Wszystkie ręce na pokład - rzekł niegdyś klasyk. Trudno dziś określić gdzie się te ręce kończą i czy na przykład niedwuznaczna sugestia kiedyś niezłego pisarza, że chodzi o pederastię to potwierdzenie prawdziwości szeptów o jego filipińskich problemach, czy też kolejna para rąk na pokładzie.
Że wszystkie ręce idą na pokład nie ma wątpliwości. Nigdy jeszcze, chociaż według tak zwanej opozycji obecny rząd jest pełen krewnych i znajomych, tak samo niekompetentnych urzędnik dość wysokiego, ale przecież nie najwyższego szczebla, nie stał się obiektem tak bezpardonowych i po ludzku podłych ataków. Ludziom, którzy swego czasu popierali wyjątkowo niekompetentnego psychiatrę jako ministra przeszkadza aptekarz jako szef gabinetu. Byłoby to śmieszne, gdyby te ataki znały umiar.
Nie znają. Każdy dzień przynosi coraz podlejsze i coraz bardziej rozpaczliwe ataki, wydaje się nawet, że Jarosław Kaczyński, który powinien wiedzieć lepiej, zaczął obawiać się strat wizerunkowych. Wystarczy jednak chwilę popatrzeć na to, co się dzieje, żeby zza ataków wyraźnie zobaczyć strach. Paniczny, niczym już nie powstrzymywany strach, strach mafijnego układu, którym przesiąkło szambo dla niepoznaki zwane III RP. Oni walczą o życie i doskonale o tym wiedzą.
Ja nie wiem, ale układ dobrze wie dlaczego za większe zagrożenie niż Mariusza Kamińskiego i CBA uważa tandem Macierewicz-Misiewicz. I nie mam tu wątpliwości, że się nie mylą, jeśli się śmiertelnie boją Misiewicza, to mają ku temu dobre powody. Czas aby służby się dokładnie przyjrzały kto i dlaczego te ataki napędza, a trafią jeśli nie w samo serce układu to na pewno bardzo blisko.
Obecna fala ataków to najlepszy dowód, że Bartłomiej Misiewicz to właściwy człowiek na właściwym miejscu.
