barbie barbie
3026
BLOG

Polska woła "Yes, yes, yes" - odpowiedź brzmi "No, no, no!"

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 185

      Co prawda jak przez mgłę pamiętam wieczorne słuchanie radia i dochodzące spoza dźwięków grzechoczących zagłuszaczek - „Bum, bum, bum, bum: Tu mówi Londyn”. Na następny dzień na porannym apelu w szkole słuchałem indoktrynacji „Błękitnej sztafety” - wyjątkiem była niedziela i oczekiwanie na pieśń „My chcemy Boga w książce, w szkole! W troskach rodziców, dziatek snach...”, która była sygnałem, że msza się kończy i pewnie pójdziemy na spacer lub na wycieczkę.

    Pamiętam także, że w domu oczekiwano trzeciej wojny światowej czyli konfliktu pomiędzy USA i CCCP, który miał umożliwić Polsce zrzucenie narzuconego systemu zwanego później „realnym socjalizmem”. Nadzieja na wybuch takiego konfliktu podtrzymywała także nadzieje „leśnych” (dziś nazywamy ich Żołnierzami Niezłomnymi) oraz zwykłych ludzi, którzy po prostu usiłowali jakoś żyć i zrzucić z siebie przeżytą traumę wojny oraz okupacji niemieckiej i sowieckiej.

    Jednak III wielka wojna nie wybuchła. Na jakiś czas nadzieje podtrzymywała wojna w Korei, jednak rok 1956 i Powstanie węgierskie oraz wydarzenia w Polsce jasno udowodniły, że USA i inne tak zwane „mocarstwa zachodnie” nie mają najmniejszego zamiaru podejmować żadnych zdecydowanych działań w „sowieckiej strefie wpływów”. Dziś już wiemy, że John F. Dalles powiedział, że „Węgry nie są sojusznikiem wojskowym USA”, a 30 października tą informację przekazał władzom CCCP ambasador USA w Moskwie Ch.E.Bohlen. 4 listopada rozpoczęła się „operacja Wicher” i do walki z demokratycznym rządem Imre Nagy'ego ruszyło 60 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej z silnym wsparciem komandosów i broni pancernej. Czyżby przypadek?

    Rzeczywiście, Węgry nie miały żadnej umowy wojskowej z USA czy innymi „państwami demokratycznymi” - pomoc powstańcom węgierskim zaoferował jedynie hiszpański Caudillo Franco (ten przekonał się na własnej skórze, co to jest komunizm). Polacy starali się pomóc w miarę swych możliwości – pamiętam długie kolejki przez stacjami krwiodawstwa PCK w Krakowie.
    Jak daleko można liczyć na pomoc „demokratycznego świata” przekonaliśmy się w 1939 r. Oczywiście formalnie Anglia i Francja wypełniły swe zobowiązania 3 września – ale realnie pozostawiły Polskę samą sobie. Za to bardzo chętnie korzystały (i nadal korzystają) z pomocy Polski. Nasi żołnierze walczyli w obronie Francji, w bitwie o Anglię, w Narviku, Tobruku, we Włoszech, w Belgii... Dla naszych weteranów zabrakło jednak miejsca na obchodach rocznicy zakończenia II Wojny Światowej.

    Dziś Polska jest członkiem NATO i znów historia się powtarza. Nasi żołnierze brali lub biorą udział w misjach (czytaj w walkach) w Iraku, Afganistanie, nasze oddziały specjalne realizują misje specjalne na rzecz USA – jednym słowem tak zwany „wolny świat” chętnie korzysta z naszej pomocy, jednak gdy zaczynamy mówić o zagrożeniu Polski jakoś niechętnie otwiera uszy. To chyba wstyd za Teheran i Jałtę podczas których podjęto decyzje o dramatycznej zmianie położenia Polski na mapie Europy oraz jej ustroju nawet nie zasięgając opinii swego lojalnego sojusznika. Polacy pamiętają 17 września 1939 r. i mają powody, aby obawiać się odradzającego się rosyjskiego imperializmu. Nie trzeba jednak sięgać daleko w przeszłość – Rosja w zasadzie już spacyfikowała Czeczenię, zajęła część Gruzji, Krym, ma chrapkę na Donbas – a przywódcy „wolnego świata” obradują, przygotowują kolejne rezolucje i pseudo-sankcje w taki sposób, aby broń Boże nie urazić rosyjskiego niedźwiedzia.

    Co nam proponuje NATO ? Jakąś „szpicę”, jakąś „rotacyjną obecność”. W odpowiedzi na sugestie o założeniu baz wojskowych NATO w Polsce słyszymy w kółko „No, no, no, no!”. Wysoki oficer armii USA po prostu publicznie kpi z polskiego ministra! Ile są warte te wszystkie deklaracje przywódców „wolnego świata” już się wielokrotnie przekonaliśmy – jakby przyszło co do czego, to wszystkie te „szpice” i „rotacyjne kontyngenty” będą wiać aż miło za Odrę, zaś jest bardzo prawdopodobne, że w myśl starej doktryny obronnej rosyjskie zagony pancerne prące zachód będzie usiłował powstrzymać na polskich równinach za pomocą uderzeń jądrowych (np. już na linii Wisły). Co to znaczyło by dla Polski można sobie wyobrazić!

   Podczas nadchodzącego szczytu NATO należy otwarcie zadać pytanie - „jaka jest doktryna obronna sojuszu w przypadku różnych form ataku ze strony Rosji ?”. Jak NATO będzie reagować np. na akcje „zielonych ludzików” na terenie „Pribałtyki” lub Polski, a jak na akt otwartej agresji? Czy NATO będzie w dalszym ciągu tolerować prowokacje rosyjskie takie jak loty bombowców strategicznych w pobliżu granic Wielkiej Brytanii, „popisy sturmowszczików Su” na Bałtyku, anektowanie przez Rosję terytoriów należących do innych państw (z aneksją Krymu chyba już wszyscy się pogodzili)?

   W obecnej sytuacji Polska powinna się poważnie zastanowić nad swoją polityką zagraniczną i obronną. Za wiarę w lojalność sojuszników i przyjmowanie za „dobrą monetę” ich różnych pustych deklaracji Polacy już wielokrotnie zapłacili. Czy w obecnych warunkach geopolitycznych skuteczna polityka uwzględniająca nasze interesy jest możliwa? Nie wiem, w historii są różne przykłady – ale polityka nie może być prowadzona „sercem i uczuciami” a za pomocą rozumu i chłodnych kalkulacji. Czasem trzeba także „iść w zaparte” - skuteczności uczyć się można choćby od p.Ławrowa i starać się przechytrzyć partnerów. Lojalni wobec naszych „przyjaciół” byliśmy już wielokrotnie, walczyliśmy pod hasłem „za wolność waszą i naszą” tylko później okazywało się, że z tą „naszą wolnością” coś (oczywiście z przyczyn obiektywnych) nie wyszło. Czas na zrozumienie, że w polityce nie ma przyjaciół – liczą się tylko własne interesy!

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 77 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, już szóstka! wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (185)

Inne tematy w dziale Polityka