Przyjęło się już, że przed Świętami Bożego Narodzenia, zostawiamy w świątyniach konsumpcji różne produkty dla potrzebujących. Pomagamy im w ten sposób godnie spędzić Wigilię. Pomagamy innym kupując świecę Caritasu. Nie wiemy jednak najczęściej, do kogo konkretnie ta pomoc trafi. Ale nie to jest przecież najważniejsze, liczy się nasz gest. Możemy jednak pomóc też tym, których na co dzień mijamy. Wokół nas, w blokach mieszkalnych, na klatce obok, jest wielu ludzi, których znajomość, ogranicza się na co dzień do słowa dzień dobry, albo do zdawkowego uśmiechu. Albo do mijania bez słowa, bez żadnego gestu. Nie twierdzę, że tak jest wszędzie, że żyjemy obok siebie jak obcy. Ale też pamiętam moją starą obdrapaną klatkę sprzed lat ponad czterdziestu, na której wszyscy się znali, a wspólne imprezy rodzinne z sąsiadami były czymś naturalnym. To był PRL, ten jeszcze sprzed wielkiej płyty. Jakkolwiek były to czasu realnego socjalizmu, koniec tak zwanej epoki małej stabilizacji Władysława Gomułki, sąsiedzi pomagali sobie na co dzień, rozmawiali ze sobą, wiedzieli o swoich kłopotach i troskach. To, co piszę nie jest bynajmniej wyrazem tęsknoty za Gomułką, a jedynie wspomnieniem z dzieciństwa. Dziś, kiedy po codziennej dawce asfaltowej i cyfrowej dżungli, pragniemy spokoju i prywatności w naszych czterech ścianach, te kontakty zamarły. Szczególnie na dużych osiedlach mieszkaniowych. Zresztą jest na ten temat obszerna literatura socjologiczna, a moim celem nie jest rozpisywanie się o atomizacji społeczeństwa, o tym jak bardzo bywamy dziś dla siebie obcy.
Tymczasem, nie jest tak, że nie wiemy, kto wokół nas potrzebuje pomocy. To najczęściej ludzie samotni, starsi, chorzy, bezrobotni, czasami młodzi, którzy nie mogą rozpocząć normalnego, dorosłego życia. Nie mam pojęcia, czy to, co chcę zaproponować -tu na Salonie 24 -ma jakikolwiek sens. Nie ukrywam też, że pomysł ten pojawił się po kolejnej odsłonie tekstów na temat WOŚP i Jerzego Owsiaka. Na razie, idea ta wydała mi się godna zaprezentowania, co czynię tu po raz drugi, w nieco szerszym ujęciu.
Nie jest ona ani oryginalna, ale też nie jest kopią zwyczajów już przyjętych, choć każdy może znaleźć tu jakieś podobieństwa z innymi tradycjami. Zastanawiam się, czy Święto Trzech Króli może stać się Dniem, w którym – tak jak królowie – pokłonimy się naszym znajomym – nieznajomym, wybierzemy się do nich lub zaprosimy ich do naszego domu. Albo obdarujemy sąsiadów naszym ciastem, nie naruszając przy tym ich prywatności. Rozejrzeć się wokół nie jest trudno, zobaczyć kogoś, kto potrzebuje wsparcia, to nie jest nadludzki wysiłek. To zresztą, może być także okazja do tego, by pomóc drugiej osobie w jej sprawach urzędowych czy zawodowych.Prawnik, który zaprosi do siebie na obiad czy kawę starszą Panią, choćby ten jeden raz w roku, może nagle okazać się jej bardzo pomocnym. Zmieniamy pralkę, pozbywamy się LCD, bo wolimy LED, możemy sprawić komuś radość. Nie zawsze i nie każdemu, bo nie każdy zechce przyjąć od nas taką pomoc. Bo są to sprawy wrażliwe. Nie szukam nic na siłę. Snuję być może banalne refleksje, bo przecież jest ogólnie świetnie, mówimy sobie dzień dobry w windzie i świat jest w ogóle kolorowy. Zaskoczyło mnie w Sylwestra bardzo młode małżeństwo, które wprowadziło się miesiąc temu pod nami. Przyszli wieczorem z porcją ciastek, żeby złożyć mnie i mojej przyjaciółce życzenia noworoczne i żeby się poznać. Przemiły gest.W Święto Trzech Króli mogą to być bardzo różne gesty. Mogą sprzyjać poznaniu się poprzez ten ukłon – zaproszenie, wizytę, mogą to być gesty wyrażające naszą troskę o innych. Ale w duchu tego Święta mogą to być również dary dla Domu Dziecka, zebrane wcześniej wśród znajomych.Niezależnie od tego, że dwa tygodnie temu była już choinka i prezenty. Bo w tych domach są zawsze jakieś potrzeby. Znają je organizacje pozarządowe, swoją wiedzę ma także Kościół. Warto, jak sądzę, przypomnieć, że Święto Trzech Króli – Dzień Objawienia Pańskiego, jest głęboko osadzone w całym chrześcijaństwie.Po prostu, myślę o tym, że warto mieć takiDzień, w którym możemy się do siebie zbliżyć. Poznać. Pozdrowić. Bez zobowiązań, dobrowolnie, czasami z ciekawości, kim są ludzie za ścianą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości