Nie jest tajemnicą, że kandytatura byłego Marszałka Sejmu RP. , a obecnego prezydenta pojawiła się w wyniku wewnętrznych rywalizacji w Platformie Obywatelskiej.
Należy wrócić do genezy powstania PO. Dla publiki twórcy uknuli mit, że to nowy twór polityczny na scenie politycznej, po to aby było im łatwiej przejąć ludzi niezadowolnych, opuszczających inne ugrupowania polityczne i stowarzyszenia społeczne. Jednak w rzeczywistości był to zlepek zmargilalizowanych partyjek, które samodzielnie nie miały żadnej szansy zaistnieć i tym samym były skazane na rozpad. Jednym z takich dogorywających ugrupowań była partia, której jednym z liderów był Pan Bronisław Komorowski. W PO mówiło się o drużynie Schetyny, "Spółdzielni" byłego ministra Grabarczyka, a w zupełnym spokoju funkcjonował sobie odłam Pana Bronisława Komorowskiego i nastąpiła inteligentna mobilizcja przed wyborami prezydenckimi, co dało widoczne efekty i nie kwestonowane sukcesy.
Dzisiaj Pan Bronisław Komorowski jak Prezydent RP o bardzo dużych wpływach i znikomej odpowiedzialności z dobrze zorganizowaną ekipą ma wszelkie dane by sobie dobrać właściwego i oddanego "lidera" i pod jego nazwiskiem zorganizować własne ugrupowanie, które będzie mu niezbędne jeżeli chce otrzymać reelekcję na kolejną kadencję. Jednocześnie to nowe ugrupowanie przejełoby zawiedziony elektorat PO, SLD, PiS i ograniczyłoby rozwój Ruchu Palikota oraz możliwość trwałego wejścia na scenę polityczną grupki PJN i Solidarnej Polski.
Moim zdaniem jest kwestią krótkiego czasu, gdy na starej bazie struktur osobowych Uni Wolności i innych partyjek, z którymi Pan Prezydent w przeszłości miał do czynienia oraz nowym aktywem poszukującym dla siebie miejsca powstanie partia "prezydencka". Oczywiście Pan Prezydent jako "bezpartyjny" "nie będzie miał o tym żadnej wiedzy" (formalnie).