Pamiętacie państwo hasło: "Giertych do wora, wór do jeziora"? A czy pamiętacie państwo, jak Donald Tusk mówił z mównicy sejmowej o "moherowej koalicji"? Pamiętacie państwo, jak bardzo wielu ludzi nie mogło wybaczyć PiS sojuszu z "faszystami", a wręcz "nazistami"? Sojusz z LPR miał być jednym z głównych grzechów "kaczyzmu". Przecież nikt przyzwoity nie mógłby wejść w sojusz z neoendekami...
No to teraz macie: P. Piotr Stachura oraz p. Wojciech Bosak przystąpili do klubu PO w sejmiku małopolskim, jednocześnie przyznając, że nadal pozostają członkami LPR (tutaj). Może to wypadek przy pracy? Tak wyszło? Wątpliwości rozwiewa Marek Sowa, członek zarządu województwa z ramienia PO: „Z Wojciechem Bosakiem i Piotrem Stachurą współpracowaliśmy od dawna. Popierali nas w głosowaniach sejmikowych. W tej kadencji zawsze mogliśmy na nich liczyć. Doszliśmy więc do wspólnego wniosku, że nadeszła pora by oficjalnie pracować w jednym klubie. Dzięki temu będziemy mogli kontynuować projekt polityczny Platformy Obywatelskiej w małopolskim sejmiku”.
No i teraz powiedzcie: czyż polityka nie jest tylko i wyłącznie teatrem? Że idee nie mają znaczenia, ważny jest tylko interes formacji lub jej lidera? Ciekawe, co na to ludzie stojący w długich kolejkach do komisji wyborczych, aby zagłosować przeciw PiS, utożsamianym z Radiem Maryja, Giertychem, ciemnogrodem... Łykną to? Pewnie, że łykną!
Cóż za zaskakująca sytuacja - w ostatnich wyborach głosowałem na UPR - na listach LPR. A teraz zwolennicy PO będą głosować na PO i jedocześnie na LPR. Bo chyba o to w tym chodzi, żeby LPR mógł się podczepić pod PO na listy wyborcze. Cyrk.