W TVN 24 w programie „Babilon” (24.04.) odbyła się dyskusja na temat żałoby narodowej. Uczestniczkami dyskusji były Prof. Magdalena Środa, Olga Lipińska i Janina Jankowska. Red. Jankowska wypowiadała się trochę obok tematu; poza tym zrobiła na mnie nienajlepsze wrażenie, przerywając ciągle interlokutorkom i usiłując je po prostu zagadać.
Chcę odnieść się do tez Pań Środy i Lipińskiej.
Prof. Środa wyrażała ubolewanie, zdziwienie i pewną bezsilność wobec faktu, że właściwie znowu, po raz n-ty, państwo laickie okazało się słabe, nijakie, nieobecne. Że to wielkie bezprecedensowe wydarzenie zostało w całości zagospodarowane przez obrzędowość i rytuały kościelno-narodowe. Widoczny był tylko Kościół i wojsko, a gdzie było państwo?- pytała Prof. Środa ze smutkiem. Olga Lipińska poszła jeszcze dalej – ta fatalna, nieszczęsna tradycja (w domyśle boguojczyźniana, choć to słowo nie padło), straszenie trupami, wieczny smutek i powaga, odczytywanie list poległych z okazji świąt narodowych. W innych krajach święta narodowe to radosne, wspólne świętowanie, zabawa ze wszystkimi jej atrybutami. A u nas? Msze, parady wojskowe, apele poległych. Przez wieki nie potrafimy się z tego wyzwolić. Obie Panie zgodziły się , że na okoliczność wielkiej żałoby narodowej laickie państwo polskie w ogóle nie ma przygotowanych rytuałów. Zaproponowały tu np. spektakle teatralne, te poważne oczywiście, wystarczy sięgnąć do klasyki.
Pani Profesor, Pani Olgo! Państwo laickie w obliczu śmierci nie ma właściwie nic do powiedzenia. Tu kończą się jego kompetencje. Obywatela już nie ma. Owszem, państwo reguluje sprawy praktyczne – zabezpieczenie ciała ze względów sanitarnych, pochówek, sprawy spadkowe, wykreślenie zmarłego z różnych rejestrów itp. Może w różnych formach uczcić zasługi zmarłego, choćby pomniki, nazwy ulic, różne formy pamięci. I tyle.
A religia tu właśnie wkracza ze swą największą siłą. Nigdy i nigdzie Kościół nie jest tak potężny jak wobec śmierci , jak nad trumną . Kult religijny w najprymitywniejszych kulturach rodził się z kultu zmarłych. Nigdy i nigdzie tak silnie nie przypomina o sobie istota, treść religii. Na daleki plan schodzą błędy Kościoła, wady, związki z władzą i polityką, sprawy majątkowe, znikają problemy księży-pedofilów, księży agentów, celibatu. Pojawia się instytucja, strzegąca najwyższej prawdy, tajemnicy życia i śmierci, sensu wszystkiego , mająca klucze do wieczności.
Te miliony ludzi w kościołach, na ulicach i placach to bardzo różni ludzie. Przekrój społeczeństwa. I motywy tego uczestnictwa w tej spontanicznej wspólnotowości są bardzo różne. Nie brak i gapiów, instynktu stadnego – dzieje się coś ważnego, trzeba w tym uczestniczyć. Nie brak i tych, których pociąga widowiskowość i skala takiego niezwykłego spektaklu. Nie brak takich, którzy odczuwają rodzaj poczucia obowiązku. Nie brak takich, którzy dają wyraz wyłącznie swym przekonaniom politycznym; część poczuciu winy. Nie brak tradycjonalistów, istotnie nie znających innej tradycji żałobnej. Ale jest i wielu, dla których te rytuały nie są pustą formą, którą da się zastąpić innym rytuałem- choćby tymi laickimi spektaklami teatralnymi, jakie Panie proponują. Ci też nie są jednolitą grupą Polaków-katolików. Oczywiście, ta grupa jest spora – lecz wcale nie jestem pewna, czy dominuje liczebnie.
Są zatem ludzie, dla których modlitwa za zmarłych jest rozmową z Bogiem, jedyną możliwą formą pomocy ludziom, będącym już po tej drugiej stronie- to ci szczerze i prosto wierzący. Są tacy, którzy dawno odeszli od wiary, lecz w takim momencie znów zadają sobie pytanie – a może jednak coś w tym jest? Może istnieje jednak to życie pozagrobowe, choć rozum temu przeczy? Może ta dziwna symbolika katastrofy i te skutki dla życia politycznego, społecznego, dla pojednania polsko-rosyjskiego to nie tylko prosty przypadek? Może to jednak jakiś znak, który wymyka się racjonalnemu tłumaczeniu? Są i ludzie poszukujący, wątpiący, niepewni, nie wierzący w osobowego Boga, ale wierzący w jakąś niepoznawalną siłę, kierującą światem. Są i ci, wierzący w Boga filozofów – tego Pani Profesor nie muszę tłumaczyć. Jest też wielu, dalekich od religii, zabieganych, zagonionych, którzy od lat nie zadawali sobie pytania – a ja, po co ja żyję, planuję, działam, skoro to wszystko może w każdej chwili zostać przerwane? Że mnie to też w każdej chwili może spotkać? Podstawowe egzystencjalne pytania, które kiedyś w życiu, po swojemu, stawia sobie każdy – od najświatlejszych umysłów po analfabetów.
Memento mori. Prawda wyparta przez cywilizację konsumpcji, zabawy i spektaklu. Niepoprawna politycznie. Domena kleru, moralistów, nudziarzy, często oszołomów i wsteczników. A tu nagle wali obuchem w głowę. Obala, przygniata. Znów rodzi się pytanie-a może coś jest w tej religii, w końcu tylu mądrych ludzi w to wierzy – nie tylko babcie w moherowych beretach; duża część elit, inteligencji, naukowców, luminarzy. Śp. Leszek Kołakowski, jeden z największych myślicieli naszych czasów, był bardzo blisko tej wiary. Po długiej drodze, po zgłębieniu całej mądrości wieków, po przestudiowaniu myśli największych tytanów umysłu w dziejach ludzkości.
Tych ludzi widziałam czasem obok siebie na mszach żałobnych. To nie romantyzm czy egzaltacja. Intuicyjnie rozpoznawałam ich po rzeczy bardzo charakterystycznej. Łatwo odróżnić ludzi spoza Kościoła – nie znając liturgii, są nieco zagubieni i próbują – właśnie w rytuałach- naśladować otoczenie. Albo też, czując się z tym niezręcznie i sztucznie, po prostu stoją, zachowując postawę szacunku. Ale tych pytających rozpoznałam po czymś innym – po prawdziwym skupieniu i uwadze, z jaką wsłuchiwali się w teksty Pisma. Nie byli znudzeni, obojętni, nie błądzili myślami gdzie indziej. To raczej się zdarza praktykującym katolikom. Oni często słuchają tych tekstów rutynowo. Ci pierwsi otworzyli się, chcieli usłyszeć coś ważnego, co może im pomóc.
Pani Profesor, Pani Olgo. Religia nie musi przygotowywać się na nadzwyczajne wydarzenia. Jest przygotowana od zawsze, to jej istota i kwintesencja. A rytuały to tylko forma.
A rytuały wojskowe? To też łatwo wyjaśnić. Armia, wojsko – emanacja państwa, jego siły. Honory wojskowe – najwyższa forma szacunku, okazanego właśnie przez państwo. Szacunku nie tylko dla ludzi – również dla spraw i idei.
Francja –państwo laickie- lubuje się w defiladach i ceremoniale wojskowym. Może nawet bardziej niż Polska. Inne formy hołdu czy szacunku – uroczyste gale, koncerty, wystąpienia najważniejszych dostojników – mają nieco inną wagę. Te honory wojskowe, są najprostszym, skrótowym, symbolicznym wyrazem hołdu i czci właśnie ze strony państwa-laickiego lub nie.
Wątpię w powodzenie laickiego rytuału żałobnego w postaci spektakli teatralnych, jakie Panie proponują.
Ale cóż, jeśli Panie w to wierzycie i tego pragniecie...pracujcie nad tym dalej.
Lubię ludzi - wierzących, ateistów, prawicę, lewicę i centrum, Niemców, Rosjan i Żydów.Nie lubię, gdy ludzie gardzą ludźmi. Marzy mi się tygodnik "Polityka inaczej".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka