Tekst poniżej powstał sobie w lutym 2009 roku, kilka miesięcy po bankructwie Lehman Brothers i był po prostu komentarzem do paniki i ogólnego szaleństwa - co będzie dalej? Komentarzem, który poniżej wrzucam do S24, poza interpunkcją i zmianą imienia, bez żadnych poprawek. Była to po prostu prywatna korespondencja do Przyjaciela, który nie ma nic przeciwko jej publikacji.
„TAJEMNICA MOSTOWEJ”
Świat od wielu miesięcy balansował już na granicy recesji. Globalny wzrost gospodarczy nieuchronnie zbliżał się do zera. Światowe instytucje finansowe- banki, fundusze, rządy- nieustannie analizowały, w którym miejscu naszego globu może dojść do wielkiego finansowego zera. Padały nazwy rożnych miejsc i miast na całym świecie: Hotel „Paramojka” w Archangielsku, Pub „Stuped beer”, Franowo, toaleta przy Grand Central na Manhattanie czy wreszcie Hank Bool grający w trzy karty przy 7 Alei w Nowym Jorku. Ale coraz więcej danych ze wszystkich mega serwerów wskazywało na średniej wielkości europejskie miasto o nazwie Poznań, położone w Polsce. Wszyscy wiedzieli już, że chwila, kiedy koniunktura światowa osiągnie zero, a może nawet mniej, jest bliski. Od tygodni, cały światowy wzrost gospodarczy utrzymywał się na poziomie od 5 do 10 dolarów, czyli nie więcej niż 40 złotych. Kiedy stało się jasne, że miejscem, gdzie może zacząć się ogólnoświatowy krach jest Poznań, sztaby bankowców, służb specjalnych i agentów zalały stolicę Wielkopolski niczym szarańcza. Liczba podniesionych kołnierzy na ulicach i czarnych okularów wzrosła trzydziestokrotnie, a „przypadkowe” zabójstwa były na porządku dziennym. Hotele, pensjonaty, piwnice i zwykłe kawiarnie okupowały tysiące agentów, komputery i satelity śledziły zakupy wszystkich mieszkańców Poznania i turystów. Tak długo, jak gospodarczy bilans miasta był dodatni, tak długo światowa gospodarka była na plusie. Jednocześnie zawężało się miejsce ewentualnego krachu. Agenci CIA i ich analitycy wskazali jednoznacznie, że krach może nastąpić na Garbarach, w rejonie ulicy Mostowej i Wszystkich Świętych. Niemal natychmiast okoliczne domy zasiedliły się ludźmi z GRU, BND, MI5, CIA i wysłannikami banków inwestycyjnych. Słynny Goldmann skrył się przy Mostowej 9a na drugim piętrze, jego kumpel Sachs piętro wyżej. Wydruki komputerowe i doniesienia służb nie kłamały. Mostowa jest kluczem, Mostowa jest epicentrum. Za chwilę może dojść do katastrofy na globalną skalę. Wzrost wahał się bowiem od jednego do dwóch dolarów.
**********
Zyga obudził się około szóstej rano. Zobaczył na stole kanapkę. Ha! Pomyślał. Kanapka. Ile ona jest warta po jednej dobie od zrobienia. Dwie trzecie wartości? Połowę? Myślał tak, bo ostatnio wszyscy zwariowali na punkcie liczenia. Liczyli Ci, co mieli jeszcze dużo i Ci, co nie mieli co liczyć poza tym, że na coś ciągle jeszcze liczyli. Zyga mieszkał z żoną. Ich życie było barwne i pełne niespodzianek. Ale nadchodzący kryzys zżerał także ich wieloletnie oszczędności. Zyga myślał o piwie. Niejednym. Lubił piwo. Szczególnie rano, kiedy budził się w nim codzienny entuzjazm do życia. Na stole stało kilka pustych butelek po „Lechu” , a obok leżało 10 złotych. Cztery- pomyślał. Cztery piwa na dzień dobry. Pójdę i kupię sobie te piwa – powiedział do lustra, nie przeczuwając nawet, że za jego taflą umieszczone są kamery i wszelkiego rodzaju rejestratory. W chwili, gdy wypowiedział ostanie słowa, błyskawiczny sygnał trafił do wszystkich serwerów. Goldmann odetchnął z ulgą i zadzwonił do Sachsa. Słuchaj, Sachs, 2 dolary i 50 centów w górę, wzrost gospodarczy jest utrzymany! –krzyczał do słuchawki. Zyga spokojnie poszedł do sklepu i zakupił cztery piwa. Rynki finansowe odetchnęły z ulgą.
Kiedy wrócił do domu, odstrzeliły kapsle i złocisty płyn obudził jego życiowe aspiracje i plany. Przejrzał gazetę, zjadł kanapkę i trochę się zdrzemnął. Nie wiedział o tym, że jego inwestycja tylko na chwilę uspokoiła rynki. Agenci CIA knuli, jak go obudzić, jak skłonić, by znalazł jeszcze jakieś pieniądze i kupił przynajmniej cztery kolejne piwa, by uratować, bez przesady, cały świat. Goldmann sugerował, żeby podrzucić do jego mieszkania 20 złotych, ale wszystkie aktywa była już doskonale zaksięgowane i każda taka operacja wyszłaby natychmiast na światło dzienne. Niestety, było już dla wszystkich jasne, że jeśli Zyga nie kupi piwa, świat zacznie pikować w dół. Obudził się dopiero po popołudniu. Kamery śledziły każdy jego ruch, a obraz w ułamku sekundy sekundy trafiał do Langley w Wirginii. Obudził się – powiedział Goldmann. Boże ! Co on teraz zrobi? Kupi? Jak? Za co? Na Boga ! Zróbmy coś- dodał. Ale Zyga nie miał pomysłu. Żona była jeszcze w pracy i nie mogła mu pomóc. A chciał. Chciał jeszcze kupić co najmniej dwa, trzy piwa. Wydawało się, że to już koniec. Goldmann i Sachs pakowali torby, agenci wykręcali z mieszkania Zygi kamery, kawalkady samolotów stratowały z lotniska Ławica i leciały daleko. Świat jeszcze nie wiedział, że za chwilę zacznie się kryzys, że wzrost zamieni się w spadek. I wtedy zadzwonił telefon. Dzwonił Marian, znajomy Zygi, który nie tak dawno stracił nogę. Rozmowa szybko przeniosła się na tematy, co z kasą i Zyga wyznał staremu przyjacielowi, że z chęcią wypiłby jeszcze dziś z cztery piwa. Sądził, że to tylko mrzonka, bo wiedział, że Marian sprzedał już nawet drzwi wejściowe do mieszkania i okno w kuchni, ale nie wiedział, że jego stary kumpel nigdy się nie poddaje. Słuchaj, nie martw się, jeśli wytrzymasz jakieś sześć godzin, dotrze do Ciebie 50 złotych- powiedział Marian. Zyga oniemiał i zapytał: Co Ty sprzedałeś ? Przecież już nic nie masz, nic!. -Mój Drogi, po co mi wszystkie części ciała, skoro i tak byłem już zdekompletowany. Mam właśnie nowiutkie dwa tysiące złotych za rękę, którą przed chwilą usunął mi lekarz. Przed chwilą właśnie wyszedł i nawet nie zamknął drzwi- powiedział Marian. –Przecież Ty nie masz drzwi Marian! – zauważył Zyga. -Ale fakt jest faktem, nieważne – za chwilę wysyłam Ci 50 złotych, na dobry początek. W końcu trzeba to opić –odparł Marian.
– Dzięki Marian, fajnie, że wypiję jeszcze ze trzy, cztery piwa, a i zapalę coś też sobie- odrzekł Zyga.
*****
W tym czasie informacja o 50 złotych dotarła do Goldmanna i Sachsa. Byli już na lotnisku. W ostatniej chwili, nie zdjęty jeszcze podsłuch dostarczył informacji, która mogła przesądzić o wielomiliardowych fortunach. Samoloty zawracały z daleka i znowu lądowały na Ławicy. Agenci zaciągali kołnierze i nakładali okulary. Liczba ukrytych kamer i mikrofonów w mieszkaniu Zygi przekroczyła już kilka tysięcy. Było tego tak dużo, że Zyga jedną z kamer wziął za zapalniczkę. Ale dzięki sprytowi
agentów CIA papierosa podpalił. I czekał. Dochodziła siódma wieczorem, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Kto tam ? -rzekł pewny siebie. Poczta!- odrzekł ktoś. Otworzył drzwi, wziął 50 złotych i poszedł od razu do sklepu. Łatwo odgadnąć, że mógł kupić więcej piw niż cztery. I tak tez się stało. Ku zdumieniu wszystkich światowych analityków Zyga kupił 10 piw z butelkami. Tę chwilę na ekranach monitorów na całym świecie obserwowali wszyscy możni tego świata. Strumień prawie 40 złotych popłynął teleinformatyczną siecią w cały świat. Gospodarka drgnęła. Giełdy skoczyły w górę, a Zyga skoczył sobie do domu. Siadł w fotelu i niczego się nie spodziewał. Chwilę potem do mieszkania wszedł Goldmann. Cześć Zyga- powiedział. Cześć Goldi – odrzekł Zyga. Uratowałeś wszystkich, Ty i Twój kolega. Zdajesz sobie sprawę z tego, że dzięki Wam cały świat znów idzie w górę, że zaledwie kilka minut po Twojej transakcji z piwem, „górka” wynosi już prawie 30 miliardów dolarów ? – zapytał Goldmann.
Zyga spokojnie zaciągnął się papierosem i odrzekł spokojnie: - Oczywiście, że wiem. Od początku wiedziałem. Czy Ty Goldi sądzisz, że można tak sobie nie zauważyć 9 tysięcy ukrytych kamer i setek agentów krzątających się po moim mieszkaniu. Wiedziałem o wszystkim od początku, wiedziałem, że uratuję tę Waszą zasraną koniunkturę. Dlatego mam tylko jedną prośbę – oddajcie Marianowi jego rękę i drzwi do mieszkania, bo w nocy mają być mrozy. I dajcie mu jeszcze jakąś nogę. O.K.? – zapytał Zyga.
- O.K. Zyga- zaraz to naprawimy. Ale co Ty chcesz od nas? –zapytał Goldmann. Ja? Ja nic nie chcę. Będę po prostu się zastanawiał co rano, kupić piwo czy nie kupić piwa ? Kupić piwo, czy jeszcze zaczekać.
- Nieeeeeee....!!!!!! – krzyknął Goldmann.
Marian za to spokojnie leżał w łóżku z nową nogą i ręką. Mróz był mu też niestraszny bo solidne drzwi wstawili agenci Secret Service. A Zyga z wianuszkiem bankierów negocjował, który browar na świecie będzie teraz jego własnością. Marianowi kończyły się jednak pieniądze i brakowało mu kasy na michaszki i piwo. Niektórzy agenci już rezerwowali pokoje w miejscowym hotelu, tak na wszelki wypadek.
22.02.2009 r.
Inne tematy w dziale Rozmaitości