Media informują o gwałtownym spadku notowań na giełdach światowych... [1]. Okazuje się, że następuje gwałtowne załamanie gospodarki chińskiej i stąd tracą swą cenę akcje spółek chińskich...
Gdybym nie mieszkał w Polsce, to uwierzyłbym, że tak jest. ALe, ze nie jestem obywatelem świata, swój osąd zawdzięczam obserwacjom polskiego rynku. Zacznijmy od zakończenia II wojny światowej. Wtedy wszystko było zniszczone, więc i koniunktura była ogromna na każdy produkt. Warto dodać, że do wybuchu tej wojny w 1939 roku cały majątek produkcyjny znajdował się w rękach prywatnych i tylko niektóre przedsiębiorstwa były państwowymi. Fabryki zakładali rzemieślnicy już na początku XVIII wieku i tylko pozostaje uznać, że jest to jeszcze manufaktura czy też jest to już fabryka. Te firmy żyły własnym życiem od koniunktury do koniunktury i tylko śmierć właściciela firmy coś tutaj zmieniała. Spadkobiercy z reguły odstępowali swoje udziały współwłaścicielow zarządzajacemu przedsięwzięciem wraz ze zmarłym wspólnikiem. I tak dochodziło do kumulowania udziałów spółki i tworzenia zupełnie nowy zarządów firm. Owszem, zdarzała się i upadłość, ale zdarzały się i sukcesy pozwalace na rozbudowę firmy.
Działania wojenne doprowadziły do przejęć własnościowych a po zakończeniu wojny wie osób narodowości niemieckiej umykało przed bolszewikami gdzie pieprz rosnie, nieraz nawet dosłownie. Fabtyki zostały bez własciciela a państwa utworzonego wkrótce "bloku socjalistycznego" wprowadziły mniej lub bardziej sprawdzajacy się system własności państwowej środków produkcji. Ponieważ ta maksyma sprawdzała się w przypadku kompleksowego zarządu przemysłem, ostatecznie podjęto decyzje o nacjonalizacji przemysłu. Tą drogą niemal cały przemysł stał się własnością wspólną, czyli państwa. Ostatecznie można zarzucić, że nikt nie miał nic do powiedzenia, jeżeli ministrowie uważali inaczej.
I ten przemysł bazujący na powiązaniach gospodarczych jeszcze sprzed 1939 roku funkcjonował dalej, tyle że już nie ten czy tamten przedsiębiorca był stroną kontraktu, ale minister właściwy dla danej dziedziny gospodarki. I tak dotrwało to do lat 70. XX w., kiedy zarządzanie przemysłem przez osoby niekompetentne musiało doprowadzić do zmian w zarządzaniu. Zmieniono polityków, pozyskano środki finansowe zza granicy i produkcja stała się ciekawą ofertą na rynku światowym. Zarządzanie przemysłem przez ministrów było proste. Byli oni zainteresowani maksymalizacją zyzku z przedsiębiorstwa. Przy niskich wynagrodzeniach dla załogi można było w zakład inwestować niemałe kwoty a produkt sprzedać - już nie społecześńtwu w Polsce za odpowiednio niskie ceny (bo pracownicy nie byli wynagradzani tak, jak powinni być wynagradzani w krajach bloku kapitalistycznego). Niemniej, produkt wyprodukowany w Polsce był dobrze sprzedawany za granicą. A że w polce bywał rzadko dostępny... Cóż, chodziło o maksymalizację wpływów z produkcji a nie o rozdawnictwo.
Mijały lata a firmy z krajó zachodnich musiały obniżać swoje ceny. I o ile tamte firmy podnosiły jakość swoich produktów, to przy ciagle obiżanej cenie towar z Polski przestał być konkurencyjny. To stało sie w latach 80. XX w. W Polsce doprowadzono niemal do całkowitego wstrzymania produkcji, do likwidacji polskich przedsięorstw i wycowania się Polski z dostaw na rynki światowe. To miejsce przejęły nieźle już prosperujace firmy innych pańśtw, któe stały się nawet konsorcjami międzynarodowymi. To wtedy polskie społeczeństwo, wygłodzone z uwagi na permanentny brak towarów atrakcyjnych, przystąpiło fo faktycznego importu dóbr zza granicy i często nie znanych wcześniej w Polsce.
Atrakcyjność oferty z importu by tak wielka, że o ile produkt polski przestał być poszukiwany na rynkach światowych, przestał również w ogóle interesować polskiego konsumenta. Produ importowany był porónywalny pod względem cen, ale swoją sprawnością wielokrotnie dystansował się od podobnego produktu z Polski.
Może tak byłoby nadal, ale stała się rzecz nieprzewidywalna. Polskie społeczeńśtwo wprawdzie wyjechało na Zachód i tam pracowało nad PKB już innych krajów, jeak część zarobionych pieniędzy była przesyłana "prywatnie" do Polski w celu utrzymania rodziny pozostajacej w kraju. Ten stan nie mógł trwać zbyt długo, ponieważ pragnienie rodziny jest silniejsze, niż pozostawanie w rozłące. Rodziny dołączyły do osób pracujących za granicą a dorastajace dzieci za granicą podjęły obowiazek szkolny, Po otrzymaniu wykształcenia w kraju migracji już do Polski nie wróciły.
I tu rozpoczyna się problem przemysłu chińskiego. Był czas, że produkt chiński wyparł z rynku produkt wytwarzany w Polsce. A że produkt wytwarzany w Chinach był tani, więc miał zbyt. Z chwilą, kiedy poslkie rodziny poączyły się wybierając kraj UE, osoby pozostajace w Polsce pozostały już bewsparcia pieniędzmi zarobionymi w krajach UE, a likwidacja zakądów w Polsce doprowadziłą, że wiele osób już nie ma z czego żyć. i stało się tak, jak musiało się stać. Na produkt chiński nie ma nabywców, bo jest to produkt bardzo złej jakości i nawet jego niska cena nie jest możliwa do zapłacenia.
Być może tak, jak zniszczono rynek pracy w Polsce, zniszczono go i w innych krajach, bo Chiny swoja produkcją zarzuciły wszystkie kraje świata. Warto dodać, że ten produkt wcale nie jest produktem chińskim. Jest to produkt nadal wytwarzany przez międzynarodowe już koncerny, ale fabryki są ulokowane w Chinach z uwagi na koszt produkcji. niksi koszt produkcji w Chinach doprowadził do braku możlwiosci uzyskania wynagrodzenia w krajach, z któych wywodzą sie właściciele zakąłdów produkcyjnych ulokowanych w Chinach. A chiński pracownik nie rozumie jakości oczekiwanej prze Europejczyków... Stąd powstało załamanie. Produkt wykonany przez robotnika chińskiego nie ma nabywcy z kilku powodów. Stąd brak zainteresowania produkcją wyłącza zakłady chińskie z obrotu handlowego. Już nikt ich nie kupi. Społeczeństwo chińskie gotowe pracować bez przerwy zostało dotknięte klęską nadprodukcji niemożliwej już do zbycia. nie ma zwrotu kapitału, trzeba zwalniać pracowników w Chinach. A urządzenia zapewne są już tak wyeksplatowane, że ne nadają się do dalszej pracy. Zwłaszcza po zmianie lokalizacji - ich awaryjność jest już prawdopodobnie tak duża, że należy wymienić absolutnie cały park maszynowy.
Tylko taki wymiar międzynarodowej wymian towarowej tłumaczy spadek cen akcji na giełdach światowych.
[1] http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=gospodarka&idNewsComp=&filename=&idnews=226962&data=&status=biezace&_CheckSum=1203229952
Inne tematy w dziale Gospodarka