Grim Sfirkow Grim Sfirkow
119
BLOG

Co mnie pociąga w socjaliźmie

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Polityka Obserwuj notkę 15

Zauważyłem, że dla socjalistów krytykujących kapitalizm, odniesieniem nie są realnie rządzący "neoliberałowie", tylko Korwin-Mikke i jego gang. Szczególnie interesujący jest pod tym względem blog "Obywatela", gdzie "korwiniści" i sam nasz gooroo występują w roli sabotażystów i kułaków. Zdumiewa to tym bardziej, że oficjalny wpływ Korwina - Mikke, UPR, czy WiP jest, no, marginalny to chyba za dużo powiedziane. Co innego w sferze idei. Trudno polemizować z tak wyrazistymi myślicielami jak Bronisław Komorowski, czy nawet Donald Tusk. To wielki sukces Janusza Korwina-Mikke, że udało mu się uczynić ze swojej postaci symbol ruchu wolnościowego i synonim liberała. Osiągnął to urządzając happeningi i szokując od początku swojej kariery politycznej, którym było bodaj wyjście na kampus Uniwersytetu Warszawskiego w "pamiętne marcowe dni", w kurtce z gwiazdami Dawida na obu rękawach kurtek.

Niemniej, myślę, że za tym ciągłym braniem za przykład "Korwina" kryje się coś więcej, jakaś mniej lub bardziej uświadomiona fascynacja ideą. Kto wie? Może Krzysztof Wołodźko, kiedy udaje się tam, gdzie i król chodzi piechotą, zabiera "tajnos - agentos" najnowszy numer "Najwyższego czasu" i z wypiekami na twarzy czyta felieton prof Arpada Kowalskiego, na który czekał cały tydzień? (Bdw. prof Kowalskiego można zobaczyć w tym misza-maszu materiałów wyborczych z roku 1991, to ten w okularach. Tych okularach. Arpad - to jest dopiero imię dla syna, a nie Janusz) Co może go fascynować w koliberaliźmie? Nie wiem, może prostota idei, nasze jakże łatwe powoływanie się na racje moralne, może zakorzenienie w tradycji - ciężko powiedzieć.

Muszę jednak przyznać, że i ja często zaglądam na blog "Obywatela". Nie robię tego przecież tylko po to, żeby się nie zgadzać, albo pośmiać. W tym celu raczej schodzę na blog "Krytykantów", z którymi żadnej dyskusji czy nie-zgadzania/zgadzania się nie ma. Równie dobrze mógłbym się nie zgadzać z Ufoludkami. Z  "Obywatelami" jest inaczej, oni mają coś, co mnie pociąga. I chyba wiem co to jest.

Muszę się przyznać do pewnej słabości. Otóż uwielbiam gry strategiczne. Tzn. raczej należy powiedzieć "uwielbiałem", bo teraz szkoda mi czasu na gry. Ale w liceum czy jeszcze na studiach - nie zliczę ile godzin spędziłem nad "Cywilizacją" czy "The Settlers". A ile nad "Warcraftem" ? Gry zaspakajają u gracza pewne potrzeby. W przypadku gier strategicznych, oprócz rywalizacji, jest to potrzeba budowania. To jest przecież główna idea tych gier, czy RTS, czy typu Settlersów i Cywilizacji - zbudować taki organizm gospodarczy, który lepiej wykorzysta surowce i pozwoli zarzucić przeciwnika masą czołgów/rycerzy/spejs marins  przełamującą jego obronę. I dziś jeszcze, kiedy jestem u teściów, siadam do "BOS"-a z kilkanaście lat młodszym szwagrem, nie potrafię sobie tego odmówić

Kiedy myślę o Polsce czy o polityce mimowolnie patrzę na państwo jak na taką grę- jak rozbudować, jak zrobić wydajniej, co zrobić, żeby było lepiej, szybciej, więcej, jak zdobyć zasoby...  Koliberalizm nie pozwala na tego typu myślenie. Polityk w zamierzeniu koliberalnym ma władzę mniejszą jeszcze, niż gracz w "The Settlers" - mógł tylko budować budynki, drogi i wysyłać wojsko (ale kierować nim już nie).

Gdyby ktoś chciał możliwości, żeby pograć Polską jak RTS-em, musiał by z liberalizmu zrezygnować. I tę właśnie pokusę dają "Obywatele": zadbać o infrastrukturę drogową, dopilnować, żeby koło każdego osiedla były żłobki i przedszkola, wybudować wielkie stocznie, do nich doprowadzić linie kolejowe i autostrady i wypuszczać co sezon lotniskowca i tankowca...Na taką moją psychiczną potrzebę odpowiada idea socjalistyczna.

Można by pomyśleć, że może i tak trzeba? W sumie - Hitler czy Stalin trzymali wszystko za twarz, ale Szkopy do dziś jeżdżą zbudowanymi przez Hitlera autostradami. Po Stalinie też został np. kanał Białomorski (choć nie wiem, czy ktoś z niego korzysta i do czego;-) ). Jednak rozum mówi mi, że nie tędy droga. Szkopy, owszem, odziedziczyli po grającym nimi w RTS-a Hitlerze drogi, ale gdyby nie liberał Erhard, który im zaaplikował terapię szokową przebijającą chyba Balcerowicza, to nie mieli by czym po nich jeździć. Podobnie z Rosją - co z tego, że Stalin, a wcześniej Piotr I zmusił ich do tego czy tamtego? Kraj pustoszeje, jedzie na surowcach, Rosjan ubywa. Widać, nie tędy droga.

Tak więc myśl o tym, by zadbać i dopilnować jest kusząca, ale w praktyce jest to strategia mniej wydajna. Lepiej sprawić, by ludzie sami mieli możliwość sprawdzenia i dopilnowania, by ich potrzeby były zaspokajane. I to właśnie jest koliberalizm.

 

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Polityka