Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej
643
BLOG

Ręka szewca. O odpowiedzialności

Publikacje Gazety Polskiej Publikacje Gazety Polskiej Polityka Obserwuj notkę 0

Ogłupieni przez mainstreamowe media ludzie przestają widzieć bezpośredni związek między polityką a ich życiem. Tę iluzję z premedytacją podtrzymują rządzący – w tej materii towarzysze Donalda Tuska są prawdziwymi mistrzami. Dlatego ujawnienie przez „GPC” nagrań dziennikarskiej prowokacji w stosunku do sędziego Milewskiego ma tak kapitalne znaczenie.

W 1962 r. ukazała się w Paryżu, nakładem wydawnictwa Hachette, niezwykła biografia słynnego malarza Augusta Renoira. Niezwykła, gdyż napisana przez jego syna – znanego na całym świecie francuskiego reżysera. Jean Renoir odważył się na ten krok dopiero będąc w wieku dojrzałym. Uważał po prostu, że do pisania o kimś tak wyjątkowym i to z punktu widzenia relacji synowsko-ojcowskiej trzeba samemu przejść długi proces kształtowania własnej świadomości.

Wśród różnych ciekawych wątków biografii przykuł moją uwagę ten dotyczący poglądów malarza na sprawę odpowiedzialności człowieka za jakość wykonanych przez siebie dzieł. Jakby każdy w swoim życiu był, w pewnym sensie, rzemieślnikiem, który dając coś światu, jednocześnie staje się odpowiedzialny za to, co stworzył. Jak szewc za zrobione buty.

Tymczasem, gdy spojrzy się na funkcjonowanie polskiego państwa, można odnieść wrażenie, że słowo „odpowiedzialność” zniknęło z oficjalnego słownika. A przecież polityk tak naprawdę nie różni się niczym od szewca: obaj biorą pieniądze za to, żeby ludziom „żyło się lepiej”…

Oczy kłamią, ręce nigdy

Pierre-Auguste Renoir urodził się w 1841 r. Jako kilkuletni chłopiec przyjechał do Paryża wraz z rodziną, powozem, a gdy umierał w 1919 r., po niebie latały aeroplany, z których można było zrzucać bomby, żywność pakowano do puszek w wielkich fabrykach, a na polach bitew zabijano żołnierzy za pomocą gazu. Widział takie przeobrażenia otaczającej go rzeczywistości i sposobu życia, iż w pewnym sensie miał wrażenie obecności na dwóch różnych planetach. Twierdził, że na przełomie wieków nastąpiła wielka przemiana i opisał ją następująco… Kiedyś ludzkość żyła w „cywilizacji ręki”. Oznaczało to, że wszystko, z czego korzystamy w życiu codziennym, od buta przez kawałek mięsa na talerzu czy stół, zostało wytworzone przez człowieka, który dotykiem ręki odcisnął na tych rzeczach swoje piętno. W wyniku rewolucji przemysłowej i rozpoczęcia produkcji maszynowej utraciliśmy ten walor. Znaleźliśmy się na etapie „cywilizacji maszyn”. A przecież but uszyty własnoręcznie przez rzemieślnika ma inną wartość niż ten zrobiony na fabrycznej taśmie.

Pierre-Auguste wychował się w rodzinie rzemieślników. Jego dziadek Franciszek, jako kilkuletnie dziecko został osierocony za pomocą gilotyny. Gdy jego rodziców ściął podmuch jakobińskiego wiatru, adoptował go szewc o nazwisku Renoir. Nigdy nie dowiedział się, z jakiego rodu pochodzi. Wnuk Franciszka stał się jednym z największych artystów w historii światowego malarstwa. Być może dlatego, że – jak sam twierdził – genetycznie przekazywane talenty i wrażliwość, które odziedziczył po arystokratycznych przodkach, złączyły się z mieszczańskim wychowaniem oraz rzemieślniczą pracowitością. I ta mieszanka dopiero pozwoliła malować takie cuda, jak „Parasolki” czy „Śniadanie wioślarzy”. Dzieła te wyszły spod ręki znakomitego rzemieślnika. Notabene, do ręki, jako części ciała, przykładał szczególną uwagę. Kiedy spotykał kogoś nowego, zawsze najpierw patrzył na jego dłonie. Nie w oczy. Mówi się, że „oczy są zwierciadłem duszy”. Tymczasem stary Renoir twierdził, że ludzkie oczy kłamią. A ręce nigdy. Jak pisze w biografii jego syn, rozpoznawał ich różne rodzaje – „ręce głupie, ręce uduchowione, ręce mieszczanina, ręce kurwy” etc. Długo dopracowywał dłonie na obrazach…

Ciekawe, jak Renoir namalowałby rękę polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego? Antoni Magier opisywał ją jako „doskonale piękną” i taką, która „mogłaby służyć jako wzór do rysunku” … Być może Renoir, z szacunku do człowieka, który adoptował jego dziadka, wolałby namalować dłoń Jana Kilińskiego? Albo innego polskiego szewca…

Tego, który – dokładnie według słów francuskiego malarza o rzemieślniczej odpowiedzialności – w przedpowstaniowej Polsce odważył się powiedzieć prawdę w oczy namiestnikowi cara Aleksandra II?

Szewc Hiszpański

W kwietniu 1861 r. na placu Zamkowym w Warszawie doszło do masakry. Rosyjskie wojsko strzelało do bezbronnych ludzi uczestniczących w manifestacjach patriotycznych. Wzburzeni mieszczanie postanowili wysłać do Zamku Królewskiego delegację, która miała zażądać wyjaśnień od carskiego namiestnika, księcia Michaiła Dymitrowicza Gorczakowa. W kilkuosobowym składzie, wybranym spośród znanych w mieście osobistości, był także szewc – Stanisław Hiszpański. Gorczakow przyjął delegację i zaczął się tłumaczyć. Z tych pokrętnych wyjaśnień wynikało, że właściwie niczemu nie jest winien, bo Polacy sami wszystko sprowokowali, a rozkazy dotyczące strzelania wydawali oficerowie, a nie on. Dla każdego było jasne, że to bezczelne łgarstwo. Widziano przecież Chrulewa, jak podjeżdżał konno i, przez uchylone na zamku okno, odbierał komendy od namiestnika. Jednak Gorczakow wypierał się wszelkiej odpowiedzialności za masakrę i kilkaset ofiar. „Więc sądzicie, że to ja jestem wszystkiemu winien?” – pytał obłudnie. Odpowiedział mu wzburzony szewc Hiszpański: „A jakżeby inaczej? Mości książę. Ja jestem szewcem. Mam zakład szewski, zatrudniam kilkunastu czeladników. Jak do mnie przyjdzie ktoś z wadliwym butem, to kto jest winien? Czeladnik? Nie. Wtedy winien jestem ja, szewc Hiszpański. I w taki sam sposób pan jest odpowiedzialny za to, co się stało!”.

Gorczakow się wściekł. Zaś brawurową odpowiedź dzielnego szewca natychmiast podchwycili warszawiacy, przekazując ją sobie z ust do ust. Gdy fotograf Beyer wykonał jego zdjęcie, wystawiano je w wielu odbitkach na wystawach stołecznych sklepów jako symbol i znak oporu wobec rosyjskiego panowania. A także jako wyraz tego, że każda władza ponosi odpowiedzialność za swoje rządy. Taką samą jak szewc za robione buty, krawiec za płaszcz, a stolarz za krzesło…

Polityk czy celebryta

Dzisiaj w Polsce rząd stara się zrobić takie wrażenie, jakby za nic nie był odpowiedzialny. Od bezpieczeństwa publicznego przez pieczę nad służbą zdrowia do stanu dróg, kondycji polskich przedsiębiorstw budowlanych, instytucji kultury czy sądownictwa. Właściwie w każdym istotnym obszarze działania państwa dzieje się coś złego, a jednocześnie ci, którzy powinni za to bezpośrednio odpowiadać, umywają ręce od wszelkiej odpowiedzialności. Dochodzi do sytuacji paranoidalnej – ludzie na własnej skórze odczuwają skutki fatalnych rządów, lecz nie widzą związku między jakością życia a sposobem sprawowania władzy. Kolejne sondaże pokazują, że ujawniane „afery” nie odbijają się wcale, lub w stopniu minimalnym, na poziomie poparcia dla PO, a za chwilę i tak wszystko „wraca do normy”. Diagnoza o przemianach cywilizacyjnych postawiona przez Renoira na początku XX wieku okazała się trafna. Między wytwórcą a odbiorcą wytworzył się obecnie łańcuch pośredników. To dlatego dzieci nie wiedzą, skąd się bierze mleko („z kartonu?”), a politycy sprawiają wrażenie celebrytów, których jedyną powinnością jest zgrabne pokazywanie się w telewizji. Wybory sprowadzają się więc do tego samego, co głosowanie w telewizyjnym show – wygrywa ten, kto zgrabniej tańczy, ładniej śpiewa albo celniej i dowcipniej coś spuentuje. Ogłupieni przez mainstreamowe media ludzie przestają widzieć bezpośredni związek między polityką a ich życiem. Tę iluzję z premedytacją podtrzymują rządzący i w tej właśnie materii towarzysze Donalda Tuska są prawdziwymi mistrzami. Dlatego ujawnienie przez „GPC” nagrań dziennikarskiej prowokacji w stosunku do sędziego Milewskiego ma znaczenie kapitalne. Odsłania bowiem to, co Platforma stara się ukryć – bezpośredni wpływ władzy na instytucje, które z pozoru wydają się niezależne. Tak, jak z pozoru ma się wydawać niezależne od działań rządowych wszystko, co wpływa na życie obywateli. Jeśli benzyna kosztuje tyle, ile kosztuje, to jest to kwestia „sytuacji światowej”, a nie polityki związanej z akcyzą i podatkami. Taki sposób „opakowywania” decyzji politycznych w kolorowy i błyszczący papierek zapewnia Platformie ciągłe utrzymywanie się u władzy.

Wszystkie kolejne problemy, afery i wpadki rząd tłumaczy rozlicznymi, niezależnymi od niego „trudnościami”. W ten sposób unika odpowiedzialności. Jakby stan państwa nie zależał od jego „ręki”.

Pierre-Auguste Renoir prawą dłoń miał chorobliwie zniekształconą. Gdy do jego domu przychodzili goście, oglądali wspaniałe obrazy i słuchali opowiadań gospodarza o „cywilizacji ręki”, jednocześnie ze zdumieniem patrzyli na nienaturalnie wygięte palce malarza. Pewnie zastanawiali się, w jaki sposób może on w ogóle utrzymać pędzel i malować. Lecz przez delikatność nikt nigdy o to nie zapytał. Bo nie jest ważne, czy ktoś włada ręką krzywą czy prostą, ale to, jakie dzieła po sobie zostawia…

Tomasz Łysiak

JESTEŚMY LUDŹMI IV RP Budowniczowie III RP HOŁD RUSKI 9 maja 1794 powieszeni zostali publicznie w Warszawie przywódcy Targowicy skazani na karę śmierci przez sąd kryminalny: biskup inflancki Józef Kossakowski, hetman wielki koronny Piotr Ożarowski, marszałek Rady Nieustającej Józef Ankwicz, hetman polny litewski Józef Zabiełło. Z cyklu: Autorytety moralne. В победе бессмертных идей коммунизма Мы видим грядущее нашей страны. Z cyklu: Cyngle.Сквозь грозы сияло нам солнце свободы, И Ленин великий нам путь озарил Wkrótce kolejni. Mamy duży zapas.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka