Prezes Zarządu Prezes Zarządu
192
BLOG

Praca zdalna...

Prezes Zarządu Prezes Zarządu Praca Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Dzisiaj nikt nie wyobraża sobie pracy zdalnej bez przyniesienia do domu firmowego laptopa... Jednak praca zdalna nie jest czymś nowym. Owszem, jest to termin znany nawet i więcej niż pół wieku temu, powszechnie stosowany w niektórych zawodach i skutecznie paraliżowany przez komunistyczne zarządzanie państwem.

Pierwsza rzecz, którą trzeba na ten temat wiedzieć - to praca zdalna możliwa jest tylko dla osób bardzo zdyscyplinowanych. Ja taką pracę zacząłem wykonywać już w połowie lat siedemdziesiątych, kiedy podjąłem pracę zawodową po ukończeniu technikum.

Warunkiem wykonywania pracy poza siedzibą firmy - bo o taką pracę tutaj chodzi - jest zakres działań, który może być wykonywany poza siedzibą firmy. Z drugiej strony - niezbędne jest ogromne samozdyscyplinowanie pracownika, na którego przecież szef nie patrzy.

Praca możliwa do wykonania w tym trybie, to przede wszystkim usługi na obiekcie zamawiającego. W latach 70. XX w. takie usługi wykonywali panowie zgromadzeni przed urzędem zatrudnienia. W tamtych czasach obowiązywało pośrednictwo pracy i każdy potencjalny pracodawca musiał zgłosić zapotrzebowanie na pracownika do stosownego Urzędu.

Bywały wręcz paradoksalne sytuacje, w których i sam uczestniczyłem. Trzeba najpierw było wiedzieć, gdzie potrzebują pracownika i jeżeli spełniało się kryteria zawodowe - można było stawić się przed kierownikiem czy dyrektorem takiego przedsiębiorstwa. Po wstępnej rozmowie dochodziło do porozumienia, że... przyjmą... A dalsze działanie było  już z automatu. Przyszły pracodawca formalnie zgłaszał zapotrzebowanie na pracownika i cichutko napomykał urzędnikowi, kto na to stanowisko zgłosi się.

Wtajemniczony w temat wolnego etatu kandydat od razu przedstawiał, o jaki etat chodzi i... otrzymywał formalne skierowanie z Wydziału Pośrednictwa Pracy... A reszta była pestką.

Jednak nie zawsze taka forma była potrzebna. Praca wymagała obecności w pracy z reguły od godziny 7 do 15 - w biurze i od godziny 6 do 14 na stanowisku robotniczym. Były jednak prace, które można było wykonać w innych godzinach. Osoby znające ten temat z ramienia pracodawcy podjeżdżały "nyską" pod ten urząd pracy około godziny 5 rano i informowały zgromadzonych, ilu dzisiaj potrzebują pracowników. Wiadomo już było o co chodzi i za jakie stawki. Zainteresowani wsiadali do samochodu i przystępowali do wykonania pracy. Około południa byli już wolni i tak każdego dnia trwał nabór doraźny...


Przejdźmy jednak do pracy wykonywanej zdalnie w sposób inny.

Niektóre zawody wymagały odpowiednich kwalifikacji a samą pracę wykonywano "w terenie". Mam tu na myśli prace pomiarowe wykonywane głównie latem, w terenie. Pracownik przychodził do pracy, brał samochód z kierowcą i pracownikami pomocniczymi, po czym wyjeżdżano "w teren". Tam sprawa była prosta. Pracowano tak, aby wszystkie niezbędne czynności wykonać dokładnie tego samego dnia i w taki sposób, aby nie trzeba było tu wracać za kilka dni i coś poprawiać. Pracowano więc rzetelnie cały dzień - od chwili przyjazdu do zachodu słońca.

Zespół pomiarowy składał się z pomiarowych i kierującego zespołem geodetę. Pomiarowi mieli stosowną ilość godzin a następnego dnia znowu pracę - z innym kierownikiem (zespołu) i w innym miejscu. A kierownik (zespołu) musiał wykonać część biurową zadania. Nie zawsze ujawniał szefowi, że prace terenowe już wykonał a szef wiedział, że może na tego pracownika liczyć, gdyby było coś pilnego.

Prace obliczeniowe wykonywano zazwyczaj w domu, na spokojnie i kiedy zadanie było zakończone - geodeta oddawał gotowy zbiór dokumentów szefowi i - co normalne - otrzymywał nowe zadanie do wykonania.

Tak więc zasady "pracy zdalnej" dane mi było poznać niemal pół wieku temu. To doświadczenie pozwoliło mi na organizację pracy już poza zawodem geodety. Zasada jest jedna - trzeba dokładnie wiedzieć, co należy wykonać i tak rozłożyć pracę, aby zadanie wykonać solidnie i terminowo. A uzyskany wolny czas można było przeznaczyć albo jako czas poświęcony rodzinie, albo na wykonanie kolejnego zadania.

Wiadomo, sprawne wykonanie pracy pozwalało w tym samym czasie wykonać więcej pracy - stąd i uposażenie bywało większe, niż za pracę w systemie czasowo-premiowym.

Tu pracownik jest gospodarzem swojego czasu. Są zadania, które można wykonać  poza siedzibą firmy i wcale nie musi to być wynoszenie dokumentów poza siedzibę firmy. Wystarczy, że pracownik zapozna się z zadaniem, wykona kopię niezbędnych dokumentów a ich opracowanie wykona tam, gdzie to będzie dla niego wygodne. Nie wszystkie prace można jednak wykonywać w tym systemie. Ale wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, warto stosować, o ile pracownik jest w stanie zadanie wykonać bez nadzoru kierownika.

Myślę, że warto jest zacząć uczyć tej techniki już od najmłodszych lat - może to być nauczanie zdalne - gdzie uczeń  otrzymuje dokładny wykaz zadań do wykonania samodzielnie a do szkoły przychodzi tylko w celu konsultacji z nauczycielem. Kwestia wykładów dla ucznia to zupełnie inny temat.

www.zadaniena5.mozello.pl 

Tu można wykorzystać materiały przygotowane przez specjalistów i wskazywane przez nauczyciela prowadzącego, chociaż część wprowadzającą także może wykonać nauczyciel prowadzący.

Tak prowadzone zajęcia dotyczyłyby tylko tej grupy uczniów, którym zależy na podnoszeniu kwalifikacji. Uważam, że pozytywne oceny dla ucznia dokładnie opracowującego temat i dla obiboka, którego przepuszcza się z klasy do klasy są czymś demoralizującym. Dlatego warto jest wprowadzić system pracy zdalnej tylko dla tych, którzy będą umieli stawić czoła podnoszeniem swoich kwalifikacji.

Wystarczy spojrzeć na potrzeby gospodarki - jak dużo potrzeba pracowników na etapie pomocniczym i jakie wymagania stawiane są kadrze inżynierskiej. Myślę, że reforma oświaty pod tym kątem jest rozwiązaniem jak najbardziej właściwym a problem zagrożenia epidemiologicznego może tylko przyspieszyć jej wprowadzenie.



nauczyciel zawodu i praktyk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo