zdjęcie: Bartosz Syta (5 MBOT)
zdjęcie: Bartosz Syta (5 MBOT)
Artur Kolski Artur Kolski
150
BLOG

Nie ochotnicza ale obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa. Armia zawodowa nie obroni kraju

Artur Kolski Artur Kolski Polityka Obserwuj notkę 6

Nie ochotnicza, ale obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa. Armia zawodowa nie obroni kraju w czasie wojny

Wojsko wraz z administracja publiczną zakończyło 19 listopada br. wspólnie kwalifikację wojskową "męczoną" w dwuletnim okresie panującej pandemii. Prawdopodobnie w tej formule po raz ostatni, bo zgodnie z nową ustawą o obronie Ojczyzny, za badanie i ustalanie kategorii zdrowia ma odpowiadać resort obrony narodowej z nowymi strukturami. Kwalifikacja wojskowa po zmianach ma być przedsionkiem do naboru ochotników i stworzenia dwukrotnie liczniejszej armii zawodowej. Moim zdaniem plany te są realne pod warunkiem wprowadzenia nie ochotniczej, ale obowiązkowej służby wojskowej. Na przeszkodzie temu stoją popełnione w przeszłości błędy i demografia oraz dalsza wiara w ochotnika, najpierw w NSR a obecnie w WOT.

Zakończona właśnie kwalifikacja wojskowa to nic innego jak urwany pobór do wojska. Jest jedynie pozbawiony tylko elementu wręczenia karty powołania do stawienia się do jednostki wojskowej poborowym, którzy spełniają kryteria zdrowotne oraz kwalifikacyjne co do specjalności wojskowych ze względu na kończony kierunek kształcenia.

System, który w dalszym ciągu jest utrzymywany przez wojsko, i z niewielkimi modyfikacjami jest zapisany w projekcie ustawy o obronie Ojczyzny stwarza możliwości przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej i szybkiego uzupełnienia jednostek poborowymi. Gorzej z infrastrukturą, bo z koszarowców zrobiono biurowce, a żołnierzy na ćwiczeniach wysyła się do namiotów.

Co nowego wprowadza ustawa o obronie Ojczyzny?

Planowana ustawa o obronie ojczyzny to wielka demolka systemu pozyskiwania kandydata do wojska, zmiana całego systemu badań oraz likwidacja administracji wojskowej, czyli struktur odpowiedzialnych za mobilizację rezerwistów na czas wojny. Nowe planowane struktury jak Wojskowe Centra Rekrutacji to jest bajka dla ochotnika, gdzie - jak przypuszczam - powstaną molochy na glinianych nogach.

Nowa ustawa z jednej strony scala ustawy, ale tak naprawdę rozsypuje cały system, co na początku doprowadzi do paraliżu państwa. Za kwalifikację wojskową będzie odpowiedzialny tylko MON, nie tak jak obecnie z MSWiA. Pomimo tego i tak badania lekarskie dziewiętnastolatka wykonywała będzie dalej administracja publiczna obciążona dodatkowo nowymi badaniami psychologicznymi. Obecnie funkcjonujące jednoosobowe komisje lekarskie to efekt degradacji badań i zagrożenia o których głośno było podczas obowiązkowej służby wojskowej. Przez całe sito i selekcje poborowych trafiły do służby osoby które nie powinny znaleźć się za murami koszar, ze względu na stan zdrowia, w tym psychicznego.

Nowa ustawa przewiduje tylko trzy rodzaje pełnienia czynnej służby wojskowej jak: terytorialna służba wojskowa, zasadnicza służba wojskowa (ochotnicza 12 miesięcy a obowiązkowa 9 miesięcy), oraz zawodowa. Scalając ustawy zmieniony zostanie system badań oraz – jak się domyślam – kategorie zdolności do służby wojskowej. Wszelkie zmiany strukturalne czy w procedurach ujawnią dopiero akty wykonawcze jak rozporządzenia ministra.

Nowe wojskowe centra rekrutacji (WRC) na początku, oprócz spraw organizacyjnych i lokalowych, będzie trapił problem kadrowy, nie tylko wojskowy, ale i cywilny. Po fali odejść z administracji może się okazać, że braknie doświadczonego pracownika. Zanim nowe struktury otrząsną się z szoku ewolucyjnego i ogromu zdań na zwiększonym obszarze, zmartwieniem kierownika WCR może się okazać w przyszłości zatrudnienie lekarza do orzekania nowej kategorii zdrowia.

Od ponad roku wojsko testuje krytykowane pomysły wdrażania w polskiej rzeczywistości punktów werbunkowych na styl amerykański a może szwedzki. Problem z tym, że amerykanie mogą sobie na to pozwolić a drudzy tego zaniechali, bo posłuchali raportu rządowego z 2016 roku, który stwierdził, że system ochotniczy uzupełniania sił zbrojnych jest ślepym torem. W Polsce bez badań i żadnych opinii ekspertów wdraża się niesprawdzone pomysły. O problemach tworzenia w polskiej rzeczywistości Wojskowych Centrów Rekrutacji szeroko opisywałem w swoich felietonach. Tu przykładem może być artykuł pt.: Czy Wojskowe Centra Rekrutacji to mrzonka i eksperyment skazany na niepowodzenie?

Zagraża nam niż demograficzny, dlatego nie liczcie na ochotnika

Ponad dekadę temu każdy obywatel był zobowiązany do uregulowania powszechnego obowiązku obrony poprzez odbycie służby wojskowej. Dziś wystarczy stanąć na kwalifikację wojskową, aby otrzymać kategorie zdrowia do służby z książeczką wojskową. W myśl nowych przepisów każda osoba, która stawiła się do kwalifikacji ma uregulowany stosunek do służby wojskowej. I tak nam rośnie społeczeństwo bez przeszkolenia wojskowego.

Do kwalifikacji wojskowej obecnie corocznie wezwaniu podlega ok. 200 tysięcy osób, które kończą 19 lat. Ponad dekadę temu było to prawie 300 tysięcy. Na tym przykładzie wojsko od dawna widzi ogromny niż demograficzny. To wielki problem dla polskiej armii, zważywszy, że do końca stulecia według prognoz Polaków będzie tylko 17 milionów.

Zawieszony pobór wbrew konstytucji?

Zasadnicza służba wojskowa nie była doskonałym systemem szkolenia. A winni byli jak zwykle politycy, co stworzyli system pół otwarty, z którego poprzez rozbudowany system zwolnień i odroczeń pozwalał na ucieczkę od służby. Dla przykładu w 2008 roku do poboru wezwano 280 tysięcy osób, gdzie rocznie wojsko szkoliło poprzez służbę zasadniczą do 80 tysięcy poborowych. Okazuje się że tylko nieliczna część społeczeństwa trafiała za mury koszar.

W 2008 roku odbył się ostatni pobór do wojska a dopiero od 2010 roku wprowadzono możliwość ochotniczego przeszkolenia wojskowego. Tym sposobem rozhermetyzowliśmy system, który funkcjonował od przeszło 40 lat i gwarantował bezpieczeństwo Polski. Zgodnie z ustawą o powszechnym obowiązku obrony RP z 1967 roku każdy obywatel w wieku 19 lat był zobowiązany do odbycia służby wojskowej. Zawieszając obowiązek postawiono na ochotników, co stworzyło absurdalną sytuację i dziurę w systemie obronnym państwa. Zaczęło brakować przeszkolonych rezerwistów.

System, który gwarantował przygotowanie społeczeństwa do wojny, zapewniał stały napływ po służbie wojskowej ludzi nie tylko do wojska, ale także do wszystkich formacji mundurowych. Państwo gromadziło przeszkolone rezerwy i je szkoliło do uzyskania 50 roku życia (obecnie do 55 lat dla szeregowych), a podoficerów i oficerów do 60 roku życia. Powszechny pobór do wojska był jednym z filarów bezpieczeństwa państwa i elementem odstraszania przeciwnika, tak jak mówi powiedzenie „Chcesz pokoju szykuj się do wojny”.

Brak rekruta – problemem armii ochotniczej

W 2013 roku Austriacy w referendum opowiedzieli się za utrzymaniem obowiązkowej służby wojskowej. Ukraina była na drodze do zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej, ale konflikt w Donbasie w 2015 roku przerwał jej wdrażanie. Obecnie w Europie obowiązek służby wojskowej przywróciła Litwa, która systematycznie od 2015 roku wdrażała powrót do tej formy służby wojskowej. Innym przykładem powrotu do powszechnego poboru jest Szwecja która po zawieszeniu jej dość wcześnie zorientowała się że to ślepy zaułek. Polska czy inne kraje, które zawiesiły obowiązkową służbę wojskową takie jak Niemcy czy Francja przy ochotniczych formach służby wojskowej odczuwają chroniczny brak rekruta w czasie pokoju do służby zawodowej oraz brak odtwarzania rezerw osobowych na czas wojny.

Brak rekruta to bolączka armii ochotniczych i problem nie tylko polskiej armii. W takich sytuacjach to nie tylko Stany Zjednoczone czy nawet Wielka Brytania obniżają poprzeczkę kandydatom do służby - przyjmują ochotników nawet z problemami psychicznymi.

Państwa, które prowadzą wojny lub są w strefie konfliktu (Rosja, Turcja, Izrael), obok armii zawodowej utrzymują wojsko z poboru, tak aby system sam się nawzajem uzupełniał. To nie jest tak, że poborowy wysyłany jest na front. Zawsze po odbytej służbie można go skusić lukratywnym kontraktem. Pobór w dalszym ciągu obowiązuje w Finlandii, Grecji, Mołdawii, Norwegii, Dani, Estonii czy Białorusi.

Dla przykładu Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej to prawie milion żołnierzy oraz 600 tys. żołnierzy zawodowych, gdzie połowa to żołnierze na kontrakcie a prawie 300 tys. to żołnierz z poboru. Od 2013 r. do służby w systemie kontraktowym przyjmowanych jest 80-90 tys. żołnierzy rocznie - i jest to tylko część chętnych. Na spadek zainteresowania tą formą służby wojskowej nie wpłynęły nawet informacje o rosyjskich żołnierzach poległych w Donbasie. W Polsce przy obecnych zarobkach co roku wzrasta zainteresowanie rezerwistów służbą w obcej armii, na co musi wyrazić zgodę odpowiednie ministerstwo.

Wojsko to nie nauka zabijania

Konstytucja RP w art. 85 mówi, że „Obowiązkiem obywatela polskiego jest obrona Ojczyzny” poprzez odbycie służby wojskowej. Zawieszenie w 2008 roku powszechnego obowiązku odbycia służby wojskowej, niejako pozbawiło obywateli tego obowiązku, co może być niezgodne z konstytucją. Polska wprowadzając ochotniczy system służby wojskowej nie zagwarantowała bezpieczeństwa państwa i obywateli.

To przecież państwo polskie jest odpowiedzialne za przygotowanie społeczeństwa do obrony ojczyzny w przypadku konfliktu zbrojnego. Wojsko i służba wojskowa to nie nauka zabijania, jak co niektórzy twierdzą tylko przygotowanie do przetrwania na polu walki. I tak naprawdę nikt nikomu nie każe zabijać. To jest szkoła i sposób na późniejsze przetrwanie w niekorzystnym środowisku.

Obowiązek to jeden z elementów wychowania nie tylko patriotycznego. To tak jak z dzieckiem po urodzeniu - rodzice uczą go mowy, by w dalszej części nauczyciele uczyli go pisać i czytać a państwo później gwarantowało większości obywatelom odbycie służby wojskowej. Powszechny pobór wychowywał ochotnika na czas wojny. Tu nie chodzi o chwilowego ochotnika czasu pokoju podatnego na reklamę, który patrzy na korzyści finansowe i jest niestabilnym źródłem pozyskiwania rekruta do armii.

Wieczne reformy w państwie uwidaczniają niekorzystne zmiany. Tu ciekawym przykładem przemian może być obecnie po latach ukrywania problemu, brak na rynku pracy ponad stu tysięcy kierowców. Powodem zaistniałej sytuacji jest z jednej strony reformy szkolnictwa, gdzie zlikwidowano szkoły zawodowe, w tym zawód kierowcy-mechanika z drugiej strony zawieszono obowiązek służby wojskowej podczas której wiele tysięcy osób podczas szkolenia nabywało praktyczne. uprawnienia, w tym kierowcy.

System szkolił i pomagał powrócić do społeczeństwa większości odbywających służbę wojskową poprzez rozbudowany system rekonwersji, czyli przygotowania do konkretnego zawodu w cywilu. I tym sposobem zawsze ktoś wrócił i ochotniczo zakładał mundur na stałe.

Przywracając dyskusje o obowiązku wobec państwa powróci straszenie młodego człowieka panującą kiedyś w wojsku falą. Fala przeszła w mobbing w miejscu pracy. Jest to problem społeczny nie tylko służb mundurowych ale także cywilnych firm i korporacji. Skrzywdzić człowieka można wszędzie. Opluwanie w mediach obowiązku służby wojskowej – to według mnie – opluwanie konstytucji i żołnierza z poboru.

Artur Kolski

żołnierz, historyk, medyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka