Wraz z prof. Hubertem Izdebskim opublikowaliśmy nasze założenia do Kodeksu Urbanistyczno-Budowlanego polemiczne z projektem ministerialnym. Napisaliśmy nasze 'non possumus" w przekonaniu, że dotychczasowy wynik prac wiceministra Żuchowskiego może skutecznie sparaliżować cały Plan Odpowiedzialnego Rozwoju.
Link do naszego tekst z Plusa-Minusa zamieszczam poniżej, więc tylko kilka słów komentarza.
Projekt, który jesienią - po roku pracy urzędników min. infrastruktury - został upubliczniony jest zaledwie materiałem na kodeks. Wzięto szeroki zamach, a skończyło się 600 artykułami sklejonymi pośpiesznie w przypadkowy sposób. Nie naruszono interesów żadnego z silnych lobbies, poczynając od strażaków, konserwatorów zabytków i ochroniarzy przyrody, a kończąc na arbitralnej władzy wszelkiej maści "zatwierdzaczy".
Przedmiotem regulacji rządowego kodeksu są zarówno plan budowy domku letniskowego ( do 35 metrów kwadratowych zabudowy - hulaj dusza...), jak plan regionu czy kraju. Czym ma być nowy plan miejscowy (urbanistyczny ), dowiemy się dopiero z przyszłych rozporządzeń ministra infrastruktury. My zaś z profesorem sądzimy, że lepiej zabrać się poważnie za ten środek, którego projekt Kodeksu nawet nie tknął.
Budowle i zespoły budynków, które powstają dziś na zasadzie "wolnej amerykanki", której Amerykanie nie znają nie tworzą spójnego krajobrazu miast ani wsi. Tylko regulując kwestie własności, ich podziału oraz prawa (lub zakazu ) ich zabudowy możemy odzyskać szanse na tworzenie elementarnego ładu przestrzennego. W naszym własnym interesie, bowiem brzydota i chaos obniżają wartość naszej własności przez złe sąsiedztwo.
Potrzebujemy instrukcji czytelnej dla obywateli, przedsiębiorców i urzędników. Ostatnimi, którzy mogą taki kodeks ułożyć są ...urzędnicy.
http://www.rp.pl/Publicystyka/308039861-Bielecki-Izdebski-Rewolucja-w-przestrzeni.html#ap-1
Czesław Bielecki
