Bazyli1969 Bazyli1969
2094
BLOG

Bez szlachty nie będzie IV RP!

Bazyli1969 Bazyli1969 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 80

Mamy do czynienia z niebywałym skundleniem polityczno-kulturowego establishmentu. To są ludzie, którzy wyszli z komunizmu z różnymi głęboko ukrytymi kompleksami własnych win (…) nasze nieszczęsne peryferyjne, naśladowcze, małpiarskie elity uważają, że nie uchodzi używać argumentów moralnych.
J. Kaczyński


Jak wiadomo obraz przemawia stukrotnie mocniej niż słowo. Zatem aby zrozumieć czym dla każdego społeczeństwa są jego elity warto poświęcić nieco czasu i obejrzeć film sprzed ponad dwudziestu lat pt. Rapa Nui. Na samym końcu autorzy sprezentowali widzom symboliczną i przerażającą scenę, w której zawzięci rewolucjoniści, po wytępieniu creme de la creme własnego plemienia,  zachłannie wygrzebują z popiołu  upieczone szczątki... ludzkie.  Zasady wraz z przywódcami wylądowały w piachu. Pardon! W ognisku.


Według badaczy elity to kategoria osób znajdujących się najwyżej w hierarchii społecznej, pod jakimś względem wyróżnionych z ogółu społeczeństwa. Mają one często zasadniczy wpływ na władzę oraz na kształtowanie się postaw i idei w społeczeństwie. Trudno się z tym nie zgodzić, ale przy okazji warto zadać sobie pytanie: czy w Polsce istnieje taka grupa? Wydawać się może, że owszem. Niestety w moim przekonaniu współczesny Panteon polskich przywódców ma się nijak do obecnych potrzeb. Zawczasu dodam, iż nie należy ograniczać pojęcia "elity" do kierowników politycznych, ponieważ w każdym poważnym narodzie społeczność ta tworzona jest przez wiele składników. Elita pochodzenia, zasobów, zasług, funkcji, wiedzy, zdolności...  Dobrym przykładem na funkcjonowanie społeczności elitarnej w pełnym wymiarze jest Wielka Brytania.  A czy jej istnienie należy oceniać pozytywnie dowodzi stan i pozycja Zjednoczonego Królestwa.


W warunkach polskich początków rodzimej elity z prawdziwego zdarzenia trzeba upatrywać w działalności Kazimierza Odnowiciela, który w latach czterdziestych XI w.  jednocząc dziedzinę swych przodków wielu spośród tych, którzy stanęli po jego stronie obdarował majątkami ziemskimi. Nie był to jednak zwyczajny podarunek bo beneficjenci zostali zobowiązani do służby rycerskiej. Ta zaś realizowana od czasu do czasu stawała się zaczynem przewartościowań mentalnych wśród samych wojaków. Pogonie i odwroty, długotrwałe i dalekie wyprawy, oblężenia i szturmy, konfrontacje z obcymi sprzyjały powstawaniu  świadomości narodowej i budowały przekonanie o istnieniu polskiej wspólnoty. Co prawda zrazu nie obejmowała ona szerokich mas ludności, ale poprzez wieki zataczała coraz szersze kręgi. W efekcie już w XVII stuleciu do elity  (przynajmniej nominalnie) zaliczało się ok. 10% ludności. Jeśli dodamy do tego kler i pewne grupy mieszczańskie, to naród polityczny Rzeczypospolitej stanowił kilkanaście procent ludności, tj. znacząco, a nawet nieporównanie więcej niż w jakimkolwiek kraju Europy. Potem jednak nadszedł czas smuty.


Zanim jednak nastąpił, elity Rzeczpospolitej stworzyły wyjątkowy system zarządzania swoim państwem. Przez długie lata  mechanizm ten sprawdzał się dość dobrze i dopiero w wyniku karygodnych błędów władców kraju oraz intryg zewnętrznych zdegenerował się prawie do szczętu. Mało brakowało aby "chory człowiek Europy" wyzdrowiał. Sąsiedzi byli jednak czujni i przewidując nadchodzące zmiany dokonali brutalnych zaborów. Wiedzieli wszak, że warunkiem sine qua non pozbycia się kłopotów z Polakami jest spacyfikowanie warstw przywódczych dawnej Rzeczypospolitej.  Jak postanowili tak uczynili. Prusacy i  Austriacy praktycznie zaraz  po dokonaniu zaborów przeprowadzili wielką konfiskatę majątków ziemskich. Szczególnie w Wielkopolsce i Małopolsce Wschodniej. Rosjanie wzięli się za to nieco później bo dopiero po Powstaniu Listopadowym, lecz za to z prawdziwie wielkoruskim rozmachem. W Królestwie Polskim zamachnęli się na ponad 300 dużych majątków, na Litwie, Białorusi oraz w Inflantach 1 765 padło ich ofiarą, a na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie wywłaszczyli ponad 1 200 rodzin. Nie ograniczyli się tylko do tego, gdyż kilka tysięcy rodzin szlacheckich  obłożyli kontrybucjami, sekwestrami oraz rekwizycjami (biżuteria, dzieła sztuki, obrazy itp. itd.). Po roku 1864 miała miejsce kolejna - równie dotkliwa -  faza represji.


Mimo wielkich strat osobowych i ekonomicznych warstwa szlachecka przetrwała i w przeciwieństwie do swych antenatów z pierwszej połowy XVIII w. w przeważającej części poczuwała się do odpowiedzialności za losy narodu. Co ciekawe i jednocześnie niezwykle ważne znalazła wielu sojuszników wśród wywodzącej się  z niej inteligencji  oraz  przedsiębiorców. Stało się tak przede wszystkim dlatego, ponieważ postawy i wartości reprezentowane przez przedstawicieli  osłabionego stanu szlacheckiego  były wciąż atrakcyjne dla ludzi wybijających się spośród tłumów. A przykładów jak winien postępować członek elity narodowej było sporo. Np. Władysław Zamoyski w 1889 r., z myślą o ratowaniu lasów tatrzańskich, nabył, w drodze licytacji  za 460 tys. złotych reńskich i 2 centy, dobra zakopiańskie, czyli znaczną część dzisiejszych polskich Tatr (przebijając o jeden cent ofertę przedsiębiorcy przemysłu drzewnego i hutniczego Józefa Goldfingera). Poświęcił na to nie tylko swoje zasoby, lecz również środki własnej matki (za jej zgodą). W sądzie międzynarodowym w Grazu uzyskał w 1902 roku wyrok włączający okolice Morskiego Oka w granice ziem polskich i kończący z Węgrami spór o ziemie tatrzańskie. Dzięki jego staraniom powstała linia kolejowa Chabówka – Zakopane i szosa do Zakopanego. Przed swą śmiercią majątek wraz z Biblioteką Kórnicką przekazał narodowi polskiemu. Jego krewny, Maurycy w 1904 r.  stanął na czele Komitetu Obywatelskiego, który doprowadził do powstania Prywatnej Szkoły Artystycznej, która  w 1922 r. została  przekształcona w Państwową Szkołę Sztuk Pięknych. 


Śladem  herbowych nie szczędzących energii i środków (własnych!!!) poszli - jakbyśmy ich dziś nazwali - ludzie biznesu. I to przedsiębiorcy wagi ciężkiej. Wedlowie, Lilpopowie, Cegielscy, Kronenbergowie, Grohmanowie, A. Jaroszewicz, M. Dąbrowski czy J. A. Goetz- Okocimski.  Jedni wprowadzali prekursorskie rozwiązania socjalne, fundowali stypendia, szkoły, żłobki, przedszkola, biblioteki. Inni zakładali banki, fabryki, tytuły prasowe i budowali koleje.  Potrafili nawet bez nacisku państwa wspomóc je w olbrzymiej skali (np. w 1939 r. Lilpopowie przekazali nieodpłatnie Wojsku Polskiemu kilkaset wyprodukowanych w ich fabryce aut). Ich dzieci bardzo często współtworzyły elity naukowe, wojskowe i kulturowe odrodzonego Państwa Polskiego. Zdawało się, iż - mimo trudności - dzięki wykształceniu nowych, sprawnych, zamożnych  i wartościowych elit wyrosłych ze  sojuszu szlachecko-burżuazyjnego, Polska po latach dołączy do grona państw poważnych.


Kolejna zawierucha wojenna przyniosła opłakane skutki. Od pierwszych dni wojny polskie warstwy przywódcze podlegały zmasowanej akcji dezintegracyjnej. Za swoistą alegorię losu tej grupy niech posłuży przypadek Zofii Kretkowskiej (1920-1939), córki właściciela majątku Sadłów k. Rypina, która broniąc się przed gwałtem niemieckiego zarządcy zraniła go i w akcie zemsty została przez niego zakopana żywcem.


Bywa, że trwająca kilkadziesiąt lat indoktrynacja wykrzywia pogląd współczesnych Polaków na rolę i postawę dawnych elit. Szlachta i burżuazja utożsamiane są z wszystkim co najgorsze. Sprawcami nieszczęść ludu i państwa. Tkwi w tym ziarno prawdy. Mimo to rzeczywistość była znacznie bardziej skomplikowana i wcale nie tak ciemna jak ją przedstawiano. Dla przykładu warto wspomnieć, że gdy bolszewicka fala zbliżała się do Polski w 1920 r. to spośród 5 400 męskich członków Związku Ziemian aż 2 106 (tj. 39%!) wstąpiło do odrodzonego WP. Wśród 436 kawalerów orderu Virtuti Militari odznaczonych za udział w wojnie polsko-bolszewickiej  73  (czyli 17%) stanowili właściciele majątków ziemskich.  Podobnie z szeregów szlacheckich wywodzili się tacy podziwiani dziś herosi jak: Henryk Dobrzański "Hubal", Zygmunt Szendzielarz "Łupaszko" czy Witold Pilecki.


Dziś po wielce zasłużonych dla Polski rodach szlacheckich pozostało tylko wspomnienie. Zarówno tych potężnych jak i żyjących w zaściankach. Tych podtrzymujących tradycję na rdzennych ziemiach polskich, jak i tych dumnie pielęgnujacych wartości aż do końca lat trzydziestych XX w., gdzieś hen!,  nad Berezyną i w okolicach Kowna. Podobnie utraciliśmy liczną grupę polskich przemysłowców, bankierów i handlowców, którzy dawali świadectwo swego przywiązania do Ojczyzny  służąc jej swymi zasobami. Skutki ich braku są wciąż dotkliwie odczuwalne.


Współczesna Polska dramatycznie potrzebuje elity. Jednak nie takiej, która wyciera cholewy na obcych dworach. Nie takiej, która  zachwyca  się fekalnymi spektaklami teatralnymi. Nie takiej, która miast dzielić się swym bogactwem szuka nieustannie sposobu na "wydojenie" rodaków. Nie takiej, która wszem i wobec deklaruje, że w razie zagrożenia czmychnie za siódme morze. Polska potrzebuje elity z prawdziwego zdarzenia. Bez "szlachty" nie będzie IV Rzeczypospolitej.






Bazyli1969
O mnie Bazyli1969

Jestem stąd...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo