Wyobraź sobie, że masz jakąś działalność, sklep albo restaurację. Może być nawet zakład szewski. Po kilku latach ciężkiej i uczciwej pracy, sumiennego płacenia podatków i rat kredytów wreszcie wychodzisz na swoje. Po raz pierwszy od dwudziestu lat stać Cię by zabrać żonę na wymarzony urlop. Możesz wykończyć dom, wymienić meble, dzieciom zapewnić utrzymanie, kiedy będą studiować. I wszystko byłoby pięknie, ale pewnego dna zjawia się w twoich drzwiach dwóch panów w nienagannie skrojonych garniturach i składa Ci propozycję nie do odrzucenia. Od dziś panowie będę chronić twój interes, w zamian oczekują tylko kilku drobnych przysług. Oprócz drobnej (ich zdaniem) opłaty, jaką masz teraz uiszczać, w twoim lokalu będzie można rozprowadzać nielegalny alkohol i narkotyki. W pokoiku na górze zaś przerobi się tak, by stanowiło dogodne miejsce na pewnego rodzaju uciechy cielesne. Co robisz? Oczywiście stanowczo odmawiasz.
Łatwo się można domyśleć, co zwykle w takich wypadkach dzieje się dalej. Nagły pożar, kradzież samochodu, wybite okna w domu, pobicie, włamanie itp. itd. Za każdym razem nie ma świadków, za każdym razem policja działa opieszale, a wyniki wszelkich rozpraw sądowych są dla ciebie przynajmniej nie korzystne. Zwykle okazuje się, że sam jesteś przestępcą, sam, na przykład, podpaliłeś dorobek swojego życia, żeby wyłudzić odszkodowanie. Syna też sam podobno pobiłeś, bo go nie lubisz itp. Sytuacja robi się coraz trudniejsza, a w dodatku coraz więcej wokół ludzi, którzy zaczynają poważnie podejrzewać, że sam jesteś sobie winny wszelkich nieszczęść, jakie Cię spotykają. Dochodzi do tego, że w wypadku ginie twoja żona, a zaraz potem przez nieznanych sprawców zostaje zgwałcona twoja córka. W wyniku rzetelnego (jak przeczytałeś w gazecie) śledztwa okazuje się, że żona była pijana i prowadziła bez ważnego prawa jazdy. W dodatku spóźniła się 2 dni z ratą OC. W ubiegłym roku, maju. Córka natomiast została zgwałcona na skutek przypadku, bo bandyci chcieli tak naprawdę zgwałcić córkę lokalnego przywódcy mafii. Tylko, że nikt w miasteczku nie używa słowa mafia. Zresztą ta córka, to brzydka była i sama sobie winna, bo źle się tamtego dnia ubrała. W golf i długie spodnie.
Właściwie straciłeś już wszystko, co przedstawiało dla Ciebie jakąś wartość. Straciłeś firmę, dorżnęli, albo zastraszyli Ci rodzinę i część przyjaciół. Część przyjaciół się od Ciebie nawet odwróciła i zaczęła współpracować z mafią. A prawda: nie wolno mówić "mafia".
Co Ci pozostaje? Na policję liczyć nie możesz, na sądy jeszcze trudniej… Jedyne, co masz to honor, uczciwość i przekonanie, że takiego wała pójdziesz na układ z ch… co doprowadzili Cię do ruiny i straty najbliższych. Co raz częściej słyszysz głosy życzliwych, żebyś się nie wychylał, siedział cicho, nie wspominał żony, córkę wysłał za granicę i o wszystkim zapomniał. Z mafią się można jakoś dogadać, doradzają życzliwi (oczywiście starannie omijając słowo: mafia). Idź, usiądź z nimi przy stole, zagraj w karty, napij się wódki, pokaż im, że jesteś człowiekiem, a nie starym zgredem, doradzają. Wszędzie ich obgadujesz, kłamiesz, że Cię skrzywdzili, niby kogoś pobili, zabili, okradli, a przecież świadków nie masz. Wyroków skazujących jeszcze nie spłaciłeś, a się ciskasz. Siedź cicho, a może jakoś Ci się uda, upiecze. Może Ci wybaczą, darują, spojrzą przychylnym okiem. Musisz się tylko bardziej starać, uważać na słowa, nie szkalować, nikogo nie obrażać…. Tak mówią życzliwi, a Ty w zamyśleniu słuchasz, słuchasz a potem idziesz pod drzwi i znajdujesz trupa psa. Ktoś go otruł.
Inne tematy w dziale Polityka