozwój wypadków. Takie mniej-więcej pytania będą rodzić się w głowach sztabowców każdego nuklearnego mocarstwa na świecie. Jeśli którekolwiek z mocarstw zdecyduje się na użycie środka symetrycznego (a więc odpali swoją rakietę) nuklearny quiz zacznie się od nowa – z małą jednak różnicą. W końcu komuś mogą puścić nerwy i odpali o kilka pocisków za dużo. Jedyne co pozostanie pozostałym graczom, to wykonanie identycznego ruchu.  Na co spadną pociski? Oczywistym celem pocisków z głowicami nuklearnymi są instalacje wojskowe, zgrupowania flot, oraz zamieszkane miasta. Generalnie trzeba się liczyć z tym, że z chwilą gdy którakolwiek ze stron dokona skutecznego ataku na infrastrukturę cywilną i unicestwi np. stolicę jakiegoś kraju, będzie to przepustką dla pozostałych do atakowania celów cywilnych na nieograniczoną skalę. Tarcza antyrakietowa ma za zadanie uniemożliwić przeciwnikowi przeprowadzenie ataku, ale również, co jest chyba oczywiste, zablokować przeciwnikowi możliwość kontrataku. Jest więc to instalacja o charakterze w takim samym stopniu ofensywnym jak i defensywnym. Jako że funkcjonujące urządzenia Tarczy Antyrakietowej realnie utrudniają prowadzenie ofensywy nuklearnej, jej instalacje stają się w tym momencie celem numer jeden. Skoro zniszczenie bazy umieszczonej na terenie Polski ma stanowić klucz do zaatakowania reszty Europy, to w istocie najcięższe baty spadną właśnie na nasz kraj.  Skoro wiadomo że Tarcza w razie wojny atomowej stanie się celem numer jeden, to zastanówmy się jakie mogą być jej zdolności do obrony samej siebie przed atakiem. Załóżmy że wojna rozstrzygać się będzie według scenariusza rosyjskiego. Rosja zgodnie z postanowieniami Traktatu Moskiewskiego (2002) zobowiązała się ograniczyć swój arsenał nuklearny do ok. 2000 głowic (oczywiście jak wszelkie tego typu traktaty można uznać go bardziej za pobożne życzenie niż faktyczne zobowiązanie, no ale załóżmy że Rosja zamierza się z niego wywiązać). Ok., więc mamy ok. 2000 pocisków wymierzonych i odpalonych w cele NATO na całym świecie. Oczywiście najwięcej pocisków poleci w stronę USA, przyjmijmy więc że w Europę wymierzone zostanie tylko 20% pocisków (pobożne życzenie...). Zostaje więc 400 pocisków, z czego część może być przestarzała. Bądźmy wielkimi optymistami i niech ta liczba stanowi aż 40% arsenału. W ten sposób dostajemy 240 celów z którymi tarcza musiała by się uporać w ciągu kilkunastu minut. Do unicestwienia dowolnego obiektu wojskowego lub miasta wystarczy jeden skuteczny atak.. Tarcza rakietowa musiała by posiadać skuteczność działania równą 100% - każdy punkt procentowy poniżej tej liczby oznacza że tarcza zostanie unicestwiona po kilkunastu minutach od wybuchu wojny. Oczywistym jest fakt że atak na tarczę zostanie przeprowadzony również drogą konwencjonalną – za pomocą nalotów bombowych, rakiet konwencjonalnych bez głowic jądrowych. Nie ma co się oszukiwać – instalacja ta nie ocali naszego kraju przed zmasowanym atakiem. Nie będzie nawet wstanie ocalić siebie samej – zestrzeli kilka rakiet, ale zostanie unicestwiona szybciej niż jakikolwiek inny cel. Jedynie może ściągnąć na nas, jako wyjątkowo oddanych sojuszników Ameryki, ogień.  Jeszcze kilka słów o technologii... Nie wiadomo jakie pociski są aktualnie na składach światowych nuklearnych potęg. Tarcza nigdy nie była testowana przeciwko rosyjskim multirakietom. Nie wiadomo czy instalacja tarczy nie pociągnie za sobą powstania nośników głowic nowej generacji – niewidzialnych dla radarów, z własnymi systemami antyrakietowymi. W końcu jaki inny krok mogą podjąć inne mocarstwa nuklearne by zrównoważyć przewagę ameryki? Ameryka może na nowo rozpętać zimną wojnę, z tą małą różnicą że jej obecni uczestnicy mają o wiele mniej skrupułów niż kiedyś.  W związku z tym wszystkim jestem przeciwnikiem budowy tarczy w naszym kraju. Stoimy między prostym wyborem – potencjalnymi doraźnymi korzyściami finansowymi (marzenie polityków, tak samo jak przy zakupie F16), a względnym spokojem z racji funkcjonowania jako kraj względnie neutralny. To co nas ocaliło przed zamachami w naszym kraju po 11 września 2001 to nie zasługa naszych spec służb (które to są we względnej rozsypce za sprawą każdego kolejnego polskiego rządu), procedur bezpieczeństwa (które praktycznie nie istnieją) czy też zasługą polityki zagranicznej (która na zmianę czołga się, klęczy albo leży). Tym co nas ocaliło jest fakt że jesteśmy krajem na tyle nieznaczącym politycznie, gospodarczo i militarnie że nie stanowimy celu atrakcyjnego. Może ktoś wreszcie raczy dostrzec zalety tego stanu rzeczy? Na budowie tarczy w naszym kraju skorzysta Ameryka – i tylko Ameryka. My nie odniesiemy żadnych istotnych korzyści, prawdopodobnie będziemy musieli do budowy i utrzymania tarczy dokładać z własnej kieszeni. Znaczenie polityczne Polski nie wzrośnie, tak samo jak nie wzrosło po naszych interwencjach w Iraku i Afganistanie. Również korzyści gospodarcze dla naszego kraju będą w najlepszym wypadku identyczne (czyli praktycznie żadne). Natomiast prowokowanie krajów regionu i granie im na nosie może co najwyżej poprawić samopoczucie naszych polityków – Polska na i tak nie będzie mogła rozmawiać z Rosją jak równy z równym, da zaś pretekst do kolejnych represji wobec naszego kraju. Kluczem do umocnienia się względem Rosji jest uniezależnienie się od niej, a nie szczucie amerykańskimi bazami rakietowymi. Wyścig nuklearny to nie nasza liga, my tu zawsze będziemy tylko pionkami. Nie potrzeba nam robić z naszego kraju kolejnego pola na szachownicy. Co Państwo o tym myślą?

Polak, Chrześcijanin, Obywatel Świata. Przy okazji dziwak i gaduła :)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka