Życie przebija kabaret. Mój szwagier, w 3 klasie gimnazjum, jest fascynatem historii. Dla uczczenia daty wprowadzenia stanu wojennego narysował zestaw karykatur ze stanu wojennego (z mojej, nie chwaląc się, kolekcji) i wywiesił w szkole. Zrobił to, na swoją zgubę, bez zgody dyrekcji. A dyrekcja co? Dyrekcja go opieprzyła na czym świat stoi i dała naganę. Bo - uwaga , uwaga - obraził uczucia. Jak rozumiem, dyrekcji. Niestety, nie wiem jakie to były uczucia, czy projaruzelskie, czy arcymartyrologiczne. Czy raczej "niewychylanckie" i "trzęsiogaciowe"? Tego niestety nie wiem. Może dyrektorki zezłościły się na wszelki wypadek, bo nie wiedziały o co chodzi, jak zezłościł się Romek na Tytusa za "nolensa volensa"? W każdym razie przerysowanie i samowolne wywieszenie rysunku "Wrona skona", czy "Wojtek, nie daruję ci tej nocy" zostało przez dyrektorki szkoły (matematyczka i chemiczka) ocenione jako rzecz straszliwie naganna. Tak to się uczy uczniów inicjatywy. Mój szwagier odebrał lekcję (zresztą nie pierwszą już ;-) ), co by się nie wychylał. Ale mam wrażenie, że i tak nie przyjmie jej do wiadomości, ten typ tak ma.
Popieram prawo własności, JOW, niskie podatki, przejrzyste prawo, karanie przestępców.
Jestem przeciw uchwalaniu prawa, którego nikt nie będzie przestrzegał (poza frajerami).
Nie mam nic przeciw skandynawskiemu modelowi państwa, o ile jego wprowadzanie rozpocznie się od przywrócenia monarchii.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości