bezprzedawnienia bezprzedawnienia
96
BLOG

Dzień wolny

bezprzedawnienia bezprzedawnienia Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Niedawno obchodziliśmy srebrną rocznicę wyborów czerwcowych, które umownie traktuje się jako początek procesu transformacji polskiej rzeczywistości społeczno - politycznej. Dziś nikt z nas nie wyobraża sobie pustych półek w sklepie czy godziny milicyjnej, jednak ćwierć wieku temu nie były to pojęcia tak puste znaczeniowo, jak dziś. Zmiany następowały powoli, były jednak widoczne i szeroko komentowane. Jedną ze zmian było ustanowienie dodatkowych dni wolnych: 15 sierpnia i 11 listopada. Wniebowzięcie NMP miało być świętowane po raz pierwszy po blisko 30-letniej przerwie.

15 sierpnia 1989 r. przypadał we wtorek. Tego dnia, około godz. 17 przed bytomską restauracją "Sztygarka" spotkało się sześcioro znajomych. Wśród nich była 27-letnia Maria Szkalska wraz z mężem, siostrą i szwagrem oraz ich sąsiedzi: Wanda i Roman. Wspólnie bawili się w restauracji przez blisko trzy godziny. Ślązacy słyną na cały kraj nie tylko ze swej gościnności, ale również z upodobania (i mocnej głowy) do trunków wszelakich, więc owego wtorkowego wieczoru nie mogło być inaczej. Nikt z biesiadników (ani spośród innych gości restauracji) nie wylewał za kołnierz. W pewnym momencie swój stolik opuściła Maria Szkalska i przysiadła się do siedzących nieopodal dwóch mężczyzn, mieszkańców hotelu robotniczego, świętujących przy butelce wódki. Po kilku zamienionych słowach dowiedziała się, iż jeden z nich zna jej siostrę - Agnieszkę. Wiadomość ta - zwłaszcza w stanie, w jakim znajdowała się  nasza Bohaterka - stanowiła podstawę do zacieśnienia znajomości. Rozmawiali - jak zwykle w takich sytuacjach - o wszystkim i o niczym, przerywając co kilka chwil dialog celem uzupełnienia płynów w organizmie. Po jakimś czasie Maria wróciła do swojego stolika. Ktoś zaproponował, aby powoli wracać do domu, ale ten wniosek spotkał się z dezaprobatą ze strony Marii i jej siostry. Po dłuższej dyskusji uzgodniono jednak odwrót. Maria wychodziła z restauracji mocno chwiejnym krokiem, wspomagana przez Agnieszkę. Mimo to stanowczo obstawała za tym, aby zostać jeszcze w "Sztygarce". Swój plan wcieliła w życie, wyrwała się z siostrzanych objęć i wróciła do lokalu. W toku śledztwa kilku świadków zeznało, że Szkalska weszła do wc, jednak nikt nie widział jej, by stamtąd wychodziła. Niestety, stan, w którym znajdowali się ci świadkowie, nakazuje traktowanie ich zeznań z pewnym dystansem, jednak to oni byli ostatnimi osobami, które widziały dwudziestosiedmiolatkę żywą.

Znajomi Marii od razu zorientowali się, że została w lokalu, jednak byli zbyt "zmęczeni", by niezwłocznie wszczynać poszukiwania. Niestety, Maria nie wróciła tej nocy, ani następnego dnia. Mąż sprawdził też, że nie dotarła do Kielc, gdzie mieszkała przez przeprowadzką do Bytomia, która nastąpiła w maju 1989 r. Jego zaniepokojenie wzrastało, jednak dopiero 23 sierpnia zgłosił na milicji zaginięcie swojej żony. Również czynności bytomskich stróżów prawa niewiele wyjaśniły i los Marii Szkalskiej pozostawał zagadką.

Mijają trzy tygodnie. 14 września 1989 r. bawiący się na terenie hałdy, położonej nieopodal boiska "Czarnych" przy ul. Wrocławskiej w Bytomiu dziesięciolatek ujawnił zwłoki zeszkieletowenej kobiety. Niezwłocznie zawiadomiono milicję i prokuratora. Oględziny wykazały, że przy zwłokach znajdowała się torebka, a w niej m. in. trzy tysiące ówczesnych złotych (równowartość np. tabliczki czekolady) i korkociąg. Przy zwłokach oraz w torebce nie znaleziono dokumentów, więc bytomscy milicjanci stanęli przed zadaniem ustalenia tożsamości ofiary. Sekcja zwłok nie pozostawiała bowiem wątpliwości, że kobieta została zamordowana, ujawniono bowiem liczne obrażenia czaszki (pęknięcie kości czołowiej, szczękowej i jarzmowej). Analiza krwi wykazała, że w ostatnich godzinach życia denatka spożyła znaczną ilość napoju alkoholowego.

Milicjanci, prowadząc czynności w celu ustalenia tożsamości odnalezionych zwłok, przeanalizowali ostatnio zgłoszone zaginięcia. To był strzał w dziesiątkę. Okazało się bowiem, iż ślady ujawnione przy zwłokach z hałdy pasują do sprawy zaginięcia Marii Szkalskiej. Ciało okazano rodzinie, która zidentyfikowała swoją krewną.

Bytomscy śledczy znaleźli odpowiedź na pytanie do kogo należą zwłoki znalezione przy ul. Wrocławskiej oraz co stało się z zaginioną dwudziestosiedmiolatką. Stanęli jednak przed dużo poważniejszym zadaniem, jakim było odnalezienie sprawcy lub sprawców jej zabójstwa.

Barman ze "Sztygarki" zeznał, iż Maria Szkalska w ostatni wieczór swego życia bawiła się w towarzystwie ok. 25-letniego mężczyzny. Podajemy jego rysopis: wzrost 170 cm, średniej budowy ciała, twarz owalna, cera śniada, włosy ciemne, miał przedziałek na środku głowy. Nosił wąsik, a na lewym policzku miał pieprzyk. Tego mężczyzny policja poszukuje do dziś.

Kilka dni temu minęła 25 rocznica zbrodni w wieczór Matki Boskiej Zielnej. Nie tracimy jednak nadziei, że sprawca nie uniknie odpowiedzialności. Warto jednak pamiętać, że chociaż alkohol jest dla ludzi, to trzeba wiedzieć gdzie, kiedy, z kim i ile pijemy. Gdy o tym zapomnimy, skutki mogą być równie tragiczne jak przypadek Marii Szkalskiej.

Sprawa sygn. akt 1Ds 1327/89 Prokuratury Rejonowej w Bytomiu.
 

Hubert Remigiusz Kordos. Lat 25, mieszka w Warszawie. Prawnik, publicysta, myśliciel. Miłośnik Williama Shakespeare'a, Marca-Antoine'a Charpentiera, twórczości Marka Krajewskiego oraz powieści milicyjnych. Człowiek, którzy stara się patrzeć w oczy swojego rozmówcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka