Sąd Konstytucyjny pełni rolę bezpiecznika w systemach demokratycznych. Demokracja przedstawicielska (parlamentarna) polega na prostej zasadzie – decyduje większość,niezależnie od tego, czy zdobyła ją w wyborach jedna partia czy też udało się sformować koalicję. Ze względu na różne systemy wyborcze liczba mandatów w parlamencie nie odzwierciedla wprost wyników wyborów. W polskim Sejmie PiS ma obecnie 235 mandatów (czyli 51%) zaś w wyniku wyborów powszechnych partia ta uzyskała 37,6% oddanych głosów. Ponieważ frekwencja wyniosła ok. 51% to arytmetyczną większość w Sejmie uzyskała partia, na którą zagłosowało około 19% uprawnionych. Powoływanie się na „suwerena” oraz „wolę Narodu” należy więc uznać co najmniej za mocno naciągane.
W samym wyniku wyborów nie ma w tym oczywiście nic złego – każdy uprawniony mógł wziąć w nich udział, zaś na system przeliczania głosów na mandaty zgodziliśmy się uchwalając ordynację wyborczą. Partia, która zdobyła ponad 50% miejsc w Sejmie (nie mylić z procentem oddanych głosów, który jak widać był znacznie mniejszy) może więc samodzielnie stanowić prawo z wyjątkiem zmian Konstytucji oraz innych aktów, których uchwalenie wymaga większości kwalifikowanej.
Dopóki partia, która zdobyła taką przewagę prowadzi ogólnie akceptowalną politykę nie dzieje się nic złego. Niestety, nie zawsze tak jest i zdarza się, że dominująca partia zaczyna wprowadzać „swoje porządki” na zasadzie „mamy większość, przegłosujemy co chcemy – i co nam zrobicie?”. Historia udowodniła, że może to doprowadzić do tragedii – w 1932 r. jedna z niemieckich partii uzyskała w wyborach powszechnych 37% głosów, co dało jej ostatecznie jedynie 33,5% mandatów w parlamencie lecz na skutek odpowiedniej polityki koalicyjnej, represji wobec przeciwników politycznych oraz uchwalaniu odpowiednich ustaw (nadzwyczajne pełnomocnictwa) już w 1933 r. uzyskała pełnię władzy co skończyło się ogólnoświatową tragedią.
Za skuteczne zabezpieczenie przez takimi sytuacjami uznano wprowadzenie kontroli sądowej. Jest ona realizowana na różne sposoby – w Europie najczęściej realizuje się to w formie Sądów Konstytucyjnych. Na przykład w Republice Federalnej Niemiec taki sąd wprowadzono w do konstytucji opracowywanej dla „trizonii” już 1949 r. i powołano ostatecznie w 1951 r.
Podstawowym zadaniem sądu konstytucyjnego jest oczywiście przede wszystkim sprawdzanie zgodności uchwalanych aktów prawnych z ustawą zasadniczą (Konstytucją). Jest to więc organ kontrolny w stosunku do władzy ustawodawczej (czyli parlamentu) i w konsekwencji ogranicza większości parlamentarnej swobodę działania – nie jest więc zazwyczaj przez nią kochany. Konflikt ten jest tym silniejszy im bardziej „wyrazista” i bezwzględna jest polityka realizowana przez większość sejmową. Jak każdy sąd także i Trybunał Konstytucyjny (TK) służy przede wszystkim słabszej stronie konfliktu czyli w tym przypadku mniejszości sejmowejstrona silniejsza mająca większość poradzi sobie na ogół bez pomocy sądów uchwalając korzystne dla siebie akty prawne. Jest więc absolutnie naturalne, że większość sejmowa traktuje TK jako kłopotliwe ograniczenie i stara się go na różne sposoby zneutralizować.
Ponieważ wymagałoby to większości konstytucyjnej, której rządzący obecnie PiS nie posiada stosowane są (głównie chyba opracowywane przez dyżurnego „consiliere” PiS – PRLowskiego prokuratora Piotrowicza) różne „kruczki” prawne utrudniające pracę Trybunałowi – choćby wydłużanie czasu, po którym może się odbyć rozprawa - oczywiście w tym czasie sporna ustawa będzie obowiązywać na zasadzie domniemania konstytucyjności, a to próby wprowadzania zmian w procedurach Trybunału, a to blokowanie jego pracy poprzez niedopełnianie jego składu – dziś np. PiS uważa, że TK powinien obradować w składzie 13 sędziów, a formalnie jego skład to 12 sędziów... Oczywistą oczywistością jest, że chodzi tu o zablokowanie możliwości działania TK i tym samym wyeliminowanie kontroli aktów prawnych uchwalanych przez obecny Sejm.
Sytuację dopełniają lekceważące opinie o Trybunale Konstytucyjnym i jego sędziach przez Panią Premier i Pana Prezydenta – w więc przez najwyższe organy władzy państwowej. To nadzwyczaj niebezpieczne zjawisko, które prowadzi do upadku autorytetu wszelkiej władzy.Organy państwa przestają być monolitem, co na pewno nie służy pozycji Polski na arenie międzynarodowej oraz opinii o państwie wśród jego Obywateli. Ostatnie wypowiedzi Pani Premier oraz Pana Prezydenta poddają wątpliwość ich deklaracje, że ich celem jest dobro Polski. Dzielenie społeczeństwa na „MY” i „oni” w czym ostatnio celuje Pan Prezydent (podobno wszystkich Polaków), obrażanie doświadczonych sędziów i innych prawników (ostatnie, absolutnie niedopuszczalne wystąpienie Pani Premier) świadczy o rzeczywistym celu ich polityki – jak najszerszym poszerzeniu zakresu swojej WAADZY i usunięciu z horyzontu politycznego wszelkich przeciwników.
Wszelkie sygnały wskazują, że Polska pod rządami PiS jest na prostej drodze do wprowadzenia systemu autorytatywnego (a może nawet totalitarnego). Na razie na szczęście jeszcze bojówki nie biją demonstrantów na ulicach, ale kto wie, czy po przemówieniu Pana Prezydenta w Otwocku i po wywiadach Pana Prezesa nie powstaną one nawet spontanicznie...
Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem, Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie!
Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka