Fot. TV Republika
Fot. TV Republika
Lesnodorski Lesnodorski
3922
BLOG

Rotmistrz Witold Pilecki nie uciekł, ale po prostu podjął decyzję o wyjściu z Auschwitz

Lesnodorski Lesnodorski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 144

Rotmistrz podjął świadomie własną decyzję o wyjściu z KZ Auchwitz. Jego świadectwo (słowa i zawarta w nich intencja) są jednoznaczne. Dzisiaj padło wiele pięknych zdań w w TVP Info z ust m.in. wspaniałych propagatorów męstwa żolnierzy polskiego podziemia niepodległościowego prof. Krzysztofa Szwagrzyka i Tomasza Wolnego, którzy przywołali datę śmierci największego z bohaterów wolnej Polski - rtm. Witolda Pileckiego, zakatowanego przez ubeckich oprawców 25 maja 1948 roku.

Byłoby bardzo źle, gdyby wersja ,,ucieczki", utrwalała się również za pośrednictwem polskiej telewizji. Rotmistrz Pilecki jest także dlatego bohaterem, że znikąd nie uciekał. Był człowiekiem wolnym i jako człowiek wolny podejmował ochotniczą decyzję zarówno o wejściu do Auschwitz, jak i o opuszczeniu obozu.

Pamiętam, że największe wrażenie na mnie zrobił właśnie opis okoliczności zakończenia misji Pileckiego w Auschwitz, gdy w chorobie czytałem jego wstrząsające raporty. Wydarzeniem, który spowodowało, że śp. Rotmistrz uznał swą misję za zakończoną, był transport, który został wysłany z Auschwitz do Mauthausen 13 kwietnia 1943 roku z 2,5 tysiącem polskich więźniów. Przeczytajmy co pisał on sam o rozmowie, jaką kilka dni później przeprowadził z jednym ze swych przyjaciół:

"Siedzę tu dwa lata i siedem miesięcy. Prowadziłem tu robotę. Ostatnio nie dostawałem żadnych dyspozycji. Obecnie Niemcy wywieźli naszych najlepszych ludzi, z którymi pracowałem. Trzeba by było zaczynać od początku. Uważam, że dalsze siedzenie moje tutaj nie ma sensu. I dlatego wychodzę.

Kpt. 159 spojrzał na mnie zdziwiony i powiedział:  - No tak, rozumiem pana, lecz czy można kiedy się chce przyjeżdżać i wyjeżdżać z Oświęcimia? 

Odpowiedziałem: - Można. 

Od tej pory cały mój wysiłek skierowany był na wyszukanie najwłaściwszej drogi wyjścia. Następnie rozmawiałem z mjr. 85, który wtedy był w szpitalu u dr. 2 jako niby-chory, odpoczywał tam i w ten sposób uniknął transportów, gdyż chorych na razie nie brano. Kategorię miał jednak "A". Udało mi się go, jeszcze przed wyjściem urządzić w pracy w paczkarni.

Przyszedłem do niego jako do znającego dobrze teren wokół Oświęcimia z pytaniem, gdzie by on poszedł i jaki mi radzi kierunek.  Zygmunt spojrzał na mnie z niedowierzaniem i powiedział: 

- Gdyby to kto inny mówił, myślałbym że kpi ze mnie, ale że to ty, to wierzę, że wychodzisz. Ja bym szedł na Trzebinię, Chrzanów”. 

Rotmistrz Pilecki zakończył swoja misję w Auschwitz i wyszedł z obozu, przeprowadzając w finale jedną z najbardziej spektakularnych pod względem logistycznym akcji. Był człowiekiem, którego – takie wrażenie umacnia lektura jego raportów – cechowała krystaliczna świadomość tego, co mówi, pisze i robi.

Co gorsza określenie „ucieczka z Auschwitz” jest powielane również przez biografów i dokumentalistów Pileckiego. Nie będę przywoływał w tym miejscu ich nazwisk, mając nadzieję że postępują nieświadomie. Oczywiście w komentarzach do tych słów ujawniają się różne opinie i postawy. Mało kto był w stanie podjąć takie działanie. Rotmistrz opuścił miejsce o którym sami Niemcy mówili, że więzień może wyjść z niego tylko przez komin.

Na czym polega wielkość Pileckiego? Na skandalu. Kościół używa takiego określenia w odniesieniu do krzyża chrystusowego. ,,Skandalem" jest też czyn Pileckiego, gdyż oznacza taki poziom heroizmu, który nie mieści się w głowie zwykłego śmiertelnika. 

Kłamliwa opowieść o ,,ucieczce Pileckiego jest zbyt poważna, aby ją zbagatelizować. Rotmistrza Witolda Pileckiego trzeba nie tylko wielbić, ale również trzeba go czytać na co dzień. Oczywiście było do przewidzenia, ze ten tekst wywoła burzę.  U wielu Czytelników powraca ta sama fraza: Jak można wyjść z Auschwitz?

Piotr Cholewa powtarza z uporem: ,,Mógł sobie nazywać jak chciał, ale planował i dokonał ucieczki". Przykro powiedzieć, ale to niemiecka interpretacja bohaterskiego czynu Rotmistrza. Posłużę się całkowicie fikcyjną sytuacją. Można sobie wyobrazić, że komendant obozu na pytanie, gdzie jest Pilecki usłyszałby w odpowiedzi.

- Nie ma go. 

- Jak to możliwe? Uciekł? - dociekałby zapewne.

Gdyby więzień miał dość heroizmu odpowiedziałby:

- Nie, Panie Komendancie, Pan Rotmistrz po prostu wyszedł z Auschwitz. 

Argument, że nie mieści się to komuś w pale, podobnie jak być może Hoessowi, to już inna sprawa. Moi dyskutanci starają się nam wmówić, że skoro Pilecki nie wystarał się i nie otrzymał od Niemców pozwolenia na wyjście z obozu :), to musiał uciec.

-----

W tekście wykorzystałem fragmenty publikacji z roku 2015.


Lesnodorski
O mnie Lesnodorski

Tylko prawda jest ciekawa. Tego nie przeczytasz gdzie indziej. Ripostuję zwykle na zasadach symetrii. Wszystkie umieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura