portal-mundurowy
portal-mundurowy
Artur Kolski Artur Kolski
314
BLOG

Z propagandy o ochotnikach nie będzie żołnierzy. Komentarz do ustawy o obronie Ojczyzny

Artur Kolski Artur Kolski Polityka Obserwuj notkę 2

Z propagandy o ochotnikach nie będzie żołnierzy, a tym bardziej przeszkolonych rezerw na czas wojny. Komentarz do ustawy o obronie Ojczyzny [Analiza]

Zawieszając pobór, zawiesiliśmy konstytucyjny obowiązek obrony kraju przez obywateli, którzy przez odbytą służbę wojskową - w czasie wojny - mieli bronić kraju. Uchwalając na kolanach wszystkich opcji politycznych nową ustawę, dalej utrzymujemy podziały: nęcimy kosztowną promocją do służby wojskowej ochotników, ale zapominamy o ilościowym oraz jakościowym przeszkoleniu rezerwistów na czas wojny, a jedynie obowiązkowy pobór może uchronić nas przed totalną katastrofą. Problem w tym, że ochotnicze uzupełnienie armii niedługo wyczerpie swoje możliwości, zaś ostatnie roczniki przeszkolonych rezerw wykończą sami planiści. Przywracając po pandemicznym bezładzie obowiązkowe ćwiczenia absurdalnie wykończymy ostatnie stare przeszkolone rezerwy na czas wojny. W tym „czasie wojennym” tylko czekać na stos wniosków o zmianę kategorii zdrowia do wojska przez rezerwistów. A rekrutacja ochotników do służby wojskowej legnie w gruzach na lata, niech was nie zwiedzie propaganda o zainteresowaniu służbą w WOT.

Wojna za naszą wschodnią granicą bezpośrednio wpływa na nasze bezpieczeństwo, a my się bawimy w uchwalanie stosu papieru, zwanej ustawa o obronie Ojczyzny? W tym miejscu rodzi się pytanie, to jaki czas ma nastać, aby prezydent przywrócił zawieszony obowiązek? Co prawda z dobrowolnej do obowiązkowej służby wojskowej droga wydaje się krótka, ale po co likwidować administrację wojskową oraz zmieniać system mobilizacji i rekrutacji jak wróg u bram? Zmiana ustawy wprowadzi niepotrzebne zamieszanie oraz ogromne dodatkowe koszty, a wszystko po to, aby zmienić opakowanie z WKU na WCR, czyli Wojskowe Centra Rekrutacji. Jak widać po zmianach prac nad ustawą redukcję odłożono na półkę, z perspektywą powrotu do tematu. Jak przypuszczam, zostaną tylko te ośrodki, w których usytuowane są wojskowe pracownie psychologiczne. Tymczasem z pracowników służby cywilnej w administracji wojskowej robimy na siłę pracowników wojska. Ta reforma to gigantyczne ukryte koszty. O tym problemie pisałem w artykule pt.: Ustawa o obronie Ojczyzny: umacnianie WOT w projekcie oraz dalsza wiara w ochotnika [Analiza]

Ta ustawa to dalsze fikcyjne opowieści o zakupach dla armii i wzmacnianiu polskiego bezpieczeństwa. Od 7 lat zjednoczona prawica w zakupach dla wojska nakręciła obracającą się płytę z obiecankami bez pokrycia. Wojna na Ukrainie pokazała sens modernizacji sprzętu postsowieckiego, którą obecna władza zaniechała. A zaskakujące zakupy super ciężkiego czołgu na paliwo lotnicze, mocno obciąży wojskowych logistyków w okresie ich eksploatacji oraz przyniesie gigantyczne koszty. W US Army dla Abramsów dostarczanie nafty lotniczej nie stanowi problemu z racji na powszechność śmigłowców w jej szeregach, ale nastręczy trudności innym użytkownikom. Przecież my praktycznie śmigłowców już nie mamy. Niestety zakupy dla armii przeistoczą się w dziwną zrzutkę narodową, a nie w realne finansowanie państwa. Proponuję tak jak w kościele, pod każdą jednostką wojskową postawić puszkę na datki, może do każdego obywatela dotrze co to znaczy ustawa o obronie Ojczyzny. O tym problemie pisałem w artykule pt.: Zakopany obowiązek obronny kraju. Wojsko zamiast szkolić cywili liczy na ochotnika a politycy bezpieczeństwo kupują u Amerykanów.

Słabe rozpoznanie i brak analiz

Nie przygotowujemy społeczeństwa do zachowania się na polu walki, bo tylko przeszkolona rezerwa zagwarantuje nam bezpieczeństwo podczas wojny. Polska zniweczyła czas i nie podjęła żadnych kroków do wzmocnienia naszego bezpieczeństwa od czasu wybuchu wojny w Donbasie w 2014 roku. Za taki stan rzeczy odpowiadają politycy, którzy zniszczyli w Polsce służby specjalne, o czym świadczy utajniony raport Wasermana przeczący raportowi Antoniego Macierewicza. Nierozliczenie błędów i politycznych krezusów jeszcze długo będzie się mściło na naszym bezpieczeństwie. Dlaczego Macierewicz zlecił tłumaczenie raportu z WSI na język rosyjski? Dlaczego do dziś prokuratura nie rozliczyła sprawy Nangar Khel z 2007 roku, gdzie Macierewicz oskarżył polskich żołnierzy używając słów „zbrodnia”, czy „ludobójstwo”. Politycy zagwarantowali mu ciepłą posadkę szefa podkomisji smoleńskiej a przypomnę, iż zaklinali się przed wyborami że Ministrem Obrony Narodowej nie będzie.

Słabość naszej armii widać w rozpoznaniu zagrożeń i braku analiz do prawidłowej przebudowy jej funkcjonowania. Milczenie – nie tylko służb specjalnych – ochoczo wykorzystują politycy władzy, którzy wcielają się w pseudoekspertów. W obecnej rzeczywistości politycznej zostaje nam spoglądanie na analizy między innymi krajów nadbałtyckich czy skandynawskich, które rzetelnie przedstawiają zagrożenia oraz jak prawidłowo obudować bezpieczeństwo, nie tylko po zawieszonym poborze do wojska oraz jak przygotować się do wojny. Dobrym tu przykładem może być Szwecja oraz Litwa. Szwecja na podstawie własnego raportu z 2016 roku stwierdziła, że system ochotniczy jest ślepym torem i należy przywrócić obowiązkową służbę wojskową. O potrzebie przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej w Polsce pisałem w artykule pt.: Nie ochotnicza, ale obowiązkowa zasadnicza służba wojskowa. Armia zawodowa nie obroni kraju w czasie wojny

Tymczasem w polskiej rzeczywistości „tajna grupa” przygotowała projekt ustawy o obronie Ojczyzny na zlecenie polityczne. W dalszym ciągu MON nie ujawnił kto stoi za tą ustawą i kto ulepił tego bałwanka? Podejrzewam tu całe towarzystwo od skracania służby wojskowej, a efekty „reform” widać na granicy polsko-białoruskiej w podejrzanych zgonach żołnierzy. W rezultacie przyjmujemy wszystkich jak popadnie. Majstrowanie w procedurach, kryteriach, a nawet badaniach kandydatów ma wepchnąć w ramiona wojska jak największą liczbę ochotników. Obudźcie się, zainteresowanie wojskiem i służbą wojskową jest w obecnym czasie tragiczne. Problemy przykrywamy fikcją, a promocja jest karykaturą propagandy. To uzupełnienie nie zapełnia wakaty i nie tworzy spójnego systemy odtwarzania przeszkolonych rezerw na czas wojny. Zapomnijcie o armii trzystutysięcznej w Polsce, bo finansowo gigantyczne fundusze pochłonie to wojsko, w pierwszej kolejności na nowe zasady finansowania ochotnika na etapie szkolenia. Absurd. Były wiceszef NATO ds. tranformacji generał ws. spocz. prof. Mieczysław Bieniek w opinii do ustawy o obronie Ojczyzny oszacował, że na utrzymanie takiej armii i jej wyposażenie potrzeba 5 proc. PKB, a nie 3 proc. od 2023 r I tu znowu pojawia się brak analiz, zaś politycy w oparciu o uchwalony dokument zaczynają znowu opowiadać o wielkiej armii.

Tymczasem nowa ustawa dla ucznia wprowadza finansowanie jak dla żołnierza zawodowego. To jakie oczekiwania będzie miał po szkoleniu ochotnik czy uczeń w szkole wojskowej? Pieniędzmi już na początku służby za ponad 4 tysiące zł miesięcznie psuje się słabych rekrutów. To jakie oczekiwania płacowe będą oni mieli po ukończeniu nauki? Przewiduję w przyszłości, że galop płacony młodych żołnierzy nie będzie miał końca. I będzie podwójny płacz, bo w przypadku rezygnacji , oprócz kosztów za naukę trzeba będzie zwrócić i uposażenie.

Ogłaszając powrót do intensywnych szkoleń starych rezerwistów, pojawia się pytanie, kto odpowie za zgony na poligonie? Niestety, ale takie przypadki są odnotowywane. Jak informuje Sztab Generalny WP w kwietniu br. rozpoczną się szkolenia dla rezerwistów. Wojsko przy okazji ostrzega przed działaniami dezinformacyjnymi. Z przekazów medialnych wynika, że w tym roku zaplanowano powołanie na ćwiczenia do 200 tys. „żołnierzy rezerwy oraz osób przeniesionych do rezerwy, niebędących żołnierzami rezerwy” (to osoby, które wcześniej nie odbyły służby wojskowej). Limit obejmuje grupę 48 tys. osób, które chcą zaliczyć służbę przygotowawczą, a także 35 tys. ochotników do Wojsk Obrony Terytorialnej. I jak zwykle z komunikatu nic nie wynika, bo po prostu nie wiadomo ilu w rzeczywistości powołanych zostanie rezerwistów na obowiązkowe ćwiczenia w rezerwie. Plan jest.

Poprzednio pandemia, tak i teraz uchodźcy z Ukrainy mogą pokrzyżować szyki. Czy w MON zastanawiano się na przeznaczeniem obiektów oraz przekazaniem namiotów oraz łóżek na ten cel? Zapewne nie. Dynamika zaistniałej sytuacji niebawem spowoduje turbulencje całego planu, gdzie wojsko jeszcze nie zmierzyło się z problemami wyżywienia i nowych kosztów utrzymania żołnierzy. Niebawem inflacja oraz drożyzna pochłonie dodatkowe 20 proc. budżetu wojska i zamiast modernizacji oraz rozwoju będzie szukanie pieniędzy na papier. Wojna przyniesie nowe koszty funkcjonowania armii.

Tymczasem nie jest wykluczone, że wielu rezerwistów w stanie zagrożenia wojennego i ustawi się w kolejce do badań po zmianę kategorii zdrowia, która uniemożliwi ich powołanie, w wielu przypadkach „na wieki”. Jak wybuchnie wojna, nie liczcie na pospolite ruszenie, bo nie przeszkolony obywatel w pierwszej kolejności zasili kolumny uchodźców, a nie szeregi wojska, zaś przeszkolonych rezerw w sile wieku już praktycznie nie mamy.

Dożynki w armii, czyli jak powrót do szkolenia rezerw wykańcza rezerwistów

System szkolenia rezerw jest przewidziany dla żołnierzy po odbytej służbie wojskowej w wieku 20-40 lat, wyjątkowo do 50 roku życia. Podobny system szkolenia obowiązuje we wszystkich armiach z poboru. Najpierw jest służba wojskowa, później ćwiczenia w rezerwie do określonego wieku. Różnice są tylko na etapie intensywności i długości takich szkoleń. W Polsce szeregowi mogą być wzywani do ukończenia 55 lat, zaś oficerowie i podoficerowie - do 60 lat. W nowej ustawie podwyższono ten wiek dla szeregowych do 60 lat, a dla pozostałych rezerwistów - do 63 lat. To oznacza, że państwo polskie absurdalnie liczy na naszych ojców czy dziadków na wojnie niż na młodego żołnierza.

W Polsce doszło do sztucznego przesunięcia wieku szkoleń rezerwistów z zasobu 20-40 lat do 40-60 lat, a powodem tego jest brak odtwarzania rezerw poprzez obowiązkową służbę wojskową. Absurdalnie zamiast oszczędzać rezerwę to poprzez intensywność szkoleń wykańczamy nasze zasoby na czas wojny.

Jeśli zatem powracamy do obowiązkowych ćwiczeń rezerwy to powinniśmy również przywrócić obowiązkową służbę wojskową, bo tak jest złożony system szkolenia. Przypomnijmy na ćwiczenie rezerwy wzywano: w 2006 r. - 69 tys., w 2007 r. - 53 tys., w 2008 r. - 45 tys., w latach 2009-2012 nikogo (2009-2010 wygaszenie poboru). W roku 2013 r. - 3 tys., w 2014 r. - 7,5 tys., w 2015 r. - 14,5 tys., w 2016 r. - 36 tys., w 2017 - 16 tys., w 2018 - 30 tys., w 2019 - 49 tys., w 2020 - planowano powołać ponad 38 tys. żołnierzy rezerwy.

5 styczna 2020 roku na łamach Rzeczpospolitej ukazuje się artykuł pt.; : „Rezerwa, czyli wojsko do szóstego krzyżyka”. Warto tu przytoczyć cytat, który odzwierciedla prawdziwy obraz problemów obecnego rezerwisty i obnaża absurdalny system szkolenia rezerw.

„Tworząc armię zawodową w Polsce jednym gestem podzielono Polaków podlegających wcześniej poborowi na pół. Powstały dwa sorty. Gorszym zostali ci, którzy zdążyli jeszcze przejść przeszkolenie wojskowe w myśl starych przepisów i armii z powołania. Lepszym okazali się młodsi, których armijny dryl już się nie imał, bo skończono z powszechnym obowiązkiem służby wojskowej.

Starzejącego się „gorszego sortu” jest coraz mniej. Kolejne roczniki zostają nieodwołanie zwolnione do cywila z racji wieku i mogą dzielić radość wolności od ćwiczeń rezerwy ze swoimi synami i wnukami, którzy nigdy smaku żołnierki nie popróbowali lub nie popróbują.” (…)

”W Wojskowych Komendach Uzupełnień odbywa się mozolne skrobanie dna beczki, by nastarczyć potrzebom jednostek w zakresie powołań na ćwiczenia. Siwogłowi rezerwiści są ciągani po parę razy w ciągu roku przed oblicze urzędników. Ich nietykalni przez wojsko synowie w prawdziwej sile wieku śmieją się z tatusiów, ganianych jak młode koty w wojsku. Państwo natomiast nie zauważa, że reforma polskiej wojskowości przybiera z tego tytułu groteskowe oblicze.”

Ostatnie pomysły MON na znikające specjalności wojskowe mówią żeby po kilkudniowych ćwiczeniach rezerwistom przestemplować specjalność, to ratowanie się fikcją. To tak jak z kolczykowaniem, przepiąć z osła i zrobić świnie.

Siłą państwa jest przeszkolona rezerwa, gromadzona tak, aby państwo było gotowe na zagrożenia, których jak historia pokazuje nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Brytyjski polityk Enoch Powell mawiał: „Historia pełna jest wojen, o których każdy wiedział, że nie wybuchną”. Jak trafnie one brzmią gdy spojrzymy na konflikt w Donbasie, bo nikt się nie spodziewał, że jeszcze w Europie wybuchnie wojna. Historia pisze się na nowo, tak jak potrafi się powtórzyć.

Ochotniczy system szkolenia rozhermetyzował wojsko

Ustawa o powszechnym obowiązku obrony tworzyła zwarty system na czas wojny, który został rozhermetyzowany zawieszeniem poboru i dopisaniem do niej ochotników. W trakcje obowiązywania obowiązkowej służby zasadniczej szkolono rocznie do 80 tys. poborowych. W latach 2009-2010 praktycznie nie prowadzono szkoleń. Do chwili obecnej mogliśmy przeszkolić poprzez służbę przygotowawczą niewielką liczbę, jak przez rok w służbie zasadniczej, co ledwo zaspokajało potrzeby do służby zawodowej. Po zmianie władzy w 2015 roku brak zrozumienia systemu szkolenia i zainteresowania NSR-em spowodował samoistne wygaszenie tej ochotniczej formy służby wojskowej dla przyszłego specjalisty.

Odkrycie, że NSR i WOT ma takie same zadania było – jak przypuszczam - głównym powodem likwidacji. Do tej pory nie podjęto żadnych analiz dlaczego NSR nie osiągnął założonego celu 20 tys. ochotników. NSR, jak się okazuje, faktycznie w jakimś zakresie spełniał swoje zadania. Jeśli chodzi m.in. o przeszkalanie rezerw, to służba przygotowawcza z czasem stała się przepustką do służby zawodowej. Z ponad 64 tys. ochotników, którzy wstąpili do NSR-u, blisko 28 tys. stało się zawodowcami. W praktyce mające liczyć 20 tys. żołnierzy Narodowe Siły Rezerwowe nigdy takiego stanu nie osiągnęły. W najlepszym momencie, w 2016 roku, ich liczebność wynosiła około 13 tys. osób.” NSR była swoistą pompką dla służby zawodowej. I jak tu porównywać pobór? Przez całe istnienie formacji było 64 tys. osób związanych z nowym systemem ochotniczego szkolenia, gdzie rocznie poprzez obowiązkową służbę wojskową szkolono 80 tys. żołnierzy.

Na przełomie 2017/18 roku rozpoczęto formowanie piątego rodzaju sił zbrojnych WOT, jednocześnie wygaszając NSR. Niestety różnica pomiędzy NSR i WOT jest taka, że w pierwszy przypadku do służby trafiali rezerwiści po odbytej zasadniczej służbie wojskowej (9-12 miesięcy) oraz po służbie przygotowawczej (3-4 miesiące). Z kolei w przypadku nowego piątego rodzaju sił zbrojnych taki efekt szkoleniowy żołnierz osiągnie dopiero po 3 latach w służbie i to tylko porównując do efektu szkolenia w służbie przygotowawczej. I to jest szok, bo utrzymujemy dziwny rozlazły w czasie i bardzo drogi system szkolenia, który tak naprawdę wyciąga pieniądze podatnika. Niestety, jedynym efektywnym obecnie systemem pozyskiwania ochotnika do służby zawodowej czy do zasilenia rezerw pozostała służba przygotowawcza skrócona z trzech miesięcy do absurdalnych 28 dni szkolenia.

Dlaczego wojsko ma zatem problem z uzupełnieniem ochotnikami służby przygotowawczej, skoro to jest podstawowa forma szkolenia, aby zostać żołnierzem? Dlatego, że nacisk i cała siła promocyjna wojska jest ukierunkowana na pozyskanie ochotników do WOT. Polityka podzieliła ochotników w wojsku na pół. Jak to możliwe, że istnieją dwie różne formy czynnej służby wojskowej? Ze szkoleniem podstawowym o różnej szybkości szkolenia? Niestety w mediach słyszymy tylko przereklamowane wojsko, wykorzystywane praktycznie do wszystkiego. Ale tu pytanie czy to na pewno jest jeszcze wojsko? Nowa ustawa przekazuje zarządzanie kryzysowe w gestię WOT. Czy do tych zadań można także wykorzystać podchorążych z uczelni wojskowych? Absurd. Jedni są na szkoleniu podstawowym w dziwnym systemie weekendowym a drudzy studiują. Kto weźmie odpowiedzialność za śmierć początkującego żołnierza? W ustawie ładnie do wygląda, ale życie pisze różne scenariusze.

Dlaczego pozwolono na następny eksperyment z ochotnikiem w WOT? Docelowa liczebność 50 tysięcy terytorialsów może wydawać się duża, jednak potrzeby są znacznie większe, zważywszy na rozległy w czasie system szkolenia i formowania jednostek. Ponadto stworzony system szkolenia w WOT za dużo pochłania i wydala przed terminem 3 lat, który gwarantował 124 dni szkolenia. Ponadto tworzenie WOT już jest mocno opóźnione, mamy ich 32 tys. podczas gdy w 2021 roku miało ich być 53 tysięcy. A teraz wmawia nam się, że ten cel osiągniemy w 2024 roku?

Rynek pracownika robi swoje przy niskich zarobkach w wojsku, porównywalnych z rynkiem cywilnym, ale przy bardziej atrakcyjnych benefitach pozapłacowych. Nawet administracje wojskową dopadły braki kadrowe, co jest niebezpieczne i zarazem absurdalne. Instytucje, które uzupełniają siły zbrojne nie potrafią się uzupełnić? Problem Wojskowych Komend Uzupełnień opisałem w artykule pt.: „Święto administracji wojskowej. Czy nowa reforma struktur dojdzie do skutku?”

Tymczasem „Na zachodzie bez zmian”…

Tymczasem minister obrony narodowej powołał gen. bryg. Artura Dębczaka na pełnomocnika MON ds. stworzenia nowego systemu rekrutacji do sił zbrojnych. Obawiam się, że ktoś kto pełnił funkcję zastępcy dowódcy Wojsk Obrony Terytorialnej w dalszym ciągu będzie kreował wirtualnych żołnierzy poprzez niebywałą aktywność w social mediach tak jak to obserwuje się w WOT. Przewiduję dalszy rozwój i wspieranie klas mundurowych oraz naciski na programy typu Legia Akademicka z limitem rocznym ok. 5 tys. ochotników, gdzie po 21 dniach mamy szeregowego a po 42 dniach podoficera w stopniu kaprala, co może być w rezerwie. Te osoby nie mogą być źródłem naboru do służby zawodowej z uwagi na zbyt krótki system szkolenia.

Następstwem powołania pełnomocnika jest sformowanie Biura do spraw Programu "Zostań Żołnierzem Rzeczypospolitej" zgodnie z decyzją nr 1/MON z 10 stycznia 2020r. Jest już tak źle, że powstaje następne biuro ze sztabem ludzi, tylko po co? A ile to będzie kosztowało? W MON co chwila tworzy się biura. Efektem są nowe gadżety promocyjne i wciskanie opinii, że centra rekrutacji na wzór szwedzki czy amerykański rozwiążą problem z brakującym rekrutem. Niestety, w polskiej rzeczywistości na siłę wprowadzamy nie sprawdzony eksperyment zapisany w nowej ustawie.

Zapominacie ze służba wojskowa nie może być odbyta „w domu”

Zasadnicza służba wojskowa sama się promowała, bo przeszkolony żołnierz z poboru kształtował środowisko cywilne. Wojsko i służba wojskowa to temat i wspólny język międzypokoleniowy w domu.

Wojsko w wyniku przeobrażeń, zawieszenia służby zasadniczej i przejścia na armię zawodową od połowy 2009 roku diametralnie zaczęło się izolować od społeczeństwa poprzez brak przepływu zasobu ludzkiego do i na zewnątrz swoich struktur. To przede wszystkim żołnierz służby zasadniczej kształtował środowisko cywilne a służba wojskowa była prawdziwą szkołą patriotyzmu.

Dla przypomnienia, a dla tych co nie wiedzą przytaczam informację, że już w latach przedwojennych, od 1922 roku w wojsku wprowadzono eksterytorialny system wcielenia, polegający na tym, że poborowych z terenów Polski Zachodniej i Centralnej wcielano do jednostek wojskowych stacjonujących we wschodnich garnizonach, i odwrotnie. Natomiast w Polsce powojennej z zachodu na wschód, z południa na północ i na odwrót. Tego rodzaju rozwiązanie miało na celu umożliwić poborowym poznanie kraju, jego kultury oraz tej części Polski, na których przyszło im pełnić służbę wojskową.

Każdy z nas ma silne poczucie więzi i przywiązania do własnych korzeni, przynależności do małej społeczności i lokalnego patriotyzmu. W przypadku służby wojskowej chyba nie bez znaczenia była rozłąka z rodziną i „ małą ojczyzną”, po to, by zrozumieć „dużą Ojczyznę”.

Przywrócenie poboru będzie polityczną wrzawą

Jednym z oczekiwań części świadomego środowiska wojskowego jest przywrócenie powszechnego poboru do wojska, co było jedną z obietnic wyborczych w 2015 roku PiS i prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Jeszcze długo przed wyborami politycy prawicy powtarzali, że jak ministrem zostanie Antoni Macierewicz to powszechny pobór zostanie przywrócony. Niestety po 12 latach od zawieszenia poboru w politycznych szeregach nastała amnezja. W 2018 roku Antoni Macierewicz tylko na odchodne z funkcji szefa MON zdążył potwierdzić, że powszechny pobór do wojska powinien powrócić. Politycy doskonale się orientują w czym rzecz. Gorzej z nieświadomym społeczeństwem, które nie musi zdawać sobie sprawy, że to armia zawodowa rozpoczyna wojnę a rezerwa kończy. Przywrócenie poboru to temat polityczny i niechciany społecznie bo ważniejszy jest głos wyborczy. Tak nam rośnie społeczeństwo, które nie chce być świadome zagrożeń.

Przywracając pobór oczywiście narażamy się na medialne straszenie falą. Wojsko sobie z tym poradziło. A tymczasem mamy wszechobecny mobbing, czyli falę w cywilu, problem funkcjonujący w społeczeństwie.

Siedem lat temu na portalu mundurowym opublikowałem artykuł pt. „Analiza: Cywilny rynek pracy a przyszłe szeregi wojska”. Co do przepowiedni, która w dalszym ciągu się materializuje, tylko z jednym się nie zgodzę. Nie wierzę już w żadnego ochotnika. Jestem za przywróceniem obowiązkowej służby wojskowej. Bo jakby nie liczyć dwa, czy trzy systemy ochotnicze zostały już wdrożone i cały czas brakuje żołnierza. A gdzie tu rezerwista? Tymczasem nowa ustawa wprowadza następną z kolei formę służby ochotniczej.

Europa powoli przywraca powszechny pobór do wojska

Na system ochotniczy mogą pozwolić sobie wielkie państwa o bardzo dużych zasobach ludzkich, takie jak USA, Chiny czy nawet Rosja, która i tak utrzymuje powszechny pobór. W 2018 roku amerykańskie wojska lądowe dostały zadyszki i nie zdołały pozyskać do armii wystarczającej liczby rekruta. Na prawie 80 tys. zdołano powołać tylko 70 tysięcy ochotników.

Tymczasem nie tylko Litwa ale, także Francja oraz Szwecja od 2018 roku powraca do obowiązkowej służby wojskowej. Na Litwie służba trwa 9 miesięcy. W Szwecji od 9 do 12 miesięcy a we Francji rozłożono go na dwa etapy, mając jak to określono promować poczucie obowiązku. Francuzi objęli wszystkich 16-latków jednomiesięcznym obowiązkowym stażem w służbach mundurowych. Druga część to dobrowolna służba, trwająca od 3 do 12 miesięcy. Celem tego nowego rodzaju służby wojskowej, jak twierdzi rząd, jest zachęcenie młodych Francuzów do udziału w życiu narodu i promowanie spójności społecznej.

A pomysł na polski obowiązek służby wojskowej? „Perpetum mobile” nie chcesz do wojska płać na tych co idą

Przywrócenie systemu do używalności to nie łatwa sprawa. Wiele czynników będzie stawiało opór, największy to młodzież, która nie będzie chciała założyć kamaszy. Więc pozwólmy im uczyć się do 24 roku życia i tylko ochotniczo w tym okresie powoływać. Obowiązek musi być elastyczny do pewnego wieku. I tutaj są dwa progi: do 30 i 35 lat, z dwoma płatnymi różnymi stawkami w przypadku niedopełnienia obowiązku służby wojskowej. Dla mężczyzn służba obowiązkowa ale dla kobiet tylko ochotnicza w wieku 18-30 lat.

Rozważając przywracanie poboru wystarczy szkolenie podstawowe, czyli trzy miesiące dla wszystkich. Chcesz zostać żołnierzem zawodowym, zapraszamy - zostań specjalistą, poprzez dalsze szkolenie 9-12 miesięczne. To wojsko decydowałoby kto miałby dalej ochotniczo czy obowiązkowo zostać przeszkolonym na specjalistę i dopiero można otworzyć furtkę do służby zawodowej, a jak nie, to i tak zasili rezerwy. Musimy powrócić do poziomu rocznego szkolenia w granicach 60-80 tys.

Polska jest za małym krajem, aby pozwolić sobie na kosztowny system ochotniczego przeszkolenia wojskowego. Nie zapewnia on stałego i stabilnego rekruta do wojska. Za dwa lata wszystkie problemy kadrowe skumulują się i dojdzie do prawdziwego wstrząsu. Remedium na problemy kadrowe oraz odtworzenie rezerw jest tylko powszechny pobór do wojska. Niestety kryzys gospodarczy i bezrobocie, tylko na chwilę nagoniło rekruta do armii. Żadna już promocja i biura nie pomogą. Zacznijcie w końcu dobrze płacić w służbie zawodowej a nie tworzyć i wydawać na nowe dodatki.

Odchodzą młodzi bez uprawnień emerytalnych

Statystki resortu obrony narodowej wskazują, że w latach 2018 - 2020 na 13 tys. 513 żołnierzy zwolnionych z zawodowej służby wojskowej 5 246 (39 proc.) nie posiadało żadnych uprawnień emerytalnych. Uwidacznia się atrakcyjność i wpływ cywilnego rynku pracy na żołnierzy w służbie. Odejścia z wojska świadczą, że magia służby z jej zarobkami i socjalem nie działa na wielu żołnierzy. Dla wielu z nich porównania – jak to określają politycy – z godziwymi zarobkami nic nie ma z obecną rzeczywistością. Na szeregowego żołnierza czy policjanta nie działa żaden dodatek motywacyjny, który ma zmobilizować do pozostania w służbie, obecna podstawa płacy dla szeregowego to nie zachęta dla młodych do zakładania jakiegokolwiek munduru. O tym problemie pisałem w artykule pt.: Prawie 40 proc. żołnierzy odchodzących z wojska nie nabywa uprawnień do emerytury. Czy w wojsku nakręci się spirala zwolnień? [Analiza]

Wojna tuż za naszymi granicami a my dalej w letargu. Zamiast tupnąć nogą i przywrócić pobór przepchnęliśmy ustawę o obronie Ojczyny, która przy politycznym jazgocie i błysku fleszy mógł podpisać prezydent. Przed resortem obrony narodowej czeka nowe wyzwanie z opracowaniem ponad 160 aktów wykonawczych do nowej ustawy. Życie pokaże czy na dole w mig zrozumieją intencje ustawodawcy. Podejrzewam, że z tym może być jakiś czas problem. Oby nas wojna nie zastała na czytaniu poprawek nowej ustawy.

"Bezpieczna Polska", czyli obowiązkowe miesięczne szkolenie wojskowe

Po wybuchu wojny na Ukrainie nieliczne głosy polityczne odezwały się w mediach i pochyliły nad problemem. Macierewicz jak zwykle uaktywnił się w mediach narodowych i potwierdził konieczność poboru. Wśród nowych głosów „za”, odnotować należy prof. Romualda Szeremietiewa, byłego wiceministra obrony narodowej. Nowe pomysły wypłynęły podczas kongresu partyjnego PO pod hasłem "Bezpieczna Polska". 19 marca br. padł pomysł, aby każdy obywatel po ukończeniu 18 roku życia a kobiety ochotniczo, powinni przejść obowiązkowe miesięczne szkolenie wojskowe. Jak stwierdził były szef MSWiA Bartłomiej Sienkiewicz: „Nie da się myśleć o skutecznej obronie bez zaangażowania wszystkich sił społeczeństwa. Tylko powszechna obrona, wobec przeważających sił przeciwnika, może go zatrzymać i dać swobodę działań armii operacyjnej”. Natomiast gen. rez. Mieczysław Gocuł były szef Sztabu Generalnego WP na antenie RMF pytany o to, czy podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o obronie ojczyzny gwarantuje, że Polska będzie mieć potężną armię powiedział: "Natomiast pytanie jest takie: czy do tej pory ktoś zabraniał nam zwiększenia stanów osobowych armii? Czy trzeba było kodyfikować prawo wojskowe, znosić 14 ustaw, wprowadzać zamieszanie w przepisach prawa wojskowego? Czy ta ustawa cokolwiek wnosi, czego nie można było zrobić bez tej ustawy?". Ponadto stwierdził, że w ostatnich latach zaniechano szkolenia rezerwistów, i to był zdecydowany błąd.

Przypomnę tylko panu generałowi jak nie wie, że ostatnich rezerwistów jakich mamy to w większości wyszkolonych po poborze. Zawieszeniem obowiązkowej służby wojskowej niejako skazaliśmy się na brak odtwarzania rezerw osobowych na czas wojny, a zarazem na coraz mniejsze możliwości powoływania rezerwistów na obowiązkowe ćwiczenia. Przepaść społeczna i wiekowa oraz rozwarstwienie osób po odbytej służbie wojskowej po 12 latach od zawieszenia jest ogromna. Niekonstytucyjnie podzieliliśmy społeczeństwo na pół, na jednych którzy nie muszą iść do wojska i drugich po odbytej służbie wojskowej, których już można obowiązkiem dla obrony Ojczyzny posłać na front.

Od początku roku media informują o podwyżkach dla żołnierzy, ale jak do tej pory nikt ich nie widział. Zapewne ogłoszenie na dniach publikacji nowej ustawy zbiegnie się z informacją o podwyżkach dla żołnierzy. Tu nie chodzi o naszych obrońców tylko o polityczne paliwo do dalszego ogłupiania wyborców jak to w polskiej armii żołnierz jest godziwie wynagradzany. Przy okazji na miesiące mamy zagwarantowaną w mediach nową płytę jak to nowa ustawa wzmocni nasze bezpieczeństwo. Zapewne wiara czyni cuda, ale w rzeczywistości wojsko nastawia się na sztukę a nie na właściwego kandydata. To jest obecnie dramat. O tym problemie pisałem w artykule pt.: W wojsku najważniejsza będzie sztuka utrzymania żołnierza w służbie. W MON od lat - sukces

Nie łudźmy się, że następna ochotnicza forma służby jaką będzie dobrowolna zasadnicza służba wojskowa na 11 miesięcy spowoduje radykalny wzrost zainteresowania służbą zawodową i spowoduje osiągnięcie w ciągu kilku lat pułapu 250 tysięcy żołnierzy. Dotychczas, przy braku zainteresowania ochotnika służbą wojskową zmiany prowadziły do absurdalnych pomysłów polegających na skracaniu służby i wszelkich procedur z badaniami kandydata włącznie. W tak krótkim czasie przed powołaniem nawet służby nie będą miały czasu na sprawdzenie, kogo tak naprawdę nowe procedury w mgnieniu oka wpychają do wojska. Dla wszystkich żołnierzy pseudoekspertów, którzy negują potrzebę powrotu do obowiązkowej służby wojskowej przypomnę powiedzenie: „Nie pamięta wół jak cielęciem był”.

Artur Kolski

żołnierz, historyk, medyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka