Aby mówić o szkole, o jej potrzebach i o jakości programu edukacji młodzieży, trzeba rozmawiać z nauczycielami. Problem nie polega na podejmowaniu decyzji politycznych. Tu każda decyzja jest polityczna. Niepolityczne są oceny dotyczące wyników nauczania.
Zacznijmy od młodzieży akademickiej. Wielu nauczycieli akademickich wprost mówi o nieprzygotowaniu kandydatów na studentów do procesu samokształcenia się. Uczniowie klas maturalnych nie wykazują zainteresowania przedmiotem nauczania. Często mają problemy z koncentracją na wykładach. Jak wiadomo, regułą prowadzenia wykładu na uczelniach jest skomasowanie czasu wykładu - czyli nie 2 x 24 minut, ale od razu 90 minut z krótką przerwą "na papierosa".
Studenci pierwszego roku nie potrafią prowadzić samodzielnie notatek, nie potrafią wyciągać wniosków, a jeżeli chodzi o obsługę komputera, to w przypadku tworzenia tekstów nie potrafią ich sformatować w sposób oczekiwany od studenta.
Edytor tekstu to nie jest jedyny program niezbędny w pracy dydaktycznej. Tu jest potrzebna podstawowa znajomość zasad obsługi arkusza kalkulacyjnego. Tu mamy do czynienia z ogromnym zbiorem równań - z którymi studenci z reguły nie dają sobie rady.
W rozmowie z nauczycielami akademickimi przedmiotów ogólnokształcących (matematyka, fizyka, chemia, biologia czy przedmioty odnoszące do prowadzenia księgowości) zwracają oni uwagę, że abiturienci przyjęci na I rok studiów mają podstawowe braki edukacyjne...
Jeżeli będziemy rozmawiać z nauczycielami szkół średnich, ich oceny są podobne. Młodzież nie potrafi skupić się na lekcjach, telefony komórkowe z dostępem do internetu służą grom manualnym, bardziej sprawnościowym niż intelektualnym. Młodzież systematycznie korzysta z wysyłania sms-ów nie tylko między sobą w klasie, ale między szkołami.
Uczniowie mają podstawowe braki w opanowaniu materiału wymaganego na poziomie gimnazjum, co definitywnie przekreśla możliwość opanowania wyższych etapów szkolenia. Często młodzież nie potrafi budować zdań w sposób zwarty, wymagany jako wypracowanie na określony temat.
Nauczyciele gimnazjów także mają zastrzeżenia do stopnia opanowania przez uczniów przedmiotu nauczania przewidzianego na poziomie szkół podstawowych. Znajomość geografii czy historii jest problematyczna. Młodzież nie potrafi spamiętać kilku słów tworzących zamknięty tekst, a recytacja wiersza jest już poważnym problemem. Brak umiejętności tabliczki mnożenia, powszechne odwoływanie się do pamięci komputera i z reguły doskonała biegłość w obsłudze gier, to typowa charakterystyka ucznia szkoły podstawowej...
Program rządowy zmierza do przerwania tego łańcucha niekompetencji. Uczniowie muszą opanować przewidziany materiał, bowiem tylko wtedy dalsze etapy kształcenia będą mogły być reazliowane zgodnie z oczekiwaniem. Jednym z problemów jest sposób wykorzystania wiedzy absolwentów szkół. We własnym kraju są zobowiązani do wykazania się znajomością języka obcego nawet przy ubieganiu się na stanowisko referenta w polskim urzędzie gminy...
Jeżeli absolwent szkoły średniej czy wyższej ubiega się o pracę, podlega konkursowi, a tam po zakwalifikowaniu się do drugiego etapu uczestniczy w egzaminie wiedzy na poziomie testu związanego z aplikowanym stanowiskiem... W praktyce komisja konkursowa wyłoni jednego kandydata dopuszczonego do rozmowy kwalifikacyjnej, ale nikt z uczestników konkursu nie jest zaznajomiony z wynikiem tego egzaminu...
Jeżeli chodzi o zadania egzaminacyjne, to nawet, jeżeli jest to stanowisko referenta, to zadania egzaminacyjne sięgają wiedzy magistra prawa lub ekonomii.
W takiej sytuacji ambitna młodzież zdana jest na zatrudnienie się "po znajomości" lub wszędzie tam, gdzie po prostu potrzebują pracownika bez względu na jego poziom wykształcenia. Można doradzać uczniom założenie własnej firmy... Cóż, konia z rzędem temu, kto jest w stanie zacząć od zera i konkurować na rynku w sytuacji, kiedy społeczeństwo pozostaje bez żadnej rezerwy środków wolnych do zagospodarowania.
Poziom wynagrodzeń także budzi wiele do życzenia, bo poziom wynagrodzenia netto (do rąk pracownika) rzadko kiedy przekracza 1500-2500 złotych miesięcznie. Do tego większość umów o pracę to umowy czasowe, umowy na rok czasu i za każdym razem pracownik bierze udział w konkursie na takie stanowisko...
Propozycja rządu zmierza do wyciagnięcia wniosków z tej sytuacji, zebrania propozycji rozwiązania problemów i jedną z koncepcji jest wykorzystanie wyników pracy polskich inżynierów - które należy wprowadzić do realizacji w przemyśle. Fakt, jest to pomysł bardzo ryzykowny, bo miałyby to być rozwiązania nowatorskie, ale w przypadku pozytywnego zweryfikowania nowego produktu może on uzyskać cenę znacznie wyższą, aniżeli produkt wykonany w trybie licencji.
Takie podejście wyzwala inwencję pracowników, wymusza powstawanie instytutów naukowo badawczych, tak szybko zlikwidowanych przez liberałów po rolu 1990...
Nawet, jeżeli sprawdzone rozwiązania nie niosą ryzyka handlowego, to ogromną część zysku przejmują koncerny zachodnioeuropejskie i amerykańskie - a nie producent tych dóbr. Dobrym przykładem jest przemysł rosyjski. Przez dziesiątki lat był on izolowany od wymiany naukowej, ale rozwiązania inżynierów rosyjskich są skuteczne i tanie w realizacji.
Więcej:
http://www.radiomaryja.pl/informacje/j-gowin-nalezy-zreformowac-polskie-szkolnictwo/
Inne tematy w dziale Rozmaitości