Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski
815
BLOG

Defilada KUKŁOW

Andrzej Tokarski Andrzej Tokarski Wojsko Obserwuj temat Obserwuj notkę 32



drugiego cudu nad Wisła nie będzie


Nie, proszę Państwa, to nie jest tekst prześmiewczy – tu wszystko będzie na poważnie. Ani mi w głowie wykpiwać grupy rekonstrukcyjne, czy wojów Mieszka albo Chrobrego. Niech sobie defilują.

Potencjał naszej armii jest żaden. W wariancie optymistycznym jest w stanie na współczesnym polu walki bronić się – bo nie ma mowy o atakowaniu – góra dwie doby. O ile dostałaby szansę przygotować się do obrony, gdyż wobec całkowitego braku zabezpieczenia przed atakiem powietrznym, w szczególności rakietowym – wystarczyłoby kilka precyzyjnych salw rakietowych w lotniska, by cherlawe siły powietrzne nie miały jak się wzbić w powietrze. A śmigłowców, jak to się mówi – niet.
Trudno też liczyć na to że ktoś będzie prowadził z nami wojnę na haubice i moździerze, które ponoć mamy niezłe. Równie dobrze możemy liczyć na wojnę oddziałów kawalerii konnej. To nie te czasy, gdy walczył człowiek z człowiekiem i ten dzielniejszy wygrywał. Teraz ginie się nawet nie widząc przeciwnika, jeżeli nie ma się nowoczesnej broni. A my nie mamy. Mamy tylko siłę ludzką – niewątpliwie dzielnych, choć nie do końca wiemy jak wyszkolonych żołnierzy. I trochę archaicznego sprzętu. Do którego niekoniecznie mamy odpowiednią amunicję – patrz czołgi, nadające się na defiladę, ale nie mające z czego zrobić krzywdę przeciwnikowi.

I tak dalej, i tym podobne. Najlepsze nasze uzbrojenie występuje w formie całkowicie niewidzialnej dla przeciwnika, gdyż istnieje jedynie w postaci  - kontraktów, często nawet jeszcze nie podpisanych. Kiedyś się na to mówiło: obiecanki, cacanki – a głupiemu... - no i tak dalej.

Zatem nasza dumna defilada na stulecie Niepodległości przypomina jako żywo defiladę chłopców z trzeciej klasy podstawówki. Dziarsko maszerują, dumnie prężą pierś, na ramionach trzymają drewniane karabiny. A rodzice klaszczą zachwyceni.

Z dziesięciolatkami jest tak, że najprawdopodobniej nikt dorosły nie sprawdzi ich rzeczywistych zdolności bojowych. Nikt im – i ich rozanielonym rodzicom - nie zaprezentuje w naturze jak wygląda trafienie pocisku karabinowego w ciało człowieka. Więc mogą się wydurniać do woli a rodzice klaskać.

Jednak przenoszenie takich zachowań do świata dorosłych, tam, gdzie wkoło są prawdziwe armie, i prawdziwi żołnierze – i armie i żołnierze uzbrojeni po zęby w najprawdziwszą broń najnowszej generacji, zaprawieni w prawdziwych walkach – może skończyć się tragicznie. Równie a może bardziej tragicznie, jak krwawo stłumione narodowe powstania, rozpętane przez oderwanych od rzeczywistości kretynów / lub, co bardziej prawdopodobne, obcych agentów. Kończące się tak jak dopiero co fetowane bez cienia głębszej refleksji - Powstanie Warszawskie. Straszliwa ofiara krwi, ogromne zniszczenia – jako jedyny efekt beznadziejnej bezsensownej walki.

Tak samo może skończyć się uporczywe, połączone z zaczepnymi okrzykami, prężenie muskułów przez cherlawych dziesięciolatków, gdy za płotem ćwiczy ósma klasa. Ktoś w końcu straci cierpliwość i spuści gówniarzom łomot. Tyle, że łomot w skali armii, może oznaczać zagładę. Więc może lepiej nie przesadzać z prezentacją nie istniejących mięśni.

Najbardziej obawiam się tego namolnie nam ostatnio wmawianego wzorca zachowań: Powstanie Warszawskie, Żołnierze Wyklęci, wojna partyzancka, inne powstania. Jednym słowem kult walki zbrojnej. Kult patriotyzmu rozumianego jako gotowość do ginięcia za ojczyznę. Bezmyślnego często i bezsensownego ginięcia za ojczyznę, trzeba to podkreślić.

Przykład takiej postawy i takiej propagandy dał na przykład niedawno redaktor Ryszard Gromadzki w rozmowie z sędzią Andrzejem Kryże w tv Republika. Otóż ten propagandzista próbował wmówić sędziemu, że w 45 roku po zakończeniu wojny cały naród powinien złapać za broń i udać się do lasu by tam prowadzić wojnę partyzancką. Rozumiecie Państwo, zamiast odbudowywać kraj, odpoczywać po wojnie – pójść do lasu i tam dać się zabić – bo innej opcji nie było. Kretyn to mówi? - czy agent? - sami Państwo oceńcie.

Drugi taki przykład szaleństwa, albo celowej prowokacji usłyszałem wczoraj. W rozmowie z byłym posłem Januszem Zemke z SLD wystąpił niejaki Mariusz Furmanek – który usiłował wmówić przydatność Obrony Terytorialnej, polegającą na tym że po nieuniknionej błyskawicznej klęsce naszego regularnego wojska, OT będzie prowadziła wieloletnią walkę partyzancką z najeźdźcą – trudno o większy idiotyzm, prowadzący do totalnej zagłady młodych żołnierzy OT. Aż się prosi o analogię – wiele już razy polska młodzież była pchnięta do beznadziejnej walki przez dowódców, którzy później okazywali się obcymi agentami – miało to cechy celowej prowokacji prowadzącej do śmierci najbardziej oddanych Polsce młodych ludzi. W obcym interesie, ma się rozumieć.

Przejdźmy do kukieł – dlaczego kukły defilują? Skoro to nie kpina?

Kukły – w języku służb, zwłaszcza (stąd ta forma zrusycyzowana w tytule) sowieckich – to makiety ćwiczebne. Uściślijmy: żywe makiety ćwiczebne. Zwykle więźniowie, czasem pospolici, czasem polityczni, czasem jeńcy. Na kukłach młodzi agenci ćwiczyli walkę wręcz, rzuty, chwyty, ciosy, pchnięcia bagnetem. Przełamywali opór przed zabijaniem. Bo kukły miały za zadanie, po wypełnieniu swojej misji – zostać zabite. I zostawały zabite. Zgodnie z planem i z pożytkiem dla służb.

Więc jak patrzę na tę defilującą armię pozbawioną zdolności bojowych, to oni mi się kojarzą z tymi kukłami. Są równie przydatni, tyle, że nie dla nas. W razie konfliktu, zostaną zgładzeni i nawet nie będą widzieli przez kogo. To samo stanie się z dziećmi z Obrony Terytorialnej, którą to formację ja nazywam SMA – Samobieżnym Mięsem Armatnim. To też kukły.

Zaś natrętna propaganda walki i śmierci za ojczyznę, połączona, co coraz wyraźniej  widzimy, z wstrzymaniem, a może lepiej POZOROWANIEM  modernizacji armii, prowadzona przez polityków – też coraz wyraźniej to widzimy – nieskończenie służalczych wobec obcych, nieprzyjaznych nam wpływów – powinna zmuszać nas do podejrzewania, że jesteśmy, jak mówi młodzież, wkręcani w jakąś rozgrywkę polityczną, która łatwo może skończyć się kolejną – zaprogramowaną i bezwzględnie zrealizowaną - rzezią Polaków.

Zatem zachęcam: do krytycznego przyjrzenia się serwowanej nam propagandzie. Do nie ulegania zapewnieniom polityków. Rodziców: do trzymania dzieci z daleka od OT, choć warto uczyć ich strzelania i walki wręcz, ale nie w ramach oddziałów regularnych, zwłaszcza podlegających komendzie polityków.

Ojczyźnie jesteśmy potrzebni – ale żywi. Jako KUKŁY – posłużymy tylko wrogom.




Dziękuję za uwagę

jako zodiakalny Bliźniak posiadam dwie, albo więcej twarzy, czy może osobowości. Na potrzeby tego miejsca jestem zwolennikiem poszanowania prawdy w życiu publicznym, zachowania podmiotowości tak państwa, jak i jego obywateli każdego z osobna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo