Bielinski Bielinski
138
BLOG

Wieczna wojna

Bielinski Bielinski Polityka Obserwuj notkę 6
O tym, ze wszystko się zmienia i nic się nie zmienia.

Przyszła wiosna. Spóźniona, ale z falą ciepła. Jakby tym ciepłem pragnęła wynagrodzić późne przybycie. Poza wiosną, co nowego? Wojna na Ukrainie toczy się dalej. Każdy dzień przynosi nowe zwycięstwa Ukrainie. Media żyją oczekiwaniem na ofensywę bohaterów spod znaku tryzuba, która zmiażdży rosyjską armię morderców, rabusiów i gwałcicieli, jak barwnie opisuje to rządowa telewizja. Przymiotniki zebrane, puste szpaty czekają, palce wiszą nad klawiaturami; dusza się rwie, by opisać chwałę obrońców i nędzę napastników. Już za chwileczkę, już za momencik armia ukraińskich herosów odzyska Krym i inne „ukraińskie” ziemie. I odbuduje zniszczone przez rosyjskich okupantów pomniki Stepana Bandery – giganta ukraińskiej myśli i Tarasa Suchewycza – mężnego dowódcy ukraińskiej powstańczej armii. Zdaniem naszych statystów i innych „mędrców” politycznych to, że Ukraińcy odbiją „rdzenie ukraińskie” ziemie, nie ulega żadnej wątpliwości Pytanie, kiedy? Czy za tydzień? Za miesiąc, czy pod koniec roku. Ale tak. Tak będzie. Tak być musi.

 Dziejowa sprawiedliwość wymaga, aby Ukraina powróciła do granic z roku 2014. Więc nasz rząd również nie spocznie, póki to się nie stanie i nie ustaje w pomocy. Na Ukrainę płynie nieustający strumień naszej pomocy: czołgi, samoloty, amunicja, systemy przeciwlotnicze, inne, o których nie wiemy. Bo to nasza wojna. Podobno. Czy czołgi są za darmo? A samoloty bojowe kosztują tyle co nic? Pociski artyleryjskie, czy rakiety wykopuje się z ziemi? Chyba nie. Rząd wydaje dziesiątki miliardów złotych, naszych pieniędzy, na wojskową pomoc dla Ukrainy nie zdając rachunków przed obywatelami. Nie szczędząc nam pouczeń. Musimy pomóc. Ukraina musi zwyciężyć i odbić swoje ziemie! Dlaczego musi? Siła wyższa tak orzekła. Sprawiedliwość tego wymaga! Tako rzecze Zaratustra: Ukraina musi wszystkie swoje ziemie! Wielki Manitu, też to potwierdza. Hough! Niektórzy, być może niektórzy, mają kontakt z wyższymi mocami, z krainą szczęśliwych bogów i wiedzą, co być musi. Jeśli tak… Może by się tak spytali, czy dziejowa sprawiedliwość wymaga, aby przykładowo również Polska wróciła do wschodnich granic z roku np. 1938? Ciekawe, co o tym pomyśle powiedziałby prezydent Ukrainy o ochrypłym glosie?

 Gdyby inni zaczęli powoływać się na ową, mityczną sprawiedliwość dziejowa, to nawet kilometr granicy nie ostałby się, a Europa stałaby się kontynentem nieustającej wojny wszystkich ze wszystkimi. Czy to oznacza, że nie powinniśmy pomagać Ukraińcom? Upadek Ukrainy, ustanowienie w Kijowie marionetkowego rządu podporządkowanego Moskwie to dla nas wielkie zagrożenie. Zatem tak, powinniśmy pomagać. Ale rozsądnie. Patrząc swoich korzyści, nie cudzych. W naszym interesie jest, aby Ukraina obroniła swą niepodległość. Ale niekoniecznie w naszym interesie jest krucjata o zjednoczenie „ukraińskich ziem”. Pisałem to, powtórzę raz jeszcze. Nic mnie nie obchodzi, i nie dałbym za to złamanego gorsza, czy Krym będzie ukraiński, czy rosyjski. Historycznie rzecz ujmując, Rosja ma prawa do Krymu, tak jak Polska ma prawo do Lwowa. Czyj będzie Krym? O tym, jak zawsze w dziejach, zdecyduje siła. Jak Rosja wygra, to będzie rosyjski, Jak przegra, ukraiński. Siła, a nie żadna wyższa racja. Wspierać Ukrainne w walce z Rosją? Tak. Ale nie jest dla nas korzystne, by samemu się osłabiać, by nadmiernie wzmacniać sąsiada. Tym bardziej, że nie trudno dostrzec, że Ukraina traktuje nas czysto instrumentalnie, jak krowę do wydojenia. 

Wszystko się zmienia. Zmieniają się pory roku, dnia. Nie masz nic stałego poza zmianą. Zwykły rozsądek podpowiada, aby w dzisiejszym przyjacielu widzieć jutrzejszego wroga i na odwrót. Odrażające moralnie i zwyczajnie głupie jest bezwarunkowe wzmacnianie narodu, który wynosi na piedestał i gloryfikuje masowych zbrodniarzy i pospolitych morderców. Od razu dodam, że nie mam na myśli Rosji i jej cara. Od nieśmiałego powrotu do Stalina w Rosji znacznie gorszy jest powszechny i wspierany przez państwo kult tego zbrodniarza – Stepana Bandery, który ma miejsce… No gdzie? Na Ukrainie. Jedyny to kraj na świecie co masowo stawia pomniki mordercom. Ale może będzie dobrze, mimo głupoty i zalepiania naszych rządzących? Bywa i tak, że największa mądrość i polityczny geniusz nie uchroni przed zgubą i zagładą. Bywa i na odwrót, gdy głupota wychodzi na dobre. Po roku wojny godnym uwagi faktem jest, że armia rosyjska, rzekomo druga armia świata, nie jest w stanie pokonać tak kiedyś pogardzanej i wyśmiewanej armii ukraińskiej. Siła armii rosyjskiej okazała się być zdecydowanie przereklamowana. Zaś armia ukraińska stanowczo niedoszacowana. Kto wygra te starcie? Tego nie wiem. Rośnie prawdopodobieństwo scenariusza, że ta wojna będzie trwała długo a Ukraińcy i Rosjanie wykrwawią się wzajemnie. I że z tej wojny osłabiona wyjdzie tak Rosja, jak Ukraina. Jaki by nie był koniec jedno jest pewne: każda wojna kończy się pokojem. Nierealnie oczekiwania, dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę, zasada: wszystko albo nic, oznaczają przedłużenie wojny i zwiększenie strat i zniszczeń. Zaczynam lubić ochrypły głos prezydenta Ukrainy, gdy zapewnia, że nie odda ani centymetra „ukraińskiej” ziemi. Nawet zaślepnie, by nie powiedzieć głupota naszego rządu przestaje razić.

Inne wydarzenia z tego tygodnia. Rząd znienacka wprowadził zakaz importu ukraińskiego zboża i produktów rolnych, które od roku zalewają nasz rynek. I zrobił to, nie oglądając się wytyczne centrali w Brukseli, gdy Unia zastrzegła tylko do swej kompetencji tego rodzaju kroki. Rząd stawiając wyżej interesy własnych rolników niż ukraińskich pokazał jednak, że poparcie dla Ukrainy na jednak granice. To pozytywne. Po wtóre, zrobił to nie oglądają się na Unie, co zaskakuje u premiera, który jest chyba najbardziej pro unijnym politykiem w kraju. Szefostwo Unii, co ciekawe, tylko trochę pomruczało, ale nic na razie nie uczyniło wobec pogwałcenia własnych kompetencji. Być może dlatego iż za nami podobnie postąpiły inne kraje. Ale… Warto zauważyć tę słabość instytucji unijnych. Od lat Unia rozpycha się łokciami prawem kaduka poszerzając swoje kompetencje, a tu taki policzek i to od naszego premiera tak zakochanego w Unii, bez wzajemności zresztą. W przyszłość może to się zmieni, ale na razie reakcja unijnego suzerena wobec niesubordynacji wasala jest zdumiewająco blada. Zostało to zauważone przez opozycyjne media. Spotkałem komentarz, że nasz kraj swą obecnością bruka czy kala i degraduje czystą, szlachetną Unię. To tak, jakby do salonu jakiegoś hrabiego, czy innego arystokraty, wszedł w buciorach uwalanych gnojem, prosto z obory, w kufajce i berecie z antenką jakiś parobek: cham, prostak i pijak. Po stosunku do własnego kraju i narodu, widać klasę niektórych komentatorów naszych mediów. Jest takie słowo: ojkofobia czyli odrzucenie, nienawiść wobec własnego kraju, narodu, kultury.

Drugie wydarzenie z tego samego kręgu. Trybunał (nie)Sprawiedliwości niespodziewanie zmniejszył nam karę jaką płacimy z miliona na pół miliona euro dziennie. Ktoś powie, że nie powinniśmy płacić ani centa kary, bo to jest bezprawne, i będzie miał racje. Połowicznie. Kara była i jest tak samo bezprawna. Ale jest różnica między milionem a połową miliona, i jest to 50 procent różnicy. Spore ustępstwo wobec naszego kraju. I tak sam z siebie to zrobił nasz najwyższy trybunał (nie)sprawiedliwości w Sztrasburgu? Nie sądzę, żeby sam z siebie. Trybunał i unijni komisarze działają zgodnie, jak dwa ramiona kleszczy. Ten niezrozumiały, a łaskawy postępek zwykle tak surowego wobec Polski Trybunału (nie)Sprawiedliwości zszokował naszych bojowników o wolność i demokrację. Łącząc jedno wydarzenie z drugim, wydaje się…, że nadchodzi czas przesilenia w naszych stosunkach z unią. Po latach smagania polskiego rządu i stawiania go pod pręgierzem, po długom czasie walki o rzekomą praworządność – w istocie całkowite podporządkowanie – unijna wierchuszka, komisarze i sama szefowa, ta blond germańska bestia w wersji mini, doszli do ściany. Uznali, że niewiele więcej mogą uczynić? Że lepiej powstrzymać dalszą eskalację? Ostatnio Ursula, „szefowa Unii” wybrała się do Chin z wizytą razem z prezydent Francji. Chińczycy z atencją przyjęli prezydenta Francji ale ani myśląc dogadywać się z Unią, Ursule, „Królową Europy” potraktowali jak powietrze, jak zwykłego turystę, dosadnie pokazując Ursuli jej miejsce. A może do takiego wniosku doszli nie komisarze, a ich niemieccy mocodawcy z Berlina? W teatrze marionetek liczy się nie lalka, ale ten co za kulisami pociąga za sznurki.

Jedna czy dwoje jaskółki wiosny nie czynią. Prawda. Ale mamy wiosnę przecież. Ciekawe czy to chwilowe wahniecie, czy tendencja. Po wiośnie jest lat, jesień i tak dalej. Kiedyś Józef Stalin zapytał szyderczo: ile dywizji ma papież? Parafrazują, trzeba by się spytać: ile dywizji ma unia? Dziwne, że nikt o to się nie pyta. Z księży, zakonników i zakonnic papież może by sformował ze dwie dywizje. A Unia? Wielki gmach w Brukseli, budynki w Sztrasburgu, gdzieś tam jeszcze. Masa urzędników, stopni wszelakich. Z unijnych urzędników i urzędniczek można by sformować ze dwie dywizie? Papież i Unia Europejska mają siły porównywalne. Nie jest chyba rzeczą przypadku, że wcześniej Ursula przez lata była ministrem obrony Niemiec. I jak powiadają zatopiła Bundeswerę, która do dziś nie może podnieść się z upadku. Jaką przysługę mała germańska bestia w wersji blond uczyniła Bundeswerze, taką samą wyświadcza Unii. I chwała jej za to.

Spójrzmy: co tak naprawdę może nam uczynić Unia? Jak nas ukarać? Jaki ma bat? Poza lżeniem i wyzwiskami tylko jedno. Obcięcie subwencji, co czyni poprzez Trybunał (nie)Sprawiedliwości. Tyle że obecnie suma naszych wpłat do unii: składki, inne para podatki, jest porównywalna do kwot otrzymywanych z Unii. Jedni mówią, że jest mniejsza i ciągłe zyskujemy na finansowych transferach ale są i tacy, którzy twierdza, że wpłacamy dużo więcej niż otrzymujemy. Nawet jeśli są to tylko kwoty porównywalne oznacza to, że główny, ba, jedyny bat wypada z ręki komisarzy i germańskiej samozwańczej „królowej Europy”. I być może wierchuszka Unii, oraz ci zza kulis z Berlina, sobie to uświadamiają. Zwolna i z oporami. Ta wiedza przychodzi z czasem To nie jest jednorazowy akt. Wystarczy się nie bać. Nie ustępować. Twardo walczyć o swoje. Unia naprawdę, niewiele może nam zrobić. Kiedyś, gdy byliśmy w tzw. obozie bratnich krajów socjalistach, Związek Sowiecki miał o wiele potężniejsze środki nacisku i szantażu. Miał wiele uzbrojonych po zęby dywizji, miał atomowe łodzie podwodne, rakiety balistyczne i mnóstwo głowic jądrowych. A przecież daliśmy sobie radą i rozwaliliśmy Związek Sowiecki. Wyszliśmy z domu niewoli, z bagna komunistycznego reżimu. Czemu miałoby być inaczej ze współczesnym związkiem niemieckim, dla zmyłki nazwanym Unią Europejką? Ani Unia. Ani europejska. Unia to tylko balon: nadęty, wielki i pusty. Wystarczy nacisnąć a pęknie. Chińczycy to wiedzą.

Powtórzmy pytanie: ile dywizji ma Unia? Po tym, czego doznaliśmy od Sowietów, jak tu się bać Unii i tych żałosnych komisarzy z mini blond bestią na czele? Na czole? Co tam. Co nam może zrobić Unia, gdy bat finansowej kary zwolna kruszy się jej w rękach? Wprowadzi wizy? Dla naszych sprzedajnych myślicieli, jurgieltników, autorytetów z miejskiego szaletu byłaby to wielka tragedia. Najgorszy koszmar. Dlatego już zawczasu jęczą i płaczą, i rwą włosy z głowy. Niech im będzie. Obraz, w którym biedna, słaba Polska zderza się z wielką i potężną Unia, i ponosi klęskę, jest całkowicie fałszywy. Unia nie jest państwem ani tym bardziej mocarstwem. Jest to tylko i wyłącznie organizacją międzynarodowa, jak ONZ czy UNESCO. I ma tyle siły, co one. Unia zaczynała jako organizacja zrzeszająca równoprawne kraje w celu rozwiązania konkretnych problemów. Ale to przeszłość. Cezurą jest Brexit, wyjście z Unii Wielkiej Brytanii. Po Brexicie Unia stała się i coraz mocniej zmienia się w narzędzie dominacji większych państw, głównie Niemiec, częściowo Francji nad mniejszymi. Wszystko w powodzi kłamstw i propagandy, jako żywo przypominającej niegdysiejszą propagandę komunistyczną. Ludzie przejmują się tym, co tam uchwalono w tzw. Parlamencie Europejskim. Jakiś pakt Fit for 55. Że Unia zakaże posiadania samochód spalinowych, że trzeba będzie wyrzucić piecyki gazowe, albo że nakażą nam jeść robale. Jedni się boją, inni, nieliczni, nie mogą się doczekać, wszyscy to przeżywają. Dla mnie przypomina to czasy komunistyczne. I opowieści o tym, że po przejściu przez czyściec socjalizmu, znajdziemy wieczne szczęście w nirwanie komunistycznego raju. Albo kupowanie działek na Księżycu.

Unia może zrobić tylko to, na co my, wyborcy i wybrani przez nas rządzący pozwolą. Nic więcej. Wszystko inne to gadanie, rzucanie słów na wiatr. Faktycznie mamy dwie wojny. Pierwsza to ta gorąca wojna na Ukrainie. Słusznie wspieramy Ukraińców i powinniśmy to robić, o ile będzie to dla nas korzystne. Druga wojna to polityczna, zimna wojna z Unią. A właściwie z Niemcami, które za tym stoją. Wojna nie militarna, ale kulturowa, ideologiczna, propagandowa. Dokładnie to Unia wypowiedział te wojnę rządowi, który głupi, polski naród wybrał, a który jej się nie spodobał. Właściwe to nic nowego. Jak przed stu laty, czy przed dwustu. Między Niemcami a Rosją, jak między młotem a kowadłem. Trwa wieczna wojna. Nie przesadzajmy z tymi żalami. Mamy daleko lepiej niż nasi przodkowie. Od Rosji oddziela nas niepodległa Ukraina i niby niepodległa Białoruś. Co nie znaczy, że nie próbują, tak Rosja jak Niemcy. Szczęściem armia rosyjska utknęła w ukraińskich błotach. Na zachodzie, coraz więcej ludzi odczuwa ucisk niemieckiej dominacji w unijnej rękawiczce. Nie jesteśmy wcale skazani na przegrana. Przeciwnie. Obie te wojny mamy szansę obrócić na swoja korzyść. A nawet wygrać. Mimo błędów, pomyłek i złudzeń rządzących. Warto się postarać, postawić się i nie ulec. Kapitulacja wobec Unii, czyli Niemiec byłaby klęską: ekonomiczną, polityczną i moralną. Może nam się udać. Wydaje się także, że los nam sprzyja. Czy po trzech z górą stuleciach nieszczęść i zwyczajnego pecha i nam nie może zdążyć się szczęśliwy traf? Siła wyższa w końcu rozda i nam dobre karty. Kto wie. 


  Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie tekstu tylko za zgodą autora.


Bielinski
O mnie Bielinski

Dla chcących więcej polecam książkę: "Kto może być zebrą i inne historie" wydawnictwo: e-bookowo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka