Zdjęcie: CSWIiCh
Zdjęcie: CSWIiCh
Artur Kolski Artur Kolski
260
BLOG

Jak rozhermetyzowaliśmy bezpieczeństwo. Dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci – II.

Artur Kolski Artur Kolski Polityka Obserwuj notkę 1

Jak rozhermetyzowaliśmy nasze bezpieczeństwo. Dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci – cz. II

W przypadku powrotu do obowiązku służby należałoby się zastanowić nad uszczelnieniem systemu i wzorować się na rozwiązaniach istniejących w innych armiach, chociażby w Szwajcarii. Innymi słowy, nie chcesz do wojska płać na tych co idą. System sam się finansuje i nie drenuje budżetu państwa. A jedynym kryterium do zwolnienia powinien być tylko stan zdrowia.

W trakcje obowiązkowej służby wojskowej zgłaszali się również ochotnicy do jej odbycia, ale tak naprawdę nikt ich nie liczył, tylko traktował jako szybkie źródło zaklepania dziury w jednostce. Oczywiście zgłoszenie się na ochotnika gwarantowało, że kandydat mógł sobie wybrać miejsce pełnienia służby.

Ochotnicze formy służby nie gwarantują odtwarzania rezerw na czas wojny

Wprowadzając w 2010 roku ochotnicze formy przeszkolenia wojskowego nie zagwarantowano odtwarzania rezerw na czas wojny. Błogość stanu pokoju uśpiły ówczesne władze państwa nie dostrzegające zagrożeń na świecie. Wojsko z rocznego limitu 80 tysięcy nagle raptem absurdalnie ustaliło, że przez służbę przygotowawczą będziemy rocznie szkolić do 5 tysięcy ochotników. Taki limit obowiązywał do 2015. W wojskowych komendach uzupełnień w tamtym czasie było złożono ponad 40 tysięcy wniosków, z czego tylko 20 tysięcy doczekało się powołania do służby przygotowawczej. Reszta odbiła się od drzwi, by absurdalnie szukać alternatywy w różnego rodzaju formacjach paramilitarnych i grupach historycznych.

W 2016 roku zwiększono limit do 9 tysięcy, by dalej osiągnąć pułap 11 tysięcy. Sytuacja była, bowiem wojsko nie wykorzystało możliwości pełnego przeszkolenia jak największej jej liczby ochotników. Obecnie od trzech lat mamy rynek pracownika, czyli nastąpił obrót o sto osiemdziesiąt stopni. I wydaje się, że obecnie powołanie do służby przygotowawczej 10 tysięcy ochotników może być dla wojska ogromnym problemem. Reasumując, przez 10 lat wojsko przeszkoliło podejrzewam tylu co przez pół roku szkolenia w zasadniczej służbie wojskowej. I to jest dramat.

Od 10 lat chronicznie brakuje specjalisty w wojsku

Ale to nie koniec problemów, bo tak naprawdę przez szkolenie w służbie przygotowawczej (4-5 miesięcy) mieliśmy tylko strzelca czy wartownika (3 miesiące to szkolenie podstawowe, jednolite dla każdego żołnierza). Uzyskanie specjalisty wymagało od ochotnika związanie się kontraktem w Narodowych Siłach Rezerwowych (NSR) tak, aby przez długoletnie ochotnicze szkolenie nabyć i utrwalić specjalność wojskową. Niestety w 2016 roku okazało się, że już i tak brakuje ochotników, aby zasilić służbę zawodową. Pozwolono przyjmować do wojska już wszystkich po służbie przygotowawczej.

NSR był krótkim epizodem ochotnika dla prawie wszystkich po odbytej służbie przygotowawczej. W NSR miało być docelowo 20 tysięcy ochotników i nigdy tego pułapu nie osiągnięto, gdyż traktowano go jako swoisty worek z kandydatem sprawdzonym i gotowym do służby zawodowej. Co wpadł to już go usilnie próbowano powołać na zawodowego. Obecnie NSR, poprzez zmianę władzy i tworzenie WOT, jest formacją wygaszaną, gdyż brakuje zrozumienia obecnego systemu szkolenia.

Zawieszając pobór od 10 lat w wojsku chronicznie brakuje specjalisty. Absurdalnie podbiera się nawet kierowców z cywilnego rynku pracy, bo po prostu szkolenie jest za krótkie, aby wyszkolić jakiegokolwiek specjalistę poprzez służbę przygotowawczą. A przecież zapomina się, że wojsko i obowiązkowa służba wojskowa była motorem, który napędzał gospodarkę państwa. Co kwartał wojsko wypuszczało na rynek pracy tysiące ludzi, którzy uzyskiwali uprawnienia, chociażby kierowcy w wojsku.

WOT to takie inne Narodowe Siły Rezerwowe

Kto zna historie tworzenia oraz koncepcje reformy NSR doszuka się podobieństw w Wojskach Obrony Terytorialnej, chociażby w zadaniach formacji.

A wszystko do tej pory w szkoleniu ochotnika w służbie przygotowawczej czy NSR mielibyśmy za darmo na bazie istniejących jednostek wojskowych, czy nawet w obowiązkowych ćwiczeniach żołnierzy rezerwy.

Niestety reforma gen. dyw. Bogusława Packa przeszła w nowy twór. Po zmianie władzy, odcięto się od niej i zaczęto kreować niby nowy pomysł szkolenia ochotniczego. W 2017 powstaje WOT jako nowy rodzaj sił zbrojnych o absurdalnym systemie szkolenia weekendowego, który docelowo powinien trwać 3 lata. Ponadto zaczęto tworzyć od podstaw struktury z wykupywaniem miejsca stacjonowania nowych formacji wojskowych, co jest ogromnym obciążeniem finansowym MON wraz z otrzymywanym nowym sprzętem i wyposażeniem. WOT podzielił wojsko na nowe i stare.

NSR to droga do specjalisty po służbie przygotowawczej

W NSR czy WOT zadania niby te same ale oferta skierowana jest do innych osób. NSR był kierowany dla żołnierzy rezerwy, czyli przeszkolonych po zasadniczej służbie wojskowej lub po 4 miesięcznej służbie przygotowawczej. I to o nich głównie chodziło, by poprzez dalsze szkolenie nabyli i utrwalili specjalność wojskową na kilkuletnich kontraktach. Żołnierz rezerwy w NSR odbywał ochotniczo ćwiczenia wojskowe do 30 dni w roku. Miało być 20 tysięcy, a maksymalnie w najlepszym okresie było ich 12 tysięcy. Dlaczego? Bo był to „swoisty worek”, z którego można było czerpać kandydatów do służby zawodowej kandydata już wstępnie sprawdzonego chociażby na ćwiczeniach w jednostce wojskowej.

Za duża rotacja żołnierzy w WOT

WOT jest skierowane głównie do osób bez przeszkolenia wojskowego, gdzie po szesnastu dniach składają przysięgę wojskową. Dalszy etap prowadzony jest poprzez szkolenia weekendowe przez 2 dni w miesiącu, tak aby osiągnąć po 3 latach 124 dni szkolenia. Tak długi okres to swoista „pełzająca unitarka”, po której można mówić o jakimś żołnierzu rezerwy. Dlaczego WOT puchnie? Bo w ustawie zapisano, że żołnierz WOT może zostać zawodowym dopiero po przejściu całego cyklu szkoleniowego, czyli po 3 latach służby w WOT. Oczywiście do WOT mogą wstępować żołnierze rezerwy, którzy rozpoczynają szkolenie tak zwanym szkoleniem wyrównawczym 8 dniowym i dopiero po nim spotykają się razem z „16” na szkoleniach weekendowych.

Podczas wizyty w Gliwicach 15 maja 2019 roku szef MON Błaszczak ogłosił, że „mamy już 20 tysięcy żołnierzy WOT”. Według danych służb prasowych WOT od rozpoczęcia budowy nowej formacji wnioski o służbę w niej złożyło dotąd ponad 37 tys. osób (pewną część wniosków od tego czasu wycofano). Ok. 17 tys. zgłaszających się osób wcielono już do WOT. Pozostałe ok. 3 tys. osób ze składu tej formacji to żołnierze zawodowi. Okazuje się, że do tej pory z różnych powodów zwolniło się z WOT już 17 tysięcy osób.

Co to za system szkolenia, który pochłania, by zaraz wydalić ”przeszkolonego” tylko z nazwy rezerwisty? Nie licząc „16-stki” i kilku spotkań weekendowych znaczna część żołnierzy WOT sama z różnych przyczyn rezygnuje. WOT w miarę tworzenia struktur na zachód puchnie nowymi. Nadchodzi czas rozliczeń bo przecież na wschodzie brygada istnieje już 3 lata. I tu pytane: ilu dotrwało do pełnego cyklu szkolenia?

To całe tworzenie wygląda jak mit o Syzyfie i pracy bezsensownej, nie przynoszącej spodziewanych efektów. Tymczasem absurdalny system szkolenia weekendowego „zawsze w sobotę, zawsze w niedzielę" rodzi zniechęcenie służbą żołnierzy zawodowych. Ochotniczy system rekrutacji i szkolenia wymaga więc zmian. Wszystkich zainteresowanych problemami rekrutacyjnymi do WOT odsyłam do artykułu: „Kolski do Kozubala: nie wysyłaj WKU do Szwecji, tam powinien wybrać się WOT”.

Artur Kolski

***

W sumie publikacja składa się z trzech części:

Jak rozhermetyzowaliśmy nasze bezpieczeństwo. Dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci – cz. I

Jak rozhermetyzowaliśmy nasze bezpieczeństwo. Dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci – cz. II

Jak rozhermetyzowaliśmy nasze bezpieczeństwo. Dlaczego obowiązkowa służba wojskowa powróci – cz. III

żołnierz, historyk, medyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka