Żyję już jakiś czas na tym Świecie - w marcu 1968 r.jako dwudziestolatek pisałem na murach "Prasa kłamie", w 1980 oczywiście byłem aktywnym członkiem prawdziwej Solidarności.
Okrągły stół uważałem za zło konieczne - mniejsze zło. Po prostu uważałem "dogadanie się" za krok taktyczny, który zapobiegł "wzięciu się za łby". W końcu udało się przejąć sporo władzy. Ale niestety okazało się (i piszę to z całą odpowiedzialnością), że strona społeczna (jak się wówczas mówiło) nie bardzo do władzy dorosła. Mieliśmy pełne głowy pomysłów na lepszą Polskę, ale nie doceniliśmy tego, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy po prostu naszą (wydawałoby się wspólną) Ojczyznę mają głeboko w d... i jedyne, co ich interesuje, to własny los - "Rzeczpospolita to postaw sukna, który kazdy ciągnie ku sobie i który wkrótce pęknie" powiedział Radziwiłł do Kmicica w "Potopie". I nic się nie zmieniło! Kmicic udawał mówiąc "moja fortuna przy Radziwiłłowskiej urosnie" - ale wielu nie udawało wiernie służąc swym panom za okruchy spadłe ze stołu. I oto mamy dwie Polski: Samozadowoloną z siebie "Polskę" rządową, korporacyjną, bankową itp. grającą w golfa na Florydzie, z miesiącznymi pensjami pięcio- lub sześciocyfrowymi i Polskę zmęczoną, obciążoną kredytami pobranymi w nadziei "na lepsze czasy" (przecież Rządy obiecywały - jeszcze tylko jedna reforma i na Hawaje!). Miało być tak pięknie - a jak wyszło, każdy widzi.
Dziś jest 1 maj. Pani Senyszyn wygadywała w TV o tym, co to sobie robotnicy wywalczyli. Zapomiała jednak dodać, że tak naprawdę 8 godzinny dzień pracy i godziwą za nią zapłatę wprowadził Henry Ford I. Wielki kapitalista - który nienawidził ograniczania wolności (słynna walka z "legalnym stowarzyszeniem producentów samochodów" Seldena, które rościło sobie prawa patentowe do samochodu jako takiego!), bankierów i Wall Street (uważał ich za darmozjadów, którzy nic nie tworzą, więc nie sa godni otrzymywać wynagrodzenia). Tak, ale to był prawdziwy kapitalista i geniusz organizacji pracy. Nie mały (lub trochę większy szwidlarz, podsuwający ludziom do podpisu "umowy" (czytaj dyktaty) opracowane przez usłużnych, suto wynagradzanych prawników zawierające szereg "haczyków i kruczków" oczywiście zapisanych maczkiem, które później okazują się być pułapką dla zwykłego Obywatela. W razie czego zawsze zostanie użyty argument "trzeba dokładnie czytać umowy", albo to samo w wersji urzędniczej "takie są, proszę Pani(Pana) przepisy". I Miro, Rycho, Zdzicho i im podobni żyją coraz dostatniej...
To ma być solidarność? Ta przez małą literę, bo o tej przez dużą nawet nie warto wspominać. Byle "nabić drugiego w butelkę" i zgarnąć jak najwięcej kasy! Byle ten, do kogo raportuję mnie pochwalił. Może da awans. A drugi człowiek? A co mnie to obchodzi - to JEGO PROBLEM!
I właśnie o zachowanie tego status quo idzie gra. Właściciele Polski wcale nie mają ochoty o nią dbać. Sprzedać co się da - byleśmy mogli kupować dla siebie dobrą whisky i cygara. Najważniejsze, by jaśnie Pan WADZA mógł puścić z dymem po dobrym obiedzie (przepraszam - lunchu) pół średniej emerytury albo obalić z przyjacielem butelczynę whisky za 1000 zł/0,7 litra. Służba krajowi? A co to znaczy? Ważne, aby mieć kumpli na zawołanie i kasę w kieszeni. Bezczelność sięgła już granicy, jak Pan Komorowski stwierdził - "przecież Prezydent Kaczyński mógł skierować Ustawę o IPN do TK - jakby chciał". Widocznie tak bardzo nie chciał, że aż zginął! Nawet usłużna "Wybiórcza" napisała "O jedno zdanie za dużo, Panie p.o.Prezydenta!".
Radzę jednak "właścicielom III RP" uważać, bo społeczeństwo może szybko stać się świadome swojej siły - i po prostu będą mieli szczęście, jeśli skończy sie tylko na odejściu w niesławie. Na Węgrzech znane jest przysłowie "Połowa Węgrów mieszka w Budapeszcie, a druga połowa na nich robi". I cierpliwość Węgrów się wyczerpała - wyczerpie się i Polaków.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka