Gdzie jest nasz katolicyzm, zdaje się pytać jeden z blogerów. Pyta o to, ponieważ tylko jednej trzeciej społeczeństwa Boże Narodzenie kojarzy się z wiarą chrześcijańską. A dlaczego ten wynik miałby być inny? Polski katolicyzm spychany jest od kilkudziesięciu lat do kościelnej kruchty, jak lubią to określać ci, którzy znajdowali w niej kiedyś schronienie. Wolność wcale nie przyniosła odrodzenia moralnego Polaków. Nawet 10 kwietnia, dzień tragiczny w dziejach Polski nie przekuł się na powszechną odnowę życia społecznego. Pod koniec PRL-u było nieco inaczej. Kościół jako instytucja był ledwie tolerowany, a sami katolicy mogli swoją wiarę demonstrować podczas niedzielnej mszy. Papież Polak dodał wiary i dumy. Ale jakie ideały mieli wtedy Polacy w życiu codziennym? Fiat, M-3, wczasy w Bułgarii, załapanie się na towary luksusowe, czyli pomarańcze. Była też, dość powszechna świadomość, że system radziecki trzyma się co najmniej tak mocno jak Chińczyki. Religia była wtedy dla wielu Polaków azylem wolności, była sposobem na zachowanie tożsamości narodowej.
Dziś, po dwudziestu latach, znacząca, naprawdę znacząca część społeczeństwa ma jeden ideał, za który gotowa jest zapłacić każdą cenę. To jest BŁOGOSTAN. Błogostan bezpiecznego życia, bez specjalnych ideałów poza nim. Jest to błogostan spokojnych zakupów, miłych prezentów, żeby nikt się nie czepiał, żeby można było zapłacić wszystkie rachunki, wyjechać raz do roku nad morze w Hiszpanii, żeby ktoś o nas coś fajnego powiedział, albo napisał, żeby nikt nie truł już nic więcej o Smoleńsku, o jakichś wydumanych zagrożeniach w Europie i kondominium. Religia, katolicyzm, Boże Narodzenie jako przeżycie wiary stało się dla wielu Polaków czymś po prostu staroświeckim. Sekularyzacja to jedno, nie jest niczym zaskakującym w kraju, który przyjmuje tak wiele obyczajów Zachodu. Zaskakują może rozmiary tego zjawiska. Ale nie jest ono czymś tak zaskakującym, jeśli zrozumie się i przyjmie jako prawdziwe stwierdzenie, że błogostan polski stał się w III RP czymś najbardziej pożądanym. Za ten błogostan, wielu ludzi gotowych jest zapomnieć nie tylko o wierze chrześcijańskiej, ale także o prawdzie, także o tym, że żyje złudzeniami bycia w tym lepszym, dostatnim świecie, który właśnie przeżywa swój największy kryzys. I na koniec jedno pytanie. Czy polski kościół tworzy dziś wokół siebie, tak jak kiedyś, silną wspólnotę narodową, czy też dał się podzielić i zajmuje się konsumpcją religijną?
P.S. Jeśli ktoś wątpi w polski błogostan jako taką niezwykle przyjemną lekkośc bytu, niech przyjrzy się, jak reagują inne narody europejskie na zaciskanie im pasa przez nieodpowiedzialne rządy, które tak jak PO mają jeden cel - utrzymać władzę. No.....i mieć fajną facjatę w oczach społeczeństwa.
Inne tematy w dziale Rozmaitości