bezprzedawnienia bezprzedawnienia
499
BLOG

Kolejny raz zamawia rybę

bezprzedawnienia bezprzedawnienia Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W jednym z poprzednich wydań "Bez przedawnienia" opłakiwałem sformułowanie "kolorowy telewizor". Dzisiaj, przy okazji przypomnienia sprawy jednego z niewykrytych zabójstw, wspomnimy inny,  jeszcze bardziej zapomniany rzeczownik - komiwojażer. Słowniki języka polskiego definiują ten termin jako "agent handlowy, obwoźny sprzedawca". Tak właśnie wyglądała praca bohatera historii, którą dzisiaj przypomnimy.

14 września 1992 r. przypadał w poniedziałek. Tego dnia, około południa, swoje poznańskie mieszkanie opuścił agent handlowy - Pan Władysław Salamon. Wyjaśnił żonie, iż wybiera się w podróż w interesach na teren województwa pilskiego, w okolice Czarnkowa i Trzcianki. Takie wyjazdy były czymś zwyczajnym - Salamon był agentem handlowym kilku firm, oferował do sprzedaży rozmaite przedmioty codziennego użytku, jak się to określa w policyjnych protokołach. Policji nie udało się ustalić, w jakich okolicznościach przedsiębiorca spędził noc.

We wtorek, 15 września 1992 r. około godz. 8 rano Władysław Salamon pojawił się w okolicach zajazdu leśnego w miejscowości Iłowiec (gm. Wałcz). Tam poszedł na grzyby. Około godziny 11 powrócił do zajazdu i zamówił rybę. Po posiłku, nadal pozostawał w obrębie zajazdu, gdzie czyścił znalezione przez siebie grzyby. Tam też umówił się z innym gościem zajazdu na grzybobranie w dniu następnym. W toku postępowania przygotowawczego ustalono, że w godzinach popołudniowych Władysław Salamon był widziany w Złocieńcu, Czaplinku oraz w Wałczu. Około 17 odwiedził bowiem tamtejszy bazar, ulubione miejsce handlu przybyszów zza wschodniej granicy. Około 19:30 ponownie był widziany w zajeździe. Kolejny raz zamawia rybę. O godzinie 21 odjeżdża spod zajazdu, jednak noc spędza w samochodzie w jego okolicach.

Ostatni raz był widziany pod zajazdem w środę, 16 września 1992 r. ok. godziny 7 rano. Tam trop się urywa. Bezskutecznie oczekiwał go, umówiony poprzedniego dnia na grzybobranie, mieszkaniec Górnego Śląska.

Mija dzień, jest 17 września 1992 r., czwartek. Około godziny 9 na parkingu leśnym, znajdującym się w okolicach wsi Machliny staje autokar wycieczkowy. Z pojazdu wychodzą liczni pasażerowie, spiesznie udając się do lasu, aby załatwić swoje pilne potrzeby. Dokładnie 44 metry od skraju betonowej powierzchni parkingu, w sosnowo-brzozowym lesie, wycieczkowicze ujawnili zwłoki nieznanego mężczyzny. Natychmiast zawiadomiono policję, która pod nadzorem prokuratora przeprowadziła oględziny miejsca zbrodni. Zwłoki ułożone były na wznak, nosiły ślady licznych ran kłutych klatki piersiowej, szyi oraz brzucha. Obecny na miejscu ujawnienia zwłok lekarz dokonał wstępnej oceny czasu zgonu, wskazując, iż nastąpił około południa, w środę 16 września.

18 września przeprowadzona została sekcja zwłok. Ustalono, że przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążeniowo - oddechowa w przebiegu wstrząsu urazowo - krwotocznego i obustronnej odmy urazowej obu płuc. Nie ma wątpliwości, że zamiarem mordercy było pozbawienie życia, ponieważ zadał swojej ofierze 22 ciosy nożem o długości ok. 10 cm. Wszystkie obrażenia nastapiły jednoczasowo, niektóre już po śmierci denata. Zgon nastąpił w późnych godzinach popołudniowych lub wieczornych w środę, 16 września 1992 r. Zmarły bronił się, czego dowodem są rany na rękach i plecach. Ciało po zgonie zostało nieznacznie przeciągnięte po ziemi. Morderca zabrał ofierze dyplomatkę, obrączkę oraz nieustaloną ilość breloków i innych elementów sztucznej biżuterii.

Zarzut popełnienia tej zbrodni został w dniu 28 maja 1993 r. postawiony Leszkowi Pękalskiemu, słynnemu "wampirowi z Bytowa". Wyjaśniał on bowiem, że z okresie żniw dokonał zabójstwa jakiegoś mężczyzny przy parkingu leśnym. Pękalski relacjonował, jakoby spotkał swoją ofiarę rano, po przespanej w lesie nocy. Zaproponował temu mężczyźnie, że chciałby się z nim kochać, jednak ten odepchnął Leszka i zaczął go bić.
Przesłuchany w charakterze podejrzanego Leszek Pękalski przyznał się do zarzucanego mu czynu. Biorąc udział w wizji lokalnej, przeprowadzonej 3 czerwca 1993 r. na miejscu zbrodni złożył obszerne wyjaśnienia, jednak miał wyraźne problemy z orientacją w terenie.

Akt oskarżenia w sprawie I Ds 1/93, obejmujący dwadzieścia zarzutów (w tym aż 17 zabójstw) został sporządzony 6 grudnia 1995 r. i trafił do Sądu Wojewódzkiego w Słupsku. Wyrokiem tego Sądu z dnia 9 grudnia 1996 r. (sygn. akt II K 161/95) Leszek Pękalski został skazany za jedno zabójstwo, a od popełnienia pozostałych zarzucanych mu czynów został uniewinniony. Sędziowie wskazali, że poza wyjaśnieniami oskarżonego (odwołanymi w toku rozprawy głównej) nie zdobyto przekonującego materiału dowodowego, świadczącego o winie i sprawstwie oskarżonego. Podniesiono, że do zabójstwa doszło późnym popołudniem, natomiast oskarżony wskazywał, że wydarzenie miało miejsce w godzinach porannych. Również pora roku, którą wskazał Leszek Pękalski (okres żniw) nie przystaje do realiów sprawy. Ponadto, przeprowadzone badania mikrośladów nie potwierdziły obecności Pękalskiego na miejscu zbrodni.

Wyrok został zaskarżony do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Wyrokiem z dnia 4 marca 1998 r. (sygn. akt II AKa 262/97) zostało jednak utrzymane uniewinniające orzeczenie. Leszek Pękalski został prawomocnie uniewinniony od zarzutu zamordowania Władysława Salamona. Mimo wniesienia kasacji, również Sąd Najwyższy nie widział podstaw do wzruszania tego wyroku (sygn. akt III KKN 528/98).

Minęło kolejnych 16 lat. Akta sprawy znajdują się obecnie w słupskim Sądzie Okręgowym. Mimo, że rekonstrukcja zdarzeń została wyemitowana w Magazynie Kryminalnym 997, to jednak Policja nie stoi ani o krok dalej na drodze do wykrycia sprawcy przestępstwa.

Postępowanie w sprawie tego zabójstwa mogłoby być wznowione, gdyby do organów ścigania zgłosili się nowi świadkowie. Postęp techniki oraz stała analiza materiałów przez policyjne "Archiwum X" nie pozwala mordercy lub mordercom przedsiębiorczego poznaniaka spać spokojnie.

Sprawa Prokuratury Rejonowej w Drawsku Pomorskim, sygn. akt Ds 631/93. Materiały z "997" możemy znaleźć tutaj. Za pomoc w zebraniu materiałów autor składa serdeczne podziękowanie Prezesowi  i Pracownikom Sądu Okręgowego w Słupsku.

Hubert Remigiusz Kordos. Lat 25, mieszka w Warszawie. Prawnik, publicysta, myśliciel. Miłośnik Williama Shakespeare'a, Marca-Antoine'a Charpentiera, twórczości Marka Krajewskiego oraz powieści milicyjnych. Człowiek, którzy stara się patrzeć w oczy swojego rozmówcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka