Bielinski Bielinski
90
BLOG

Tylko śmiech

Bielinski Bielinski Rozmaitości Obserwuj notkę 1
O tym, że najlepiej być kobietą. I że chcieć to (prawie) móc.

Koniec listopada tego dziwnego roku. Każdy rok jest inny, ale ten wyróżnia się spośród innych. Czy to aby nie przez wojnę za naszą granicą? Są i inne sprawy, dla każdego własne. A ja wracam do tematu, o którym miałem nie pisać. Dziewięć lat temu, w marcu 2013 roku na swoim blogu opublikowałem tekst pt. „Kto może być zebrą?”. Inspiracją do tego krótkiego opowiadania była postać posła/posełki pana(i) G., który(a) zasiadał(a) w Sejmie. Bohater(ka) przechodziła tranzycję, jakie to modne słowo, ale nie z mężczyzny w kobietę, bo to banał. On(a) był(a) w trakcie tranzycji w zebrę! I to w żeńską zebrę, czyli zebrzą klacz, a nie w zebrę - ogiera. Bo czemu nie? Skoro mężczyzna może zmienić się w kobietę, to czemu nie może zmienić się w konia, albo inną zebrę? Chcieć to moc, podobno. Dziś można sobie, pono, wybierać kim się chce być: kobietą, czy mężczyzną. Jeśli źle się trafiło, można to zmienić, właśnie przez tranzycję. W świecie zwierząt poczwarka, pokraczna gąsienica, przemienia się w pięknego motyla. Idealna przemiana. Cud natury. Jednakże człowiek to nie owad. Ciekawe, że tranzycji ulegają głównie mężczyźni. Na dziesięciu facetów, przypada może jedna kobieta, może mniej. Kobiety naprawdę równiej mają pokładane pod sufitem niż mężczyźni.

 Muszę się pochwalić, że byłem prekursorem tego tematu tym krótkim opowiadaniem. Chociaż chyba nie. Przypomina mi się jedno z opowiadań Stanisława Lema, bodajże z cyklu Bajki Robotów. Lem opisuje społeczność, która posiadła wiedzę i całkowitą władzę panowania nad swoimi ciałami, tak że każdy osobnik sam sobie wybierał, czy chce mieć płeć męską, czy żeńską, i potem to zmieniać dowolnie. Ba, mógł mieć równocześnie płeć męską i żeńską i sam ze sobą uprawiać seks. Jak w micie u Platona, tylko nieco inaczej. Co nieco zmienia definicję masturbacji, dawniej mawiano samogwałtu. Wyobraźmy sobie, że jakieś indywiduum ma i wacka i cipkę, i to „naturalne”, żadne sztuczne przeszczepy, i sam ze sobą uprawia seks – a ponieważ każdy swoje ciało zna najlepiej, więc osiąga przy tym maksymalna satysfakcję – to czy jest to samogwałt, czy nie? Pytanie dla filozofa, zwłaszcza za postępowego filozofa. Ale ludzie, jak to ludzie, zawsze im mało, i to społeczność poszła dalej, jęła dodawać kończyny, no czemu mamy mieć tylko dwie nogi, jak możemy mieć sześć, lub dwanaście, albo je zmieniać i umieszczać gdzie indziej? Albo dodać sobie skrzydła i latać w przestrzeni? Tworzyć hybrydy ze zwierzętami, albo całkiem nowe ciała, nie widziane w przyrodzie, wszystko w celu szukaniu nowej, lepszej, wyższej satysfakcji. Rewolucja biologiczna. I ewolucja, bo tu były całe epoki zmieniających się mód w kształtowaniu ciała. Kiedy bohater opowiadania Lema dotarł na tę planetę, został tę niezwykle zaawanasowaną cywilizację w stanie agonalnym. Dokładnie znalazł jakiegoś osobnika, podłączonego do jakiejś maszyny, tak że nie było wiadomo, co jest ciałem, a co maszyną, która zadawała mu największy ból, a potem największą rokosz. Rozkosz ma maksymalna moc, gdy się mierzy od absolutnego dołu, a nie od średniego samopoczucia. Oczywiście kontakt z takim osobnikiem, pogrążonym w świecie maksymalnej rozkoszy, jest całkowicie niemożliwy. Tak skończyła się ta cywilizacja.

Czy to ponura przepowiednia pisarza science – fiction? Lem to pisarz nieco dziś zapomniany. My, na szczęście, nie mamy jeszcze ani takiej wiedzy, ani takiej mocy. Jesteśmy na początku drogi. Mamy tylko prymitywne skalpele, czy lasery, i leki, w tym hormony. Gmeranie czymś takim przy naszej seksualności i narządach płciowych to jakby młotem kowalskim naprawiać zegarek. I daje takie same skutki. Kto wie, co będzie dalej. W micie spisanym bodajże w „Uczcie”, Platon podaje, że na początku ludzie byli obojnakami, dziwnymi tworami. Jakby dwóch ludzi skleić plecami, mieli dwie twarze, i parę narządów płciowych: albo męskie – męskie, czy żeńskie – żeńskie, ale najczęściej męsko – żeńskie, tak że sami ze sobą mogli uprawiać seks. I te obojnaki nabrały takiej mocy i potęgi, że zaczęli szturmować Olimp – siedzibę bogów. Zeus zatem, by ich osłabić porozdzielał ich na dwie części: z obojnaków heteroseksualnych powstali mężczyźni i kobiety, z jednopłciowych homoseksualiści, i lesbijki. I stąd całe życie szukamy drugiej połówki, tej drugiej części, z którą kiedyś byliśmy złączeni i tworzyliśmy jedność. Odtąd Olimp był bezpieczny, gdyż pojedynczy ludzie nie mają nań wstępu. Szczególny to mit o „wypędzeniu z raju”, bo i szczególny to „raj” – homoseksualnego filozofa.

Czy to Platon był pierwszy? Bez znaczenia, co było. Kto był pierwszy, kto drugi. Ważne, co jest dziś. Notka z gazety sprzed kilku dni. Oto najważniejszy w Szwecji szpital kliniczny ogłasza, że zaprzestaje operacji tzw. „uzgodnienia płci” oraz podawania hormonów dzieciom i nastolatkom. Hormony podaje się w celu powstrzymania dojrzewania! Chemiczne okaleczanie nastolatków! Od lat wykonywani tam takie zabiegi. Ta klinika to pionier tego typu zabiegów w Europie. Teraz ogłasza, że interwencje chirurgiczne i/lub hormonalne leki nie będą stosowane dla nastolatków! Dorosłych tak, lecz nie nastolatków. Uzasadnienie: nie stwierdzono pozytywnych skutków takich zabiegów. Te dzieci, czy nastolatki były tak samo nieczepliwe bez operacji, jak po operacji. Po co je kaleczyć skalpelem czy hormonami? Ja bym postawił inne pytanie. Jak można na dzieciach, czy nastolatkach wykonywać takie zabiegi? Podawać je okrutnym, medycznym eksperymentom o nieodwracalnych skutkach. Żadne zabiegi, to eufemizm, w istocie są ciężkie, okaleczające operacje. Co znaczy nastolatki? Ile lat miał najmłodszy pacjent(ka) poddany takiej kuracji? Tego się nie dowiemy. Szwecja to kraj w czołówce postępu i wolności. Ilu młodych ludzi przez te chyba dziesiątki lat ci wysoce wykwalifikowani lekarze okaleczyli? Pewnie setki, jeśli nie tysiące i to w kraju, który ma z 10 milionów mieszkańców. Postęp ma swoja cenę. Straszną cenę.

Uzasadnienie jest nieprawdziwe. Czy też to część prawdy. Ofiary takich… kuracji, czy eksperymentów po latach, gdy dorosną budzą się… jako okaleczeni, samotni, nieszczęśliwi ludzie. Powiedzieć, że budzą się z ręka w nocniku to nic nie powiedzieć. Ale tego, co się stało, nie da się odwrócić. Są kalekami, i nic tego nie może cofnąć. I to jest najstraszniejsza prawda o tzw. zabiegach korekcji płci, czy tranzycji – to co się dzieje z tymi ludźmi, gdy dorosną. I otrzeźwieją. Ktoś powie, że nie wszyscy są nieszczęśliwi. Że niektórzy, może wielu, się odnajdują w nowym ja. Być może są i tacy. Ludzie realizują wszystkie możliwości, obsadzają wszystkie dostępne stany. Przykładowo, są ludzie, którzy uważają, że dwie nogi, czy dwie ręce to za dużo. Że będzie im lepiej, będą się lepiej czuli, będą szczęśliwsi, gdy jedną nogę, czy rękę się im odejmie. Nachodzą lekarzy, by im wykonali amputację zdrowej kończyny. Chirurdzy odsyłają takich pacjentów do psychiatrów, psychiatrzy do chirurgów. W naszym zaścianku, takich zabiegów jeszcze się nie wykonuje, ale w postępowych krajach zachodu, owszem. Uzasadniają, że lepiej amputację wykonać bezpiecznie na sali operacyjnej, niż żeby ci ludzie rzucali się pod pociąg. Istotnie, wydaje się, że część ofiar wypadków to właśnie tego typu zwichrowani osobnicy.

Po przejściu tranzycji niektórzy osobnicy mogą być szczęśliwi. Oczywiście są i pozostają w kręgu… LGBiTiQiZiN i inne litery. Póki się nie zestarzeją, ich ciało nie zwiędnie, nie zużyją się, nie stoczą, nie zniszczą ich w narkotyki, inne używki, nie złapią HIV. Kiedyś widziałem wywiad w z dwoma takimi, na jakiejś anglosaskiej stacji telewizyjnej. Mieli może po dwadzieścia kilka lat, może trzydzieści, trudno powiedzieć. Jako nastolatkowie dokonali tranzycji, tej niby zmiany płci. Okaleczono ich na własne żądanie. Świat LGBiTiQiZiN plus ich wchłonął, wykorzystał, zużył i wypluł. Zostali z niczym. I o to chodzi, o nowe, młode ciała. Jak najwięcej mięska, tak to nazywają weterani LGTiBIQiNiZ plus. Mówią: miłość nie wyklucza. To ich główne hasło, najważniejszy slogan reklamowy. Bzdura. Miłość wyklucza. Miłość jest najbardziej wykluczającym uczuciem. Kocha się przecież jedną, konkretną osobę. Ją i tylko ją. Psy parzą się w każdym miejscu, zwierzęta nie znają uczucia wstydu. Ludzie szukają ustronnego miejsca by się kochać, z dala od oczu postronnych. Wyjątek. Świat LGTiBIQiNiZ plus… tam rzeczywiście miłość nie wyklucza. Tam się parzy każdy z każdym, w parach, trójkątach, zbiorowo, i w ustronnym miejscu, i publicznie, jak zwierzęta.

Nikt nie jest bez winy. Zdarza się popełnić błąd. Ale co innego raz, czy dwa źle skręcić, a co innego błąkać się po manowcach. Młodzi ludzie, nastolatkowie, zazwyczaj zbuntowani, łatwo mogą zbłądzić zwłaszcza oszukani przez złych, podstępnych ludzi. Mówią im, że jeżeli się źle czują, są nieszczęśliwi, to przez to, że mają złą płeć. Inna płeć fizyczna, inna psychiczna. Jak to możliwe? Nie wiem. Oni to wiedzą. Ale można temu zaradzić. Cuda współczesnej medycyny są na wyciagnięcie ręki. Trzeba to zmienić: hormonami i skalpelem. Jeśli to zrobią, tą tranzycję, lub uzgodnienie płci fizycznej i psychicznej, będą wolni, szczęśliwi, będą kochani i akceptowani. I niektórzy, czy nawet wielu to robią. Dają się złowić, jak ryby na wędkę. Nastolatkom zdaje się, że wszystko wiedzą, a w tym wieku są głupi i naiwni. Łatwo nimi zmanipulować. Kiedyś idolem kreowano nastoletniego Pawlika Morozowa, donosiciela, który wydał własnych rodziców – kułaków, dziś to ten, kto zmienia płeć. I tak idzie kłamstwo za kłamstwem. Jak to się kończy? Zamiast miłości mają seks: mnóstwo spermy, całe potoki spermy. Zamiast szczęścia samotność i pustkę, i poczucie zmarnowanego życia. W miejsce wolności najpodlejsza niewolę u ludzi najgorszych i najplugawszych. I jeszcze nam wmawiają, że to co się dzieje, jest dobre i słuszne. I że tak powinno być. Bo tam, na zachodzie, w Anglii, Szkocji, Niemczech czy Szwecji tak robią i jest im dobrze. Że to jest prawdziwa wolność. Że to tolerancja. Że tak być musi. Kiedyś mawiano, mechanizm dziejów. A jeszcze wcześniej gorszyciele. „Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza… Biada człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi”. (Mt 18, 6-7)

Co poradzić? Tego nie wiem. Zawsze się można pośmiać. Najbardziej się boją śmiechu. Ci co narzucają nam, jak żyć, co myśleć, co jest dobre, a co złe. Przykład? Osobnik w trakcie tranzycji, który zachorowawszy trafił do szpitala i położono go na sali kobiecej. Było to w jednym z poznańskich szpitali. Potem przeniesiono go na sale męską, ale tu osobnik zaprotestował, bo przecież czuł się już kobietą. W końcu wylądował w sali jednoosobowej. Postępowe media już chciały rozpętać aferę o nietolerancji i ksenofobi w poznańskim szpitalu, gdzie tak okrutnie potraktowano prawie kobietę, albo zgodnie z nowo mową: niemenstruującą kobietę. Za afery nic nie wyszło, gdy okazało się, że to nie ksenofobiczni lekarze, czy dyrekcja, ale to kobiety zażądały usunięcia mężczyzny ze swojej sali. Szpital, wiadomo, na sali odbywają się badania, niektóre zabiegi. Nic dziwnego, że te kobiety, za nic mając uczucia niemenstruującej towarzyski w boleści, nie chciały by w takich chwilach podglądał je jakiś dziwaczny facet. Śmiech z byłego posła/posełki Anny G, w trefionych włosach o posturze boksera wagi ciężkiej. Nie załapał(a) się biedak(czka) do nowego sejmu w kolejnym rozdaniu wyborczym. Albo inna historia o kolejnej niemenstruującej (niby) kobiecie, który trafiwszy do więzienia za pospolite przestępstwo zrobił(a) dwoje dzieci dwom różnym więźniarkom i dostał(a) kilka oskarżeń o gwałty. Zamknięto go(ją) bowiem na oddziale kobiecym, zgodnie z płcią wyznawaną. W papierach miał, że jest kobieta. W usa to się działo. Administracja więzienia nie miała wyjścia. Ciekawe, kto będzie płacił alimenty na te dzieci niemenstruującej kobiety no i tych zwyczajnych, menstruującej kobiet? Administracja wwiezienia? Jaki ciekawy prawniczy kazus się szykuje. USA to także postępowy kraj. Facet na sali kobiecej? Więzienie, mnóstwo wolnego czasu. Hulaj dusza, piekła nie ma. Pokazali jego zdjęcie. Na oko zwyczajny Murzyn z afro. Taka z niego kobieta, jak śliwka. Ale jest jak jest.

Kiedyś myślałem, że nie ma o czym pisać. Że to historie z daleka. Obce, tak dziwaczne że nierzeczywiste. Myliłem się. Trzeba o tym pisać. I śmiać się. Pośmiać się zawsze można. Z osób w tranzycji i tych po tranzycji. I ich problemów. Jaki świat, takie problemy. Jeszcze nie jest to zakazane, jako mowa nienawiści. Komunę tak naprawdę obalił śmiech. Wrogów bolszewicy pokonali siłą, okrucieństwem i postępem. Ale że śmiechem nie dali rady. Nie u nas, nie w PRL-u. Ludzie opowiadali dowcipy, szydzili z rzeczywistości, której nie mogli zmienić. Stąd rozkwit kabaretów za późnej komuny. Oznaka upadku ustroju. Sami aparatczycy opowiadali dowcipy i śmiali sami z siebie. Kto się śmieje, ten się nie boi. Kiedy ludzie przestają się bać… Tak upadła komuna. Zostaje nam tylko śmiech. Póki go nie zakażą. Póki nie wkroczy paragraf z kodeksu karnego spod znaku mowy nienawiści. Jeśli go zakaża, będzie tym donośniejszy. Zostaje tylko śmiech. W tym naszym, nowym, kolejnym wspaniałym świecie tolerancji, wolności, i miłości, co nie wyklucza.


  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości