Donald Tusk i trujący susz z jaj - Tuskotroska

Któż nie widział zatroskanego premiera Donalda Tuska? Premier na wałach powodziowych. Na miejscu katastrofy kolejowej. I drogowej. Premier pochylający się nad ludzką troską po przejściu trąby powietrznej.

Jest też Donald Tusk, który w kampanii wyborczej do samorządów firmuje hasło: „Nie róbmy polityki”. Gdy zawodowy polityk, wybierany przez wyborców, opłacany przez podatników, pełniący najważniejszy urząd polityczny w całym kraju, mówi: „nie róbmy polityki”, to tak jakby mówił: „nie bądźmy obywatelami, nie traktujmy poważnie tego wszystkiego”. Tymczasem pierwszym zadaniem premiera jest robienie polityki. Dobrej polityki.

Mówiąc: „Nie róbmy polityki” – przecież robi politykę. Złą. Próbuje odpolityczniać Polaków. Na plakacie z logo Platformy OBYWATELSKIEJ miesza w głowach wyborcom tak, by nie rozumieli, że być obywatelem to rozumieć politykę i się w nią angażować.

Internauta komentuje

Gdy portal Niezależna.pl zamieścił pełny tekst mojego artykułu „Raporty z TuskoKraju” („Gazeta Polska” z 18 kwietnia 2012 r.), fragmenty tekstu opublikowała strona wsieci.rp.pl. Internauta o nicku „TomTom” wpisał tam komentarz: „Pan socjolog chyba nie pomieszkał za granicą i nie poznał, co to odpowiedzialność i uczciwość w społeczeństwie. To, co pan nazywa nadużyciami gospodarczymi, za które to niby ma być odpowiedzialny premier (bo on codziennie sprawdza, co robi 38 milionów obywateli), to zwykła bylejakość i brak personalnej odpowiedzialności u Polaków. To, że w suszu jajecznym są trucizny, to nie wina Tuska, panie socjologu. To wina kogoś tam na dole, kto po niedzielnej mszy w poniedziałek idzie do pracy i kradnie, oszukuje i podmienia produkty. Na dodatek powiem panu, że zmiana rządzących nic nie da, bo przyjdzie następna banda oszustów (Lipiec z rządu Kaczyńskiego właśnie został skazany za nieuczciwość)”.

Warto ten wpis skomentować, bo widzę w nim błędne schematy myślowe. Skupmy się na dwóch. Po pierwsze, czego obywatele mogą rozsądnie wymagać od szefa rządu? Po drugie, czy wszyscy realni kandydaci do władzy w Polsce to oszuści?

Za co odpowiada premier rządu RP

Gdzie jest miejsce premiera? Miejsce premiera jest w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam ma studiować mechanizmy funkcjonowania swojego kraju. Naradzać się z ekspertami i wypracowywać nowe ustawy i korekty ustaw już obowiązujących. Ustaw – czyli przeprowadzanych przez parlament formalnych reguł gry w społeczeństwo. Premier ma zorientować się, jak działa np. system zabezpieczenia przed powodziami, ustalić jego słabe ogniwa i podjąć naprawcze reformy. Ma ustalić ze specjalistami, dlaczego proces inwestycji w drogownictwo jest tak niefunkcjonalny, i zainicjować zmiany.

Ale polski premier tego nie robi. Swoją energię zainwestował w wizerunek zamiast w modernizację infrastruktury. Dlaczego? Przebudowa przestarzałych struktur zawsze wiąże się z naruszeniem czyichś interesów. Na przykład podmiotów decydujących o tym, w jakich mediach i w jakiej ilości ukażą się reklamy.

Nikt w wolnej Polsce nie był premierem tak długo jak Donald Tusk. I już nikt nigdy nie zwolni go od odpowiedzialności za to, czego nie zrobił. Niezależnie od tego, czy stało się tak z lenistwa, przeoczenia czy też otoczenia się gronem dworaków zamiast profesjonalistów. Już nikt nigdy nie zwolni Donalda Tuska z odpowiedzialności za zastępowanie pijarem (czytaj: propagandą) męskiego zmagania się z prawdziwymi problemami. Z problemem finansów publicznych, z problemem kiepskiej jakości legislacji, z problemem reformy służby zdrowia, z problemem korupcji, z problem rosnącego ubóstwa, z problemem rażącego niedopasowania szkolnictwa publicznego do wyzwań współczesności, wreszcie z problemem pluralizmu oraz suwerenności naszego dyskursu publicznego.

Akurat ten ostatni problem jest w istocie na rękę Tuskowi oraz establishmentowi III RP. Bo to pozorny, jałowy pluralizm w mediach powoduje, że waga i charakter pozostałych najważniejszych problemów są dla większości wyborców ukryte lub niezrozumiałe.

Trucizny w suszu a premier

Premier ma osiągnięcia. Zwłaszcza na polu, mówiąc językiem socjologii, instytucjonalizacji bylejakości: byle jakie reformy, byle jakie drogi, byle jaka opieka zdrowotna, byle jakie tajne służby itd. Wiedzą o tym obywatele. I wiedzą funkcjonariusze państwa. Także ci pracujący w instytucjach kontrolnych, którzy na ów trujący susz przymykali oczy.

Jak my – obywatele mamy od siebie wzajemnie wymagać odpowiedzialności, skoro premier nie odpowiada za stan Polski, skoro premier publicznie wzywa nas, byśmy właśnie obywatelami nie byli?

Porównajmy np. odpowiedzialność dyrektora szkoły za jakość kształcenia i stan wiedzy uczniów. Przecież dyrektor nie ma bezpośredniego wpływu na to, co uczeń robi w domu, ile czasu poświęca na odrabianie lekcji. Ale jednak dyrektor zarządza ogniwami pośrednimi: polityką kadrową, kontrolą nauczania, zebraniami z rodzicami etc. To od pracy dyrektora zależy jakość absolwentów jego szkoły.

Konkretnie za trujący susz premier nie odpowiada. Nic a nic. A za niesprawność systemu przestrzegania prawa w Polsce?

Lipiec czeka na Sawicką

W sprawie Tomasza Lipca odpowiem tak. Był ministrem sportu w rządzie PiS. Został on zatrzymany za rządów PiS, zdymisjonowany przez premiera Jarosława Kaczyńskiego i jest już obecnie skazany przez sąd. Z kolei posłanka PO Sawicka, także zatrzymana za rządów PiS, po festiwalu niewinności zaaranżowanym przez media sprzyjające Platformie jeszcze się wyroku skazującego nie doczekała.

A w interesie beneficjentów systemu III RP leży przekonywanie Polaków, że wszyscy politycy to jedna banda oszustów. Byśmy nie wierzyli w sens obywatelskiej mobilizacji. Byśmy uwierzyli w swoją bezradność.

Ale niedoczekanie wasze!

Andrzej Zybertowicz