Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski
224
BLOG

Towariszcz Putin! - otkrytka k wam - iz Ostaszkowa!

Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

historia prawdziwa

To jest, proszę Państwa historia zupełnie nieznana – zaczyna się ona w 1939roku wraz z wejściem wojsk hitlerowskich na Polesie – to tam młody Henryk Zambrzycki został przez Niemców wzięty do niewoli z zamiarem skierowania go na roboty do Rzeszy. W tej fatalnej sytuacji dobre było jedynie to, że udało się wynegocjować, by poszedł on na roboty zamiast młodszego brata, nie dość, że młodziutkiego, to słabego zdrowia, Feliksa. Henryk był starszy, obrotny, uważał, że sobie poradzi, Niemcy jakąś drogą, nie wiemy jaką, może alkoholową, może korupcyjną – zgodzili się i Henryk wylądował w niemieckim gospodarstwie rolnym prowadzonym przez kobiety.
Dość szybko uznał, że mu się w tej pracy nie podoba i że jeśliby uciekł, to po prostu wróci do siebie do Franków-Piasków – pieszo. Jak pomyślał, tak szybko zrobił, uciekł i już – a Niemcy – niewiele myśląc - szybko złapali go – i już. Potem było trudno: zbili go straszliwie od razu po zatrzymaniu, ale ponieważ przeżył – został wysłany do obozu koncentracyjnego. Tam też go nie zabili, choć ponownie przeszedł ciężkie baty. W ich wyniku pojawiły się niegojące się otwarte rany po kolbach, pięściach, buciorach. Było źle, ale że nie umierał, jakimś zbiegiem szczęśliwych okoliczności – trafił do obozowego szpitala. Tam go podleczono, zoperowano, między innymi usunięto mu po kilka żeber z każdej strony – a że niejako przy okazji uszkodzeniu uległo jedno płuco – też je wycięto, uznając, że jedno dla półtrupa, to i tak zbytek luksusu. Henryk jednak dalej nie umierał, więc uznawszy, że dla celów badań medycznych jest nieprzydatny (w obozie przeprowadzano różne badania: np. zaszywano żywemu więźniowi w brzuchu – żywego szczura – i obserwowano, kto pierwszy skona, albo czy szczur wyjdzie i którędy i po jakim czasie. Takie różne badania tam robiono, ale Henryka to ominęło.
Uznawszy zatem, że żaden z niego pożytek i żaden wróg Rzeszy, zaopatrzono go w odpowiednie papiery – i otwarto bramę obozu. Nie czekała tam jednak pierwsza klasa jak na Bartoszewskiego, tylko – piesza tysiąckilometrowa wędrówka. Więc poszedł, kontrolowano go wielokrotnie, ale papiery były na tyle dobre, że nawet Gestapo się nie czepiało, mówili: idź, idź, patrząc jak na trupa. Wiec szedł, aż doszedł w swoje strony.
Tam jakoś egzystował, trzeba pecha, że lokalni partyzanci przypominający raczej pospolitych rabusiów, próbowali go skaperować do swoich oddziałów, chcąc wykorzystać znajomość niemieckiego, ale ponieważ nie chciał, bo potykał się o własne nogi – więc mieli mu to za złe, że nie chce być partyzantem. Miało to dramatyczne skutki, bo gdy Niemcy poszli na Moskwę, a potem uciekali w popłochu, idący za nimi Sowieci, łapali ludzi do pracy przy kopaniu okopów. Lokalny watażka partyzancki we Frankach, Kaziuch, chcąc się wykupić, wskazał bolszewikom Henryka  - jako niemieckiego szpiega (niecałe 40kg półżywej masy ciała inwalidy). Henryk jeszcze pogorszył swoją pozycję pokazując sowietom swoje niemieckie papiery medyczne – po prostu je zabrali nie czytając (papiery po niemiecku, znaczit: szpion) i zwinęli Henryka. Oprócz niego zabrano również stającego w jego obronie Antoniego, brata partyzanta Kaziucha. Jeszcze późniejszego lekarza Witkowskiego, zwanego garbuskiem – też zwinięto do kopania okopów.
W szybkim czasie od kopania okopów cała trójka trafiła do obozu w Ostaszkowie romantycznie położonego  nad jeziorem i między jeziorami. Tam, w kacecie, dość szybko zorientowali się, że cały obóz jest przeznaczony do rozwałki. Informację potwierdził min niemiecki sanitariusz. Byli też (na razie) świadkami zabawy, jaką po pijanemu urządzali sobie sowieci – sołdaty ogłaszali więźniom, że jeżeli ci wsiądą do łodzi (do pełna na stojaka, tak by łódź ledwo wystawała burtami nad powierzchnię wody) – i dopłyną do drugiego brzegu jeziora – będą wolni. I odpychali łódź, a gdy ta  się oddaliła, a żołnierze popili – zaczynali zabawę. Rzucali butelki w kierunku łodzi i starali się w nie trafić z karabinów. Strzelali w ludzi, tak, by trafieni upadając, wytrącali łódź z równowagi, by ciasno stłoczeni stojący ludzie wypadali do wody. Resztę na koniec zabawy, dobijano seriami z automatów.

Henryk, Antoni i Garbusek, oraz jeszcze dwu więźniów z Lubelszczyzny -  uznali, że nie ma na co czekać, jeżeli nie chcą zginąć w wodach jeziora. Weszli w jakiś układ z niemieckim jeńcem sanitariuszem, w wyniku jakiegoś szacher-macher - zostali wywiezieni jako trupy na zewnątrz obozu. Dalej uciekali pieszo, na południe. Dotarli aż do Włoch, dopiero później, po wojnie z  - jak to się mówi – duszą na ramieniu - wrócili do Polski, ale w obawie przed UB i następcami nikomu nigdy o swojej historii nie opowiadali aż do lat 70tych.

W latach 70tych Henryk, korzystając z możliwości ubiegania się o odszkodowanie od Niemiec (papiery stracił zabrane przez sowietów), zwrócił się do Czerwonego Krzyża, do prośby dołączył niemałą łapówkę dla życzliwości urzędniczki. Ta miała zająć się uzyskaniem dokumentów od strony  ZSRR. Rozeznawszy się w sytuacji, urzędniczka zwróciła Henrykowi pieniądze, mówiąc: nie ma takiej kwoty, nikt się tego nie podejmie,a Pan, jeżeli chce żyć, niech nigdy do tej sprawy nie wraca.
I tak Henryk zrobił, posłuchał dobrej rady, więc zmarł śmiercią naturalną we własnym łóżku. O tych czasach i przeżyciach mówił niechętnie i mało, rozkręcał się nieco po alkoholu, wtedy mówił, że najgorszy Niemiec lepszy od przyjacielskiego sowieta. Furii dostawał i łapał za siekierę na widok filmów sławiących przyjaźń polsko radziecką w typie Czterech Pancernych. Jeżeli mówił o bolszewii, to gęsto używając najcięższych obelg i przekleństw.

Wiem, że to jest obecnie niemożliwe, ale gdyby była możliwość wykonania badań podwodnych w okołoostaszkowskich jeziorach, niejedna tajemnica zaginionych bez wieści rodaków – mogłaby znaleźć swoje dramatyczne w rozmiarze sowieckiego bestialstwa  - rozwiązanie.

Panu Putinowi na absurdalne zarzuty należy się tylko taka odpowiedź: należało Polsce iść z Niemcami na bolszewicki ZSRR – i wymazać go z mapy. Na pewno powstałaby na tym miejscu jakaś państwowość rosyjska – ale nie bolszewicka, może podlega – ale to w historii Rosji żadna nowość, więc i żadna krzywda. Przecież już sławna caryca Katarzyna była – Niemką, podobnie jak następująca po niej linia dynastyczna. Więc żadna krzywda, prędzej przywrócenie równowagi.
Druga część odpowiedzi jest taka: gdyby ZSRR nie napadł na Polskę – zupełnie inaczej zapewne wyglądałaby II wojna światowa. Opór polski byłby inny, co z kolei z dużym prawdopodobieństwem spowodowałoby uaktywnienie zachodu w stopniu wykraczającym poza bombardowanie Niemiec ulotkami. Ale przecież poza paktem Ribbentrop-Mołotow ZSRR wcześniej położył ogromne zasługi w hodowaniu potęgi Hitlera. Od udostępniania poligonów, poprzez szkolenia, zaopatrzenie w surowce – po stanięcie w jednym szeregu w agresji na Polskę Takie są fakty, więc nie ma co teraz rżnąć głupa, przymilając się żydom – panie Putin.

Dziękuję za uwagę

jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura