Zapewne już mało kto pamięta o Wojnie Gruzińsko-Rosyjskiej - a jeśli już w ogóle to pamięć dotyczy jedynie konfliktu pomiędzy pilotem samolotu, a Śp.Prezydentem Lechem Kaczyńskim, który zresztą akurat w tej sprawie nie miał racji - bo lot do Tbilisi nie był zaplanowany - pytanie dlaczego nie był, to już inna bajka...
Ale ja nie o tym, ponieważ dopadła mnie taka refleksja:
Mam roczniki takiej fajnej przedwojennej satyrycznej lwowskiej gazetki "Szczutek". Jeden z numerów
ma okładkę z rysunkiem Czerwonoarmisty i podpis:
"Bolszewicy donoszą:
W Gruzji spokój! Połowę ludności wyrżnęliśmy, druga połowa uciekła w góry.
Nasze straty - jeden koń, za którego nałożyliśmy na Tyflis kontrybucję w
wysokości miliona rubli".
Było to w roku 1924 po krwawym stłumieniu powstania narodowego. Wcześniej, bo
w 1921 r. na niepodległą od 3 lat Gruzję dokonała skutecznej agresji Armia
Czerwona... To właśnie wówczas utworzono dwie "autonomiczne" republiki -
Abchazję i Adżarię oraz obwód Południowej Osetii.
A gdzie radziła wówczas (i wyrażała "ubolewanie") tak zwana "społeczność
wolnego Świata" - oczywiście, że w Genewie! I tak samo nikt się tym w Związku
Sowieckim nie przejmował (tak, jak i dwa lata temu Panem Sarkozym)!
Warto się uczyć historii - bo ona lubi się powtarzać.
I przypomniało mi to przemówienie Śp.Prezydenta Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w Gruzji (cytuję z pamięci): - "dziś Gruzja, jutro Ukraina - a pojutrze może i Polska...". Oby nie było ono prorocze! W polityce mocarstw nie ma sentymentów ani przyjaciół - są tylko interesy! A te są jasno widoczne, choćby na przykładzie rurociągu bałtyckiego. Niestety, nasi obecni przywódcy zajęci są zupełnie czym innym, niż interesami Polski. Polska w zasadzie nie ma polityki zagranicznej - lepiej już było za Prezydenta Kwaśniewskiego, który przynajmniej próbował budować jakieś związki z Ukrainą i innymi naszymi sąsiadami (tylko głowę miał biedaczek słabą). Wyprawa do Iraku z naszym "wypróbowanym przyjacielem zza Wielkiej Wody" nic nam nie dała - nawet zniesienia wiz wjazdowych do USA, że o roztaczanych świetlanych perspektywach ekspansji gospodarczej nie wspomnę (w Iraku liczyliśmy się gospodarczo, ale za Komuny). Dziś liczymy na wdzięczność za Afganistan. Co prawda na razie darowano nam tylko uszkodzonego (a w zasadzie rozbitego) wypożyczonego 40 letniego "Herculesa" i nie kazano płacić za jego popsucie miliona dolarów. Akrobacje na "Herku" z przeciążeniami 4-5 g - to chyba tylko my potrafimy! No i możemy ćwiczyć - a raczej się przyglądać "Patriotom". Zaprawdę - istne to pasmo sukcesów!
Europa Zachodnia (to całe "twarde jądro" Unii Europejskiej) już się na nas "wypięła" (nie po raz pierwszy zresztą) zalecając nam niejako na "dzień dobry", abyśmy "nie tracili okazji, żeby siedzieć cicho", zmieniono obowiązujące reguły - a nasi "wodzowie" nalegali na jak najszybsze wprowadzenie tych zmian skutecznie eliminując tych, którzy ośmielili się mieć inne zdanie (w tym miejscu pozdrawiam p.Jana Rokitę), Rosja - cóż "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica". Jednym słowem może przyjdzie znów zaśpiewać, tak jak w dawnych latach po II wojnie jakże gorzką piosenkę:
Niech żyją nasi sojusznicy - Amerykanie i Anglicy!
Oni podali nam swą rękę - więc zaśpiewajmy im piosenkę.
Niech żyje nam Towarzysz Stalin - co usta słodsze ma od malin...
Obym nie okazał się Kassandrą.
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka