Beem.Deep Beem.Deep
986
BLOG

Jarosław Kaczyński musi płacić cenę

Beem.Deep Beem.Deep PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Stara paremia głosi, iż "wiedza bez inteligencji jest rzeczą zbędną, zaś inteligencja bez wiedzy może być niebezpieczna". Moim zdaniem pierwsza część powiedzenia idealnie pasuje nie tylko do dzisiejszego przesłuchania Donalda Tuska przed Sądem Okręgowym w Warszawie, lecz także do znacznej części działaczy prawicy w ogóle. Zadziwiająca jest wiara ludzi w to, że w sądach świadkowie muszą mówić prawdę. Tymczasem jest wręcz przeciwnie. Jest nawet takie sądowe powiedzenie "łże niczym naoczny świadek", które oddaje prawdę o atmosferze na sali sądowej. Złapanie na fałszywych zeznaniach nie jest proste w stosunku do złodzieja ogórków, a co dopiero w odniesieniu do pierwszoligowych polityków.

Zacznę od truizmu. O przesłuchaniu Donalda Tuska w charakterze świadka (ale nie strony i nie oskarżonego, jak niektórzy by chcieli) wiadomo było od miesięcy. Wiadomo było również, że jest ono ważne politycznie i będzie nośne medialnie. W praktyce sądowej od zawsze istnieje pojęcie strategii i taktyki procesowej, dotyczącej przeprowadzania dowodów z zeznań świadka. Cóż to za stwory? Idealnie pasuje tu właśnie Donald Tusk. Na początek pytanie, czego spodziewamy się po świadku? Bez wątpienia Tusk to wytrawny i cyniczny gracz. Jeśli ma coś na sumieniu, to na pewno nie pęknie po pierwszych pytaniach. Konieczne jest przeto ustalenie listy pytań i spodziewanych odpowiedzi świadka na podstawie jego profilu psychologicznego. W ten sposób możemy odpowiednio dobrać kolejność pytań i - mówiąc kolokwialnie - albo wpuścić gościa w maliny, albo doprowadzić do tego, by świadek zorientował się na podstawie okazywanych mu dowodów, iż musi sam sobie zaprzeczać. Owszem, nie jest to łatwe, ale możliwe w stosunku do niemal każdego. Wyjątkiem są osoby, które mówią prawdę, albowiem one nie muszą kombinować. Dziś nic takiego nie miało miejsca. Ba! Momentami można było odnieść wrażenie, że Tusk robi, co chce, zaś pełnomocnicy procesowi błądzą we mgle. Tusk nie był ani stroną, ani oskarżonym, lecz świadkiem. Tymczasem niewiele pytań dotyczyło oskarżonego Tomasza Arabskiego i praktycznie żadne nie dotyczyło stricte pozostałych oskarżonych.

Skąd przeto moje tytułowe stwierdzenie, iż Jarosław Kaczyński musi płacić cenę? W przeszłości wielokrotnie pisałem, że Jarosław Kaczyński to świetny strateg, nieco gorzej wypada w taktyce, poniżej przeciętnej na poziomie operacyjnym, a najgorzej w HRM, czyli w odpowiednim doborze ludzi. Fakt faktem, że polityk ten niemal zawsze miał pod górkę i musiał opierać się na bardzo sprawdzonych kadrach, często jeszcze z zaciągu Porozumienia Centrum, czyli z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych. Z przykrością muszę skonstatować, iż do większości z nich odnosi się pierwsza część paremii z pierwszego zdania notki, a niektórzy są modelowym przykładem BMW (bierny, mierny, ale wierny). Przykładów nietrafionych decyzji personalnych jest multum. Pierwszy z brzegu, czyli poseł Marek Suski w komisji Amber Gold. Niech sobie ten Suski działa na rzecz PiS, ale w tle, a nie na pierwszej linii. Inny przykład - poseł Stanisław Pięta, też zasiadający w Amber Gold, gdzie kompletnie niczym nie błysnął. Błysnął za to publikując na TT słynne zdanie: "Jeżeli funkcjonariusz publiczny zaangażuje się w hecę WOŚP, niech nazajutrz składa raport o zwolnienie ze służby". Czy posłowi Pięcie chodziły o zwiększenie datków na WOŚP? Szczerze wątpię, ale taki właśnie cel osiągnął. Podobne przykłady można sypać z rękawa. A to posłanka Krystyna Pawłowicz coś palnie, a to Dominik Tarczyński z czymś wyskoczy, a to Jan Szyszko publicznie wysłowi swoje "mądrości" bądź inny Marek Kuchciński postanowi zaprezentować społeczeństwu niezborne myśli. Osobny rozdział to Antoni Macierewicz, na którym chyba najbardziej się zawiodłem. Najbardziej z jego wystąpień utkwiły mi wzniosłe i patetyczne powiedzonka w rodzaju "nie ulega najmniejszej wątpliwości"  bądź "to jest w pełni oczywiste" . Po czym, za jakiś czas, okazywało się, że sprawa wcale nie była oczywista, a wątpliwości mogło być sporo.

Przed nami kolejne trzy lata wyborcze. W tym roku okaże się na przykład, czy w twierdzy posłanki Jolanty Szczypińskiej prezydentem Słupska zostanie Robert Biedroń. Moja żona pochodzi ze Słupska i niemal cała jej rodzina tam mieszka. Siłą rzeczy w miarę często tam jeździmy, więc sporo słucham na ten temat słupskiej polityki. Okazuje się, że Robert Biedroń to leń, któremu zależy wyłącznie na zagranicznych wojażach i medialnym rozgłosie, a miastem interesuje się od święta. Tyle że co z tego, jeśli na tle Jolanty Szczypińskiej i tak jawi się jako istny pracuś. Niestety, Jolanta Szczypińska, jako totumfacka Jarosława Kaczyńskiego, jest nie do ruszenia. Otoczyła się fosą wypełnioną ludźmi podobnymi do siebie, czyli nijakimi i miernotami, więc Robert Biedroń może sobie błyszczeć. Czas pokaże, jaką strategię ma Szczypińska na jesienne wybory samorządowe. Oby tylko Robert Biedroń nie wywindował się na nich i na Jolancie Szczypińskiej jako główny kontrkandydat PiS w wyborach prezydenckich A.D. 2020.

W latach '90 w Porozumieniu Centrum była podobna sytuacja. Niedojdy oraz miernoty uwierzyły w siłę swojej "mądrości" i Jarosław Kaczyński praktycznie nic innego nie robił, tylko jeździł po Polsce i gasił lokalne pożary. Byłbym nieuczciwy, gdybym stwierdził, iż teraz jest tak samo. Jest dużo lepiej, ale - niestety - nie na tyle, by spokojnie patrzeć w przyszłość. W moim rodzinnym Gdańsku niepodzielnie rządzi układ zamknięty, złożony z establishmentu polityczno-biznesowo-prawniczego, w którym również - nie każdy o tym wie - ma swój udział depozytariusz Sierpnia '80, czyli NSZZ "Solidarność". Po prostu, jest tam sporo prominentnych działaczy wywodzących się z tego związku zawodowego, w którym do dziś mają swoje wpływy. Ze smutkiem stwierdzam więc, że nawet jak zmieni się władza, to i tak niewiele się zmieni w praktyce rządzenia. Ot, po prostu, do koryta trafią inni, chwilowo jeszcze nienasyceni. Bardzo brakuje mi ludzi, którzy mają dużą wiedzę, popartą zdrowymi wartościami i wysokim poziomem inteligencji, ale chyba zbyt dużo oczekuję.



Beem.Deep
O mnie Beem.Deep

1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka