Jeszcze nie tak dawno, bo w końcówce lat 80. XX w. zastanawiałem się nad stworzeniem własnej firmy, która zajmowałaby się opieką nad ludźmi chorymi. Miało to byc czymś między szpitalem a domem opieki społecznej. Miało to być kilkadziesiąt łóżek dla osób w trakcie leczenia, które mogło być prowadzone poza szpitalem, ale warunki mieszkania nie pozwalały rodzinie na opiekę nad chorym cżłonkiem tej rodziny.
Placówka miała być prowadzona przez osoby ze sobą związane układami rodzinnymi, ale też przy zróznicowanych i wzajemnie uzupełniających się specjalnościach. Było tez kilka problemów do rozwiązania - pierwszy, to lokalizacja z budynkiem nadającym się do przyjęcia perwszych pacjentów oraz do rozbudowy o kolejne miejsca w placówce. Całość miała funkcjonować w trybie zakładu rzemieślniczego. Cóż, barierą był brak pieniędzy na zakup odpowiedniego obiektu. Poza tym brak było środków na wyposażenie chociażby w łóżka zwykłe, bo o sprzęcie specjalistycznym w tamtych czasach można było jedynie pomarzyć - pierwszeństwo miały przede wszystkim placówki "państwowe"...
Pierwsi pacjenci mieli być przyjmowani na zasadzie umowy cywilno-prawnej, podobnie jak w prywatnym ośrodku wczasowym z tym, że w ofercie była opieka medyczna pod kątem opieki nad chorym wymagającym czynnej opieki z uwagi na przebieg rehabilitacji.
Innym problemem był problem z pielęgniarkami i lekarzami - pracownicy może i byliby dyspozycyjni, ale nie miałem zapewnionych środków na systematyczne i bieżące wypłaty wynagrodzeń - a tu jeszcze dochodziła funkcja płatnika... Niestety - te realzia gospodarcze przesądziły, że koncepcja zawisła w próżni.
Mijały lata i wkrótce w Polsce zapanowała moda na prywatyzację. Mój projekt jedynie uzupełniał sieć placówek publicznych (państwowych) jako ośrodek prywatny, odpłatny. Zakładałem w przyszłości zawarcie umów o leczenie "na zlecenie" państwowej służby zdrowia, za którą płaciłoby państwo. Jednak taki luksus byłby możliwy jedynie w przypadku bardzo pozytywnych ocen byłych pacjentów-klientów mojej placówki. Chyba nie błem jedynym, kltóry myslał o "prywatnej" praktyce lekarskiej. Już wkrótce, po roku 1990 pojawiły się pierwsze informacje na temat prywatnych szpitali. Nie wiedziałem, ze jest to takie proste.
Niektórym lekarzom na stanowisku dyrektora szpitala państwowego zaproponowano przejęcie całego obiektu z infrastrukturą i pacjentami jako ich prywatny szpital z własnością obiektu. Odpłatność za szpital nie była wygórowana i dodatkowo była rozłożona na bardzo dogodnych warunkach... Tak oto zrealizował się mój pomysł na prywatną służbę zdrowia.
Post scriptum
Z uwagi, że nie jestem lekarzem i nie byłem dyrektorem szpitala, pozostałem daleko na uboczu w prywatyzowaniu szpitali państwowych chyba dlatego, że zakłądałem wybudowanie własnego obiektu na określony cel. Wystarzyło dogadać się z ministrem i wziać szpital państwowy w swoje ręce... Ale, jak wspomniałem, nie byłem dyrektorem szpitala, więc mnie ominęło to szczęście...
http://www.radiomaryja.pl/informacje/koniec-ze-sprzedaza-publicznych-szpitali/
Inne tematy w dziale Rozmaitości