Właśnie ostatnio wzmogli swoją działalność równocześnie na dwóch blogach , przy dwóch niezależnych wpisach , ale o zbliżonej problematyce.
Lubię czytać artykuły Pani Bożeny na blogu zatytułowanym „Jeszcze z innej strony”.
Pisze ciekawie, podejmuje tematy ważne i kontrowersyjne, warstwa merytoryczna i argumentacja logiczna jej tekstów jest tak wzorcowa , że u niej można się wiele dobrego nauczyć.
o dramatycznej treści :
wrocławska szkoła, do której uczęszcza jej dziecko ma obrać patrona i wśród kandydatów jest niemiecki chemik, noblista, wrocławianin rozwijający w czasach hitlerowskich rozległą działalność przemysłową o profilu wojskowym, a po wojnie sprytnie i bezpiecznie lądujący w Argentynie.
Pani Bożena przeżywa konflikt sumienia : czy rzeczywiście jest słusznym wybieranie takiego człowieka na patrona polskiej szkoły, i stawianie go jako wzór polskim dzieciom?
Dyskusja pod wpisem, natychmiast została zawładnięta przez „europejczyków” w postaci oddziału kobiecego [ styx, milestone ]pod wodzą niejakiego zachcio, który jako blogier słynie z odważnych szarż - w stylu „bykiem go, bykiem” – szczególnie na nieżyjących,np. Gosiewskiego, czy L.Kaczyńskiego.
W tym miejscu nie tylko wybiela usilnie owego kandydata na patrona , ale także –swoim zwyczajem- drwi z niepokoju autorki ,szydzi z jej postawy patriotycznej i z ciężkim dowcipasem ,szyderczo niby proponuje na patrona :
„ jakichs odrodzicieli polskosci. Zeby niby Zlotniki wrocily dzieki nim do Macierzy. I takie tam.
Moze kapral Michal Okurzaly by sie nadal? Albo Henryk Batuta? „
Zaś komentatorka „styx’ popierająca kandydaturę owego Niemca na patrona szkoły argumentuje filuternie , że :
„Przeciez Breslau i Wroclaw to jedno i to samo miasto, błędem jest tworzyć sztuczne podziały.”
Gdyby nie celne riposty autorki artykułu, formułowane taktownie , lecz stanowczo , to odniósłbym wrażenie ,że Breslau rzeczywiście powinien wrócić do „macierzy”. Ślązacy już są podobno spakowani, znaleźli lepszą ojczyznę od Polski.
A więc : Brawo Bożenko !
Jeszcze nie ostygłem od tej lektury „prawdziwych europejczyków „ zajętych wietrzeniem nadwislańskiego, zapyziałego zaścianka , gdy nadziałem się na trefnisia zawodowego Wodziannę Trophy . z jego postem
Jest tutaj informacja [ za GW ] o tym, że Opolszczyzna „wymiera”, czyli ma najgorszą sytuację demograficzną ,bo:
„"Jedni wydają pieniądze, by młodych zatrzymać po naszej stronie Odry, inni - by przeciągnąć ich na drugą (...) .”
Oczywiście , to metafora na sytuację stosowania przez „zachodniego sąsiada” rozmaitych metod regermanizacji ,lub wręcz odzyskania swoich byłych wschodnich landów.
W dyskusji pod niby-wpisem Wodzianny Trophy natychmiast pojawił się „zapluty antyeuropejczyk”[ jakiż dowcipny nick, boki zrywać ] ze swoją nieodłączną katarynką i pozytywkami w rodzaju:
„Jak mi tu jeszcze "Rotę" odśpiewasz..”
„No i obrona polskości niczym w "Placówce"...”
A następnie zaczął się prawdziwy festiwal plucia na „tych zza Buga”, ”tych ze wschodu”.
Przebił ich niejaki mariasz, który szczerze wyznał:
„Mieszkając rok w Opolu, czułem się bardzo wyobcowany. Przez tych Karguli i Pawlakow. Złodzieje, oszuści, kombinatorzy.
Mowa rzecz jasna o firmach prowadzonych przez potomków obywateli zza Buga.
Niemiecki, powiedzmy, geodeta, był w porządku. Geolog zaś zza Buga to była istna tragedia.
Co dotyczyło również innych specjalności. „
Autor bloga zapewne nie chciał być w tyle, więc oznajmił:
„Dziwne te ludzie na wschodzie. A Lublin to miasto z kosmosu! „
Nie wiedzieć dlaczego, te z serca płynące uwagi o "tych zza Buga", o "ludziach na wschodzie " zawsze mi sie kojarzą z listami herr gubernatora Franka na temat "bydła ze wschodu'", listami publikowanymi w prasie kulturalnej III Rzeszy w latach wojennej prosperity hitlerowców.
Najbardziej podobał mi się nostalgiczny, ciepły ton „sanoviusa”. Oto próbka:
"Opolszczyźnianki" rodzą dzieci, ale w Niemczech poznanym tam Niemcom albo Ślązakom w którymś już tam pokoleniu w Rajchu. Ale Opolskie ma nie tylko najwyższy wskaźnik emigracji z Polski, ale także imigracji. Wyjeżdżają młodzi - masowo do pracy, bo wielu krewnych w rajchu, stad łatwo tam zdobyć pracę, a na starość część wraca na ojcowiznę - aby odgrzać emeryturkę na swoim [Sanovius].
Szczególnie sympatycznie brzmi np. dla dziadka sanoviusa – pieszczotliwe :
”rajch” i „emeryturkę”.
No cóż, mamy to ,co mamy.
Kiedyś było trochę volksdojczów , dzisiaj europejczyków. Nie my jedni. To ludzkie.
No modern scientist comes close to Einstein's moral as well as scientific stature (John Horgan)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura