Józef Gelbard Józef Gelbard
396
BLOG

64. Maksymony i oddziaływania w krótkim zasięgu (C).

Józef Gelbard Józef Gelbard Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Nieco innawizjaoddziaływań, w skrócie.

 

Jak widać, nie postawiłem kropki nad i. Sądzę, że ważniejsze są indywidualne przemyślenia czytelników (jeśli udało mi się sprowokować je poprzednimi notkami). Raczej pewne jest, że sprawa nie jest zamknięta – tak odnośnie do dzisiejszych zapatrywań, jak i tego, co nazwałem "moimi fantazjami". Można też, przy okazji podsumowania, dodać coś do tego (co także nie zamyka, raczej czyni rzecz jeszcze bardziej otwartą dla dalszej penetracji).  

Spośród czterech oddziaływań, dwa: grawitacja i elektromagnetyzm, działają (też) "na zewnątrz", nawet zdala od od układów cząstek o dużej koncentracji. Dlatego mówić można o nieograniczonym zasięgu tych oddziaływań. Fotony w związku z tym mają zerową masę spoczynkową. Moim skromnym zdaniem, oddziaływanie grawitacyjne jest oddziaływaniem pierwotnym, w pełnym samouzgodnieniu i nie wymagają bozonów pośredniczących pomimo, że grawitony czekają cierpliwie, na swoją glorię... ad Kalendas graecas.

Sądzić można, że oddziaływanie elektromagnetyczne, jako wtórne, jest wynikiem istnienia określonych trwałych struktur, nazywanych ładunkiem elektrycznym. Chodzi o struktury maksymonowe, utworzone dzięki istnieniu grawitacyjnej dualności (przyciąganie-odpychanie), zbieżnej z istnieniem energii wiązania grawitacyjnego. Mowa o trwałych strukturach, które utworzyły się zgodnie z nieznanymi dziś regułami wyboru. Wyodrębnily się one podczas przemiany fazowej w pierwszych chwilach ekspansji Wszechświata. Pisałem już o tym.

Pozostałe oddziaływania (silne, słabe) istnieją w obrębie gęstych układów. Tam, w zasięgu 10E (-15, -18)m i głębiej, zgodnie z koncepcją mych fantazji, dają już o sobie znać siły grawitacyjne. Tam ocieramy się też o strukturę cząstek. Zachodzić więc może "wymiana" elementów strukturalnych. Stąd bardzo krótki zasięg tych oddziaływań, w szczególności słabych. Aktualny sąd bazujący na modelu standardowym nie musi być z tym sprzeczny. Uwzględnienie grawitacji dualnej, tak mi się wydaje, może model ten jednak rozwinąć, wskazując na ontologiczne źródło ustaleń tego modelu – choć matematycznie skomplikowanego, to bazującego w pierwszym rzędzie na eksperymencie, który, nota bene... czasami też zaskakuje.

  Zgodnie z modelem standardowym, odpowiedzialne za rozpad słaby bozony cechowania W i Z uzyskują masę poprzez mechanizm Higgsa. Nie musi to jednak być koniecznością w związku z istnieniem dualnej grawitacji i bytu absolutnie elementarnego, utożsamianego (w mych pracach) z maksymonami.

  Wprost klasycznym przykładem takiego procesu jest rozpad neutronu. Zgodnie z modelem standardowym następuje tu zmiana jednego z dwóch dolnych kwarków neutronu na kwark górny. Tak powstaje proton. Prowadzi to do emisji bozonu W(-), który prawie od razu rozpada się na elektron i antyneutrino. Chodzi tu o rozpad beta.

Na zewnątrz stwierdza się, że "cząstki przekazywujące" oddziaływania, posiadają masy spoczynkowe, a obiekty, które w tej "wymianie" pojawiają się i znikają, to "bozony pośredniczące". Przy tej okazji, wprost narzuca się wyjaśnienie jak najbardziej materialne, wirtualności cząstek "wirtualnych". Przecież masa grawitacyjna układu może być też zerowa, powiedzmy przez krótki moment odpowiedniego ściśnięcia (odpowiednio dużej koncentracji elementów strukturalnych układu – już nie określonych cząstek). Zauważmy, że może być też ujemna. Struktury o większej, niż "zerowa" koncentracji materii, to (w myśl moich fantazji) neutrina. Nic dziwnego, że właśnie w rozpadach słabych emitowane są właśnie te cząstki. Czy to tylko galopująca fantazja? Wraz z tym należałoby wziąć pod uwagę niezgłębione dziś reguły wyboru (Łatwe do odkrycia po przyjęciu samej koncepcji. Młodzi, do roboty!) Rzecz wykrywamy dzięki rozpadom tych bardzo krótko żyjących bozonów. Co powoduje te rozpady? Neutrina tła.

A co z gluonami? Tak, obiecałem i nimi się zająć. Jak wiadomo, siła (kolory) spajajaca układy kwarkowe wzrasta ze wzrostem wzajemnej odległości. Tym motywuje się niemożliwość zaobserwowania swobodnych, pojedyńczych kwarków. Mówi się też o "uwięzieniu kwarków". "Jeśli nie można ich wykryć, to widocznie..." Ta wyjątkowa właściwość motywowała wprowadzenie gluonów "lepiszczy", bozonów pośredniczących w oddziaływaniach między kwarkami (Potem zaowocowało to koncepcją strun.). Także one, gluony, posiadają kolor, a w oddziaływaniach z ich udziałem, spełniona jest zasada zachowania koloru.

Ale, nie miejsce tutaj na rozwijanie tego wątku.  

Wracam do swoich fantazji. "Wzrost siły przyciągania wraz z odległością..." oznacza istnienie pewnego maksimum siły przyciągania dla pewnej odległości (jeśli rozważać będziemy dla uproszczenia punkty materialne), a nie wzrost i tylko wzrost siły wraz z odległością, jak to się sądzi przy powierzchownym traktowaniu sprawy. Rzecz opisałem, nawet odrobinę ilościowo w notkach poświęconych odpychaniu grawitacyjnemu. Przy dalszym zbliżaniu punktów materialnych siła przyciągania między nimi maleje zmierzając do zera, co jest częściowo zbieżne z modelem standardowym oddziaływania kwarków. Tu jednak chodzi o opis oddziaływania z uwzględnieniem niedoboru masy, zgodnie ze zmodyfikowanym prawem Newtona. W tej sytuacji gluony nie są potrzebne. Ich bezmasowość jest z tym spójna, a niemożliwość ich bezpośredniego wykrycia, choć uzasadniana w przekonywujący sposób przez zmodel standardowy, tę spójność pogłębia. Jak widać, model maksymonowy, wraz z niekonwencjonalnym opisem grawitacji, nieźle wyjaśnia sporo spraw, a przede wszystkim otwiera nowe horyzonty dla przemyśleń i badań.    

Może między innymi wyjaśnić możliwość odkrywania bardzo masywnych cząstek, pojawiających się nawet na życzenie, gdyż masy wyodrębnianych obiektów mogą być różne, zależnie od koncentracji materii w danym układzie, choć zgodnie z określonymi regułami wyboru (jak już wspomniałem). Oznacza to istnienie dyskretnego widma mas tych cząstek. By je wszystkie otrzymać należałoby stosownie zagęszczać materię. Odpowiednio dużą koncentrację materii uzyskuje się poprzez zderzenia w akcelatorze. Można na przykład wykryć bozony H. Wystarczy, biorąc pod uwagę czas życia obiektu określić jego oczekiwaną masę. W rzeczywistości analiza danych doświadczalnych nie jest wcale igraszką. Jeśli jest równa 116 – 130 GeV, to "mamy zgubę". Właśnie coś takiego się stało (LHC). Czekamy na potwierdzenie. Nie znaczy to jednak wcale, że ewentualnie odkryty obiekt jest właśnie tym poszukiwanym bozonem. Chodzi o to, że sama idea jego istnienia jest wątpliwa swą sztucznością. Wątpliwa także w konfrontacji z modelem maksymonowym, który z łatwością wyjaśnia zróżnicowanie mas cząstek i może się obejść bez "boskich cząstek".

Dziś, przynajmniej na razie, grawitacja znajduje się poza modelem standardowym cząstek i oddziaływań. Wzbudza to refleksję.

Czy przy opisie oddziaływań cząstek należy z grawitacji zrezygnować, by wszystko grało? Opisując grawitację można zrezygnować z pojęcia siły. Grawitacja przejawia się w zakrzywieniu przestrzeni, a właściwie zakrzywienie przestrzeni manifestuje się jako grawitacja. Czy również dotyczy to oddziaływań elektromagnetycznych? Jądrowych? Jeśli grawitacja jest oddziaływaniem podstawowym... A może siła, w każdym przypadku, jest newtonowskim anachronizmem?        Można też podejść do sprawy inaczej: "Tensorowe równania pola grawitacyjnego, to metoda, to patent obliczeniowy, a nie ontologiczna istota grawitacji." W każdym razie także tak można pomyśleć. Powrót do pojęcia siły przywróci spójność i da, przynajmniej w perspektywie, szansę na unifikację grawitacji z resztą oddziaływań. By spełnić uwarunkowania, które pojawiły się już po Newtonie, można też jego prawo powszechnego ciążenia zmodyfikować. Pisałem o tym m.in. w przedostatniej notce (i powyżej), a w notkach poświęconych odpychaniu grawitacyjnemu, zmodyfikowałem prawo Newtona, wprowadzając faktor niedoboru masy grawitacyjnej układu. Rezultaty tego są dość interesujące i wcale nie sprzeczne z doświadczeniem. Wprost przeciwnie (patrz powyżej).       Chyba, że, jak wspomniałem wyżej, struktura wszystkich oddziaływań sprowadza się do grawitacji, której opis dają równania tensorowe OTW.             Jak się to ma do cząstek pośredniczących w oddziaływaniach? Czy idea ta jest w pełni spójna wewnętrznie i w odniesieniu do wszystkich bez wyjątku rodzajów oddziaływań.?Przy dwolnej koncentracji materii? Kropki nad i nie stawiam.

Stosunkowo niedawno, wpadła mi do rąk niezwykła książka. Nie wiem, jak mogłem przegapić jej wydanie. Może bym swe książki napisał nieco inaczej. Chodzi o "Kłopoty z fizyką" Lee Smolina (Prószyśki i S-ka 2008). Lee Smolin jest jednym z najwybitniejszych fizyków naszych czasów. Zasłużył się bardzo między innymi dla rozwoju teorii superstrun. Jeśli dziś powątpiewa i nie bardzo widzi przyszłość tej koncepcji, to ma do tego sporo powodów (przede wszystkim moralne prawo), jako wybitny specjalista, a nawet współtwórca. Jeden z tych uczciwych i odważnych. Dziś twierdzi nawet, że trudno to nazwać teorią, gdyż nie generuje żadnej antycypacji. Nie ma więc mowy o jej falsyfikowalności. Jeśli on to pisze, to rzecz posiada ciężar gatunkowy. Tu wybrałem fragment, tylko jeden, niewielki, choć bardzo wymowny, szczególnie w kontekście mych fantazji.

Cokolwiek jeszcze powiemy o teorii strun, pętlowej kwantowej grawitacji i innych sposobach podejścia, nie sprawiły się one na tym froncie. Standardowe usprawiedliwienie było takie, że eksperymenty w tej skali nie są możliwe do przeprowadzenia – jednak, jak widzieliśmy, nie jest to prawda. A zatem musi istnieć inny powód. Wierzę, że istnieje coś fundamentalnego, co wszyscy pominęliśmy, jakieś błędne założenie, które wszyscy zrobiliśmy. Jeśli tak jest, to musimy odnaleźć błędne założenie i zastąpić je nową ideą.

  Co mogłoby być owym błędnym założeniem? Sądzę, że chodzi o dwie rzeczy: podstawy mechaniki kwantowej i naturę czasu. Omówiliśmy już pierwszą; z nadzieją przyjąłem fakt, że zaproponowano ostanio nowe idee odnośnie do mechaniki kwantowej, motywowane badaniami kwantowej grawitacji. Jednak spodziewam się, że kluczem jest jednak czas. Coraz bardziej czuję, że teoria kwantów i ogólna teoria względności, są z gruntu fałszywe, jeśli chodzi o naturę czasu. Nie wystarczy ich połączenie. Istnieje głębszy problem, być może cofający nas do źródeł fizyki. (podkreślenie moje)

 Tłumaczenie z j. angielskiego: Jerzy Kowalski-Glikman

Ostatnie trzy zdania (podkreślone) stanowić mogą motto dla notek poświęconych grawitacji układów o dużej koncentracji materii i promieniowania w bardzo silnym polu grawitacyjnym. Mają pojawić się niebawem. Piszę o tym w swojej książce. Dla zainteresowanych: poczta wewnętrzna.

 

To wynika z publikowanych tekstow.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie