Grim Sfirkow Grim Sfirkow
1088
BLOG

Czy warto być satanistą?

Grim Sfirkow Grim Sfirkow Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Nie ukrywam, że kiedyś, jako dosyć namiętny słuchacz metalu fascynowałem się satanizmem, a szczególnie pogaństwem. To drugie zresztą zostało mi do dziś, tyle, że przeszło w zainteresowanie naukowe. Gdzieś tam na strychu kurzą się kasety z "Vaderem", a "Sepultura" jeździ w samochodzie, odświeżam sobie kiedy dzieci nie jadą. Kiedy widzę Nergala w kolorowych pismach i w telewizji przypuszczam, że zwolennicy czarnej (ale nie murzyńskiej) muzyki mają ambiwalentne odczucia. Z jednej strony czują, że oto ktoś z nich wreszcie awansował w miejsce, które powinien, tj. do elity (tak jak ją większość szarych zjadaczy chleba pojmuje). Z drugiej jednak przypuszczam, że czują iż nie o to w tym wszystkim chodzi.

Pytanie - dlaczego ludzie przebierają się w czarne ciuchy, słuchają muzyki, której normalny zjadacz chleba nie słuchał by nawet, gdyby mu za to płacili? Moim zdaniem jest to potrzeba bycia kimś wyjątkowym, oddzielenia się od innych, pokazania swojego dystansu. Sama muzyka i ideologia ma tu znaczenie drugorzędne. W tym sensie, kiedy Nergal pojawia się jako celebryta, na pewno u wielu włącza się efekt pod tytułem "dziś słuchać Behemotha to obciach, każdy gówniarz i każda panienka to robi". Ja bym powiedział nawet więcej - długie włosy i czarny strój stały się czymś akceptowanym, czymś co nikogo już nie przeraża, a awans Nergala do salonu medialnego tylko ten stan utwierdza.

Powiem krótko - dziś prawdziwy satanizm i prawdziwe pogaństwo - czyli coś co pełni ich rolę, budzi przestrach, wywołuje dystans, to katolicyzm. Protesty nie budzą koncerty satanistycznych zespołów, budzą je wystawy antyaborcyjne. A w skali lokalnej - żebyście widzieli minę mojego dawnego kolegi ze szkoły (wtedy kolczyk w uchu i kucyk), kiedy spotkał mnie przypadkowo w niedzielę z rodziną i dowiedział się, że wracam z kościoła... Szczęka na chodniku po prostu.

Sama muzyka metalowa, właśnie ta spod znaku black , death i tym podobne, pełni funkcję erzacu religii. Świadomie bądź nie, ludzie ci naśladują prawdziwą religię, co widać w (czasem pseudo) łacińskich tytułach płyt czy ksywkach. Nic dziwnego więc, że są metalowcy, którzy od metalu przeszli do religii. Kościół zgubił tych ludzi, zajęty "hurtem", nie ma dobrej oferty dla ludzi o takich ambicjach jak oni. Przepraszam za ostre słowo, ale przekaz Ewangelii jest często (szczególnie na szkolnej katechezie) podawany w wersji "spedalonej", tj. przetworzonej przez ideologie XX wieku. Mowa jest więc o pokorze, o miłości, jest śpiewanie piosenek... A tymczasem powinien być majestat, dostojeństwo liturgii, wtajemniczenie (choćby w "tajemne" pisma Tomasza z Akwinu). Ludzie szukają mistycyzmu i go nie znajdują. A raczej znajdują tylko niektórzy, którzy przez tę papkę się przebiją. Reszta trafia w różne erzace typu Behemoth i spółka.

A przecież, jeśli się porówna katolicyzm z różnymi wersjami satanizmu, to w ogóle nie ma czego porównywać. Satanizm jest ideą zwyczajnie głupią i niekonsekwentną. Le Vey przy wspomnianym Tomaszu z Akwinu i jego żelaznej logice to zespół złomiarzy wobec kombinatu stalowego. Wszystko tu jest udawane: szatan przecież zdaniem samych satanistów jest tylko symbolem, nie istnieje naprawdę, istnieje tylko człowiek i jego dążenie do przyjemności. Ale jednocześnie zachowują się tak, jakby istniał. Więc po co to wszystko? Po co rytuały? Po co bluźnierstwa? Po co naśladowanie mszy? Prawda jest taka, że to ideolo zaspokaja pewną psychiczną potrzebę, usypia duszę która mimo pozorowanej niewiary szuka tego, co większe, tego co prawdziwe. Ludzie ci tak naprawdę szukają Boga osobowego, tyle, że nie uświadamiają sobie tego.

Podsumowując, satanizm oswojony, satanizm telewizyjny przestaje pełnić swoją społeczną funkcję. Staje się kolejnym oswojonym wizerunkiem do wyboru, z którym nie wiąże się żaden obowiązek, ani żadne konsekwencje. Jeśli mogę doradzić coś satanistom, którzy czują się zdegustowani tą szopką: wpadnijcie w niedzielę na mszę, najlepiej do tradycjonalistów (kiedyś w Warszawie u św. Benona, teraz nie wiem gdzie). My w przeciwieństwie do tych pajaców w telewizorni NAPRAWDĘ wierzymy, że to co robimy ma sens, że następuje przeistoczenie, że jemy Ciało Boga. 

Ps. Jeszcze kwestia przemocy. Kościół niestety odpuścił sobie cywilizowanie zachowań agresywnych poprzestając na ich zakazywaniu. W związku z tym wśród zwolenników satanizmu i innych takich panuje mit, że katolicyzm to ideologia niewolników, że mówiąc krótko, można nam nasrać na głowę. Powinniśmy im w miarę możliwości przypominać, że to nieprawda. Przykładowo, gdyby na procesji Bożego Ciała w której uczestniczę pojawił się jakiś facet przebrany za motyla, to bym go bez wahania oklepał. Policzek trzeba oczywiście nadstawiać (ulubiony argument różnych ateuszy...), ale bliźniemu, natomiast bluźniercę, człowieka złej woli trzeba w miarę możliwości powstrzymać i wytłumaczyć mu, że źle robi. Niektórym trzeba to wytłumaczyć ręcznie, bo są mało pojętni. Nergal i p. Środa powinni pamiętać, że akcja budzi reakcję. Nasza tradycja to nie tylko św. Franciszek, ale także Krzyżowcy i zakony rycerskie.

 

Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców. Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami). Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości