Bialkowski Bialkowski
4312
BLOG

Jak to było z tym dawniej?

Bialkowski Bialkowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Po tym krótkim odchyleniu na temat nie związany z intencją tego bloga, chciałbym wrócić do badań biomedycznych a w szczególności nowotworów. Tak jak w każdej dziedzinie życia warto by zapoznać się z historią problemu. Historia jest bowiem tym bez czego trudno jest wbrew pozorom funkcjonować w nowoczesnym społeczeństwie, jako w pełni świadomy jego członek. W oderwaniu od historii możemy popełnić wiele błedów, których łatwo jest uniknąć. W sensie bardziej szerokim naród zapominający lub odcinający się od historii przestaje istnieć jako naród, bo bez korzeni każde drzewo pada bardzo szybko. Historia, tradycja i wiara pomogła naszym przodkom przetrwać czasy zaborów, okupacji a w czasach pokoju powinna być czynnikiem integracyjnym, stymulującym do wzmożonej pracy dla wspólnego ogólnonarodowego dobra. Myśle, że powinniśmy o tym pamiętać codziennie i przekazywać nasze doświadczenia następnym pokoleniom rodaków.

 
Wracając do tematu, to problemy związane z chorobami nowotworowymi towarzyszyły ludzkości od samego początku. Najstarsze, nie pisane dowody możemy znaleść współpracując z archeologami. Szczególnie obszary świata starożytnego mumifikujące ciała swych zmarłych są pomocne w tym względzie. Egipskie i peruwiańskie mumie sprzed 5 tys. lat noszą znamiona zmian nowotworowych w kościach. Z wiadomych względów raka tkanek miękkich po tylu latach ropoznać nie można. Źródła pisane, szczególnie egipskie papirusy nie podają nowotworów jako jednostek chorobowych. Rak jest chorobą generalnie związaną z wiekiem, a wtedy życie ludzkie bylo dość krótkie i najoględniej mówiąc nie miał on czasu rozwinąc się u swoich “ofiar”. Ludność glównie cierpiała na choroby zakaźne, które brały się z niewidzy o higinie i to one były podstawową przyczyną śmierci w dość młodym wieku.
 
Od kiedy więc możemy mówic o raku? Kiedy ktoś pierwszy zauważył, że coś tak obcego może rozwinąć się ze zdrowych komórek pacjenta? Oczywiście był to “ojciec medycyny” Hipokrates (460-370 p.n.e.). Ten Grek pierwszy opisał raka (ang. cancer) jako karcinos co miało znaczyć “krab”. Skojarzenie z tym morkim stworzeniem dał mu wygląd nowotworu, który zwykle ma postać guza z szeregiem odgałęzień przypominających nogi skorupiaka. Natępnym badaczem już w początkach naszej ery, który zauważył anormalny wzrost pewnych części ciała ludzkiego był również Grek Claudius Galen. On wprowadził określenie “neoplazma” na ten nienaturalny wzrost. Podczas wieków średnich nastapiło zahamowanie zainteresowania badaniami nad nowotworami z przyczyn religijnych. Nie było chętnych na zgłębianie tajemnic ciała ludzkiego, które było siedliskiem grzechu. Dopiero Renesans przyniósł dalszy rozwój badań nad rakiem, który nie mógł nastąpić bez sekcji zwłok. Anglik William Harvey w XVI wieku przeprowadził jako pierwszy ten rodzaj obdukcji. Szerzej zajął się tym Włoch Giovanni Morgagni w XVIII wieku, który opisał ponad 700 przypadków autopsji dając podwaliny pod pojmowanie raka jako choroby.
 
Wiek XVIII przyniósł również prace lekarzy badających przyczyny powstawania i rozwoju nowotworów. Wyspiarze przodowali w tym względzie zauważając, że środowisko w jakim żyjemy może spowodować rozwój raka. John Hill na przykład powiązał powstawanie raka górnych dróg oddechowych z używaniem produktów tytoniowych. Jego rodak Sir Percivall Pott opisał wysoką zachorowalność na raka skóry wśród londyńskich kominiarzy i zauważył, że przyczyną są sadze kominowe. Jego prace zostały wykorzystane przez Duńczyków, którzy zalecili swoim kominiarzom codzienną kąpiel po pracy. Wraz z rozwojem przemysłu, szczególnie chemicznego zachorowalność na raka wśród robotników również wzrosła. Pod koniec XIX wieku wysoką zachorowalność na raka pęcherza zobserwowano w całej Europie wśród pracowników przemysłu gumowego. Wtedy to oficjalnie już przyjęto teorię, że pewne związki chemiczne (cancerogeny) mogą wywoływać nowotwory.
 
Ciekawa była reakcja ówczesnego społeczeństwa na przełomie wieków. Zetknięcie z nowo-scharakteryzowana chorobą musiało wywołać konsternację. Na pewno na nasze prapraprababki-dziadków padł blady strach. W publicznych dyskusjach słowo rak (cancer) było omijane podobnie jak AIDS w latach `80, `90 XX wieku. Pierwsza większa i szersza publiczna dyskusja została zainicjowana w 1913 roku przez czasopismo kobiece (panowie czapki z głów) “Ladies Home Journal” artykułem “What can we do about cancer” (wolne tłumaczenie: “Co możemy zrobić z rakiem”). To czasopismo o szerokim zasięgu odmitologizowało słowo “nowotwór” i zaczęła się publiczna dyskusja. W tym samym czasie w Nowym Jorku grupa dziesięciu lekarzy wsparta pięcioma laikami założyła Amerykańskie Towarzystwo Kontroli Nowotworów (ASCC), które zdołało na samym starcie zebrać 10 tyś. dolarów aby zapoczątkować badania nad rakiem. W 1945 roku nazwa towarzystwa została zmieniona na ACS (American Cancer Society) i z tą nazwą trwa ono do dziś, będąc obok NCI (National Cancer Institute) najbardziej aktywnym sponsorem badań nad nowotworami oraz edukacji społeczeństwa. Sam NCI został założony w 1937 roku, a w roku 1971 Prezydent Nixon podpisał “National Cancer Act”, który pozwolił na finansowanie badań nad rakiem z budżetu państwa. Jak więc widzimy Amerykanom zajęło dobrze ponad pół wieku rozważań, aby wesprzeć funduszami federalnymi badania nad rakiem i zrobił to republikański prezydent, który według świata postępowego powinien być raczej wstecznikiem. AIDS był bardziej uprzywilejowany w tym względzie bo pieniądze podatników znalazły się natychmiast. No ale stop! Miało nie być tu polityki.
 
Historia nowoczesnych badań nowotworów miała wiele faz i wykorzystywała wiele metod, włączając prace na kulturach komórkowych oraz modelach zwierzęcych. Badania na zwierzętach zapoczątkowali Japończycy w 1915 roku. Wywolali oni rozwój nowotworu na skórze ucha królika po nacieraniu go miałem węglowym. Prawdziwym przełomem stała się jednak praca Watsona i Cricka zapoczątkowana przez Rosalind Franklin. Odkrycie DNA i kodu genetycznego pozwoliło na poznanie przyczyn nowotworzenia na poziomie molekularnym, chociaż droga do pełnego zrozumienia i pełnej kontroli schorzeń nowotworowych jest jeszcze daleka.
 
Na zakończenie chciałbym napisać trochę o historii chemioterapi. Samo słowo zostało użyte po raz pierwszy w 1940 roku. W tym też roku wykonano pierwsze próby kliniczne. Sama geneza chemioterapi jest dość ciekawa i sięga czasów I Wojny Światowej. Podczas tej wojny używany był gaz musztardowy jako broń chemiczna. Był to środek głównie parzący powodujący oparzenia skóry, uszkodzenia oczu a po wdychaniu rownież układu oddechowego. Jednym słowem gaz ten powodował smierć w męczarniach. Jednak ludzie, którzy dostali go w mniejszych dawkach przeżywali. Lekarze stwierdzili u nich obniżony poziom białych krwinek i dało im to do myślenia, czy gazu musztardowego oraz jego pochodnych nie można by użyć w terapi pewnych nowotworów. Jako, że patologia białaczek była już wtedy znana postanowiono zaaplikować tę truciznę chorym na tego raka krwi celem zahamowania niekontrolowanego namnażania się leukocytow. Pozytywny skutek u pacjetów przyniosła infuzja (nie inhalacja) pochodnych tej truciźny i tak to się zaczęło. Zaczęto badać coraz to nowe truciźny, włączając w to pochodne metali ciężkich i aplikować je chorym. Trochę to paradoksalne, że wojna która pochłonęła tyle istnień ludzkich dała też asumpt do walki ze śmiertelną chorobą. Takich paradoksów jest wiele w historii ludzkości i dlatego tak ważna jest wiedza i badania historyczne, od czego zacząłem ten swój wpis.
 
Bialkowski
Bialkowski
O mnie Bialkowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura