bezprzedawnienia bezprzedawnienia
1040
BLOG

Już się nie dowiemy

bezprzedawnienia bezprzedawnienia Prawo Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
"Odchodząc - nie wie się, że się odchodzi -
Nie na serio Drzwi za sobą przymykamy -
Los - tymczasem - zatrzaskuje rygle -
Bezpowrotnie - za naszymi plecami -"

 

 
Emily Dickinson, We never know we go, tłum. Stanisław Barańczak. 




Gdyby ofiara zabójstwa mogła powiedzieć choć kilka słów, nierzadko potrafiłaby podać dane personalne swego oprawcy. Konstatacja ta, którą zacząłem podzielać od 25 stycznia 2009 r., wynika z analizy okoliczności wielu spraw kryminalnych i chyba nikt nie będzie jej kontestować. Dzisiejszego popołudnia chciałbym przypomnieć zbrodnię, w której ta prawidłowość mogłaby znaleźć potwierdzenie. Mogłaby, jednak nie znajdzie. Od jej dokonania minęło już bowiem 30 lat, a to powoduje, że już nigdy nie dowiemy się, kto i dlaczego pozbawił życia towarzyskiego zakopianina.

Janusz Ziarko miał niewiele ponad 40 lat, pracował jako tzw. "kaowiec" w jednym z hoteli w Zakopanem. Mieszkał samotnie w jednopokojowym mieszkaniu z balkonem, położonym przy ul. Staszica 11. Balkon dzielił z sąsiadami, jednak nie jest to okoliczność istotna dla sprawy. Pan Janusz był człowiekiem spokojnym i pomocnym, zarówno w pracy, jak i w miejscu zamieszkania cieszył się nieposzlakowaną opinią. Nie biesiadował w licznych przybytkach uciech tatrzańskiego kurortu, nie miał również zwyczaju urządzania przyjęć w domu. Prowadził dość oszczędny tryb życia, planował zakupienie samochodu.

Te spokojne życie i plany przerwała nocą z 11 na 12 stycznia 1983 r. ręka nieustalonego mordercy.
Zwłoki Janusza Ziarki ujawniono w środę, 12 stycznia kilkanaście minut przed 10, bowiem oficer dyżurny Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Zakopanem otrzymał informację o tym fakcie o godzinie 9:50. Na miejscu błyskawicznie pojawiła się ekipa dochodzeniowo - śledcza z rejonowym prokuratorem na czele. Rozpoczęły się oględziny mieszkania Ziarki oraz rozpytywanie sąsiadów. Mieszkający obok sąsiedzi nie słyszeli jednak ubiegłej nocy żadnych podejrzanych dźwięków.

W mieszkaniu denata panował nieopisany bałagan, wyglądało jak po włamaniu. Odzież była porozrzucana po podłodze, na której walały się też osobiste zapiski denata, listy, fotografie i dokumenty. Splądrowane były też póki w meblościance. W pokoju był też gospodarz. Na materacu, częściowo ściągniętym z jednoosobowego tapczanu spoczywały ubrane tylko w kąpielówki zwłoki Janusza Ziarki. Oględziny wykazały, że na szyi denata znajdował się ślad bruzdy, pozostawionej przez kabel telefoniczny, którego zaciśnięcie spowodowało śmierć zakopianina. W okolicach skrzydełek nosa nastąpiło otarcie naskórka, a na lewym łokciu ujawniono duży siniec oraz ślady spermy. W kąpielówkach denata natrafiono na kał. Zwłoki zabezpieczono i przewieziono na badania w Zakładzie Medycyny Sądowej ówczesnej Akademii Medycznej w Krakowie.

Na miejscu zdarzenia technicy zabezpieczyli także 52 odciski daktyloskopijne, a także gotówkę, książeczki oszczędnościowe i bony na łączną kwotę ponad 63 tysięcy złotych.* Wśród wielu zdjęć, znalezionych na miejscu zbrodni, ujawniono też fotografie pornograficzne o tematyce homoseksualnej. To był prawdziwy szok, gdyż nikt nie przypuszczał, że przystojny pan Janusz był człowiekiem o odmiennych preferencjach seksualnych.

W mieszkaniu denata ujawniono również wizytówkę jednego z "przyjaciół" zamordowanego, mieszkańca Krakowa. Pomógł on milicjantom w ustaleniu, że z mieszkania właściwie... nic nie zginęło. Opowiedział też, że podczas ostatnich odwiedzin u Ziarki (miały miejsce w dniach 4-8 stycznia 1983 r.) do jego drzwi zapukał jakiś cygan, a po kilku chwilach bezskutecznego oczekiwania krzyczał "Otwieraj drzwi, ty stary pedale" i próbował przypalić drzwi zapalniczką. Dało się zaobserwować, że Ziarko wyraźnie unikał kontaktów z Cyganami.

Janusz Ziarko był homoseksualistą, znał krąg amatorów podobnych uciech w każdym większym polskim mieście. Być może z tego kręgu rekrutował się oprawca Janusza? Nie można jednak wykluczyć, że zbrodnia miała charakter przypadkowy. Ziarko mógł zaprosić do swojego mieszkania jakiegoś mężczyznę, spożywać z nim alkohol, a następnie zaproponować odbycie stosunku homoseksualnego. Zaskoczony (a być może osaczony) gość uzupełnił swoją niemoc sznurem telefonicznym, który zacisnął na szyi gospodarza.

Mimo intensywnie prowadzonego postępowania przygotowawczego, śledztwo zostało umorzone z uwagi na niewykrycie sprawcy. W czynnościach wykrywczych nie pomogła nawet inscenizacja zbrodni, dokonana przez statystów "Magazynu Kryminalnego 997", ani dwukrotne wyemitowanie rekonstrukcji zdarzeń w tym programie.

Karalność tej zbrodni ustała 12 stycznia 2013 r. Akta prokuratorskie komisyjnie spalono. Nigdy nie dowiemy się, kto i dlaczego pozbawił życia zakopiańskiego geja.

Sprawa sygn. akt Ds 53/83 Prokuratury Rejonowej w Zakopanem.

* Uwzględniając kurs czarnorynkowy, była to równowartość ok. 140 dolarów. Należy jednak wziąć pod uwagę, że pół litra wódki oferowano w "Peweksie" za jednego dolara. 
W niniejszej publikacji nieocenioną pomocą była dla mnie książka A. Tyszkowskiej i T. Goska pt. "Sto niewykrytych zbrodni. 997".

Hubert R. Kordos

"Bez przedawnienia" - wydanie 3(13)/2015 z dnia 5 marca 2015 r.
Czasopismo zarejestrowane przez Sąd Okręgowy w Warszawie - PR 19133

Hubert Remigiusz Kordos. Lat 25, mieszka w Warszawie. Prawnik, publicysta, myśliciel. Miłośnik Williama Shakespeare'a, Marca-Antoine'a Charpentiera, twórczości Marka Krajewskiego oraz powieści milicyjnych. Człowiek, którzy stara się patrzeć w oczy swojego rozmówcy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka