Dzisiaj nieco inaczej, ale nadal na temat państwa ofermami zarządzanego. A przykład jest prosty.
Nie tak dawno ministrowie w imieniu polskiego społeczeństwa podejmowali decyzje o likwidacji przedsiębiorstw państwowych, które raczej sobie radziły. Polegało to na podjęciu decyzji administracyjnej o wygaszeniu przedsiębiorstwa państwowego, wyprzedaży jego majątku oraz podzielenia gruntu na nowe nieruchomości, po wyburzeniu istniejącej zabudowy mogły one być przekazane na inwestycje określone potrzebami inwestora.
Czasami zdarzyło się, że oferent gotów był przyjąć nieruchomość w całości i nawet deklarował zachowanie zatrudnienia przez jakiś czas. Niektórym udało się odnieść sukces i na bazie zlikwidowanego polskiego przedsiębiorstwa rozwinięto nową produkcję w ramach inwestycji zza granicy RP. Często zdarzało się, że inwestor z zagranicy został obłaskawiony jakimiś tam ulgami w zapłacie należnych opłat...
I tak się stało z jednym z zakładów branży lotniczej. Wprawdzie budowano tu samoloty na licencji rosyjskiej, ale amerykański inwestor znany jako producent helikopterów, zachował załogę i ją przekwalifikował. Dofinansował zakład, aby jego śmigłowce wykonywane poza granicami USA nie były gorsze od tych na kontynencie amerykańskim.
Rząd polski także był zadowolony, bo Skarb Państwa pozbył się produkcji deficytowej przy zachowaniu znacznej części zbędnych stanowisk pracy. Po kilku latach firma okrzepła i być może nawet płaci do kasy Skarbu Pańtwa jakieś podatki, mieszkańcy gminy mają pracę i mają z czego żyć bez uciekania się do wsparcia gminy, a gmina wpłaca do budżetu państwa swoją część daniny.
I kiedy administracja państwowa stanęła w potrzebie, zaoferowano produkt wytwarzany lokalnie, w gminie ogranicza to bezrobocie a intratny kontrakt pozwoli na wygenerowanie iluś tam nowych stanowisk pracy, ileś rodzin będzie miało z czego żyć...
Ale miłościwie nam panujący rząd stwierdził, że trzeba wspierać tych, którzy nie mają pracy i... zrezygnował z produkcji prowadzonej w polskiej strefie ekonomicznej... a inwestor zagraniczny prawdopodobnie w tej sytuacji zrezygnuje z dalszego dofinanowania polskiego fiskusa, bo jak nie chcą swojego produktu, to po co im dawać zatrudnienie dla obywateli ?
I o ile oferta zakładu stanowiła 70 śmigłowców za ileś tam miliardów złotych, ostatecznie wybrano ofertę produkcji około 40% mniejszą za około 40% drożej, ale pieniądze polskiego podatnika zostaną przekazane kontrahentowi zagranicznemu.
A dziennikarze denerwują się, że inwestorzy zagraniczni transferują zysk wypracowany w Polsce do swoich krajów macierzystych... Przypadek oferty produkcyjnej śmigłowców w Polsce dowodzi, że inwestycja w polskiej strefie ekonomicznej ma wartość jedynie doraźnej siły roboczej a długodystansowe inwestycje mogą tylko wykończyć inwestora, ale nie państwo oszołomów. Ci zawsze wybiorą większe zło.
Inne tematy w dziale Rozmaitości